IKS

WaluśKraksaKryzys – „+ piekło + niebo +” [Recenzja] wyd. Mystic Production

walus-kraksa-kryzys-piekło-niebo-recenzja

„+ piekło + niebo +” to trzeci album zespołu WaluśKraksaKryzys, będącego według mnie jedną z najjaśniej świecących, ciemnych gwiazd polskiej alternatywy ostatnich lat. Czy na pewno alternatywy? Zdecydowanie tak, bo mimo, że rdzeń większości kompozycji składa się z klasycznych gitarowych riffów to ze względu na ogrom nieoczywistych rozwiązań brzmieniowo-kompozycyjnych, które im towarzyszą, metka „rock” byłaby krzywdząca. Poprzedni album zatytułowany „ATAK” ustawił poprzeczkę dla swojego następcy bardzo wysoko. Spróbuję ocenić czy trzeci skok tę poprzeczkę podniósł, zrzucił czy może w ogóle nie brał udziału w zawodach.

Utworem, który wybrzmiewa na albumie jako pierwszy jest dość posępnie snujący się „DOLCE VITA”. Struktura utworu jest charakterystyczna dla wcześniejszych dokonań Walusia. Skondensowana w pierwszej połowie utworu warstwa liryczna doprowadzona do puenty, a w drugiej części rozwinięcie historii, opowiedziane dźwiękami gitary. Po niespełna dwóch minutach, z większą dawką energii, nadchodzi sekcja składająca się z mruczącego przesterem basu i miarowej perkusji. Mowa tu o utworze „STANY LĘKOWE I DEFICYTY DOPAMINY”. Walenty już od pierwszego wersu przypomina jak bezpośredni i szczery potrafi być w swoich tekstach, dzieląc się ze słuchaczem swoim stosunkiem do psychoterapii. Do każdego kto zdał sobie kiedyś sprawę, że zgubił się we własnym życiu, trafi wers „okropnie boli utrata pierwotnej harmonii”. Już po drugim numerze możemy się spodziewać, że na albumie nie zabraknie słów, które usłyszane w hałasie codzienności przedrą się głębiej niż rozmowy prowadzone przy korporacyjnym ekspresie do kawy.

 

Fot. Adam Słaboń i Michał Pańszczyk

Kolejny numer nosi tajemniczy tytuł „kawałek dla Marcina P.”. Krótkie internetowe śledztwo prowadzi do tropu wskazującego na powiązanie z najwyższym prezenterem w polskiej telewizji śniadaniowej.

Jednoznaczna odpowiedź na to pytanie nie jest jednak kluczowa dla odbioru całej płyty. Ten utwór swoim klimatem przypomina piosenkę „Bajka o księżycu” zespołu Akurat. Następna pozycja to pierwszy z dwóch utworów, na które Waluś zaprosił gości. W utworze „siła w poczuciu bezradności” gościnnie nawija Koza i jest to zdecydowanie wartościowa współpraca. Panowie skutecznie rzucają optymistyczne światło na temat końca, który czeka na każdego z nas. W podobnie optymistycznym nastroju jest utrzymany tytułowy utwór „+ piekło + niebo +”. Oprócz tekstu, optymizmu dodaje również sekcja rytmiczna. Klasyczny „disco beat” z zamykanym hi-hatem rozbuja biodra nawet najbardziej zatwardziałym podpieraczom ścian.

 

Na tym etapie można już stwierdzić, że charakterystyczną dla tego krążka zagrywką jest wysunięcie na front duetu gitara basowa + perkusja. Dodaje to albumowi garage rockowego pierwiastka. Ten zabieg Waluś zastosował również w numerze „COŚ NIECOŚ”, na którym pojawia się Zdechły Osa. Mimo, że refren wbija się w głowę, to uważam go za przykład zrzucenia poprzeczki w kategorii „warstwa liryczna”. Następny w kolejce jest utwór „Plan B”. Zaczyna się wstępem na gitarę i wokal, co przypomina „Dlaczego dawniej byłem inny” z poprzedniej płyty, z tą różnicą, że tutaj szybko na wierzch wychodzi większa niechlujność słyszana zarówno w tekście jak i sposobie śpiewu. Artysta przyzwyczaił nas do tego, że lubi zagnieździć w tekście, często nieoczekiwaną, „kurwę” co osobiście uważam za atut dopóki robi się to w wysublimowany sposób. Jednak w przypadku tego utworu mamy wyraźne nadużycie. Zdecydowałem się dać dyspensę na mięso w wersach z dwóch powodów. Po pierwsze Waluś jest świadomy nadużycia, bo wspomina o tym na końcu utworu. Po drugie porusza jeden z najtrudniejszych do okiełznania lirycznie tematów czyli przemoc wobec najmłodszych członków naszego społeczeństwa. Być może w protestowaniu przeciwko krzywdzeniu dzieci po prostu nie ma miejsca na poezję. Z katalogu polskiej muzyki wiemy, że niekochane dzieci tulą misie. A co robią dzieci znienawidzone?

 

Fot. Adam Słaboń i Michał Pańszczyk

Dalej mamy dwa utwory zgrabnie połączone w jedną całość. Motyw gitarowy pojawiający się na początku przypomina brzmieniowo przedstawicieli polskiej zimnej fali takich jak np. Siekiera na płycie „Nowa Aleksandria”.

Na słowa uznania w obu tych utworach zasługuje perkusista, który wplatając patenty zaczerpnięte z cięższych gatunków, wypycha swój instrument na front. Te numery pomimo bycia jednymi z agresywniejszych na płycie, zakończone są spokojnym outro, pozwalającym na chwilę oddechu. Nadszedł czas na fragment, który definitywnie wrzuca Walusia w kategorię artysty alternatywnego. Dialog z intro do utworu „CIERPIENIE OD LOSU” potwierdza świadomość autora, że muzyka to nie tylko zlepek chwytliwych melodii, a raczej forma zobrazowania emocji przy pomocy drgań powietrza. Podczas gdy finał dialogu wywołuje u mnie drobne pęknięcie serca, za każdym razem gdy go słucham, to następujące po nim gruzowate przejście perkusyjne powoduje już spory wyłom. Walenty w tym numerze świetnie eksploruje niższe rejestry swojego głosu. Ten kawałek to mój faworyt na tym krążku.

 

Utwór „zazwyczaj myślę o sobie w kontekście twojej osoby” zaczyna się od partii, w której muzycy romansują ze słuchaczem w stylu Arctic Monkeys z późniejszych płyt. Nieoczekiwanie utwór zmienia zupełnie swój kierunek, co doprowadza do rozladowania napięcia, którego nie powstydziłaby się niejedna metalowa kapela. Tuż przed końcem albumu pojawia się numer „+ TYDZIEŃ W TYDZIEŃ +”, w którym oprócz dość nihilistycznego monologu wokalisty, możemy usłyszeć wielowątkowy dialog pomiędzy instrumentami. To jeden z tych utworów, które świetnie poradziłyby sobie również w aranżacji pozbawionej śpiewu. Trzeci album zespołu WaluśKraksaKryzys zamyka kawałek „gdybym wtedy wiedział to, co teraz wiem”. Jego początek sugeruje, że autor chce zakończyć tę rozchwianą emocjonalnie historię szczęśliwym zakończeniem. Optymistyczne zwrotki są jednak zbalansowane refrenami, które mogą odbiorcę wepchnąć w nostalgię za dawnymi decyzjami, które chciałoby się zmienić. To z jakim nastrojem wydostaniemy się z odsłuchu tego albumu będzie mocno uwarunkowane tym, w jakim nastroju zdecydowaliśmy się w niego zagłębić.

 

Fot. Adam Słaboń i Michał Pańszczyk
Fot. Adam Słaboń i Michał Pańszczyk

„+ piekło + niebo +” to album pełen interesujących refleksji nad istotą człowieczeństwa, zarówno w sferze społecznej jak i spirytualnej. Treściom towarzyszy warstwa muzyczna, do której chce się wracać, żeby wyłapać kolejne smaczki. Względem poprzednich albumów zmienił się mix wokalu Walusia, który coraz mniej skrywa naturalną barwę wokalisty. Wspomnianą wcześniej niechlujność śpiewu i tekstów w kilku miejscach zrzucam na karb poszukiwania własnej tożsamości muzycznej przez tego MiłegoMłodego, ale świetnie zapowiadającego się Człowieka. Poprzeczka utrzymana, a sam skoczek aspiruje do startu w nowych dyscyplinach.

 

Ocena: 5/6

Kuba Przybyła

Lista utworów: dolce vita; STANY LĘKOWE I DEFICYTY DOPAMINY; dla Marcina P.; siła w poczuciu bezradności (feat. Koza); + piekło + niebo +; COŚ NIECOŚ (feat. Zdechły Osa); Plan B; kawałek o zmianie stanu…!; ciąg dalszy kawałka o zmianie stanu…!; CIERPIENIE OD LOSU; zazwyczaj myślę o sobie; + TYDZIEŃ W TYDZIEŃ +; gdybym wtedy wiedział to co teraz wiem

 

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz