IKS

Tuja Szmaragd (Wij) – „Tekściarstwo z Tują” [Felieton]

tuja-szmaragd-felieton

Teksty piosenek, to obszar nagrań, który często jest na peryferiach naszego świadomego odbioru muzyki, zwłaszcza tej szeroko pojętej ciężkiej, gdzie z bulgoczącego growlu tylko najwierniejsi rycerze zdołają w ogóle je wyłonić. Jest wiele genialnych numerów z tekstami do przemilczenia, które bronią się jednak siłą ekspresji.

Przodownikami w tej kategorii są głosy równie wielkie, co zamaszyste w swojej kreatywności, jak np. Dio i Beata Kozidrak. Do końca naszych marnych żywotów nie zrozumiemy o co chodzi w ”Holy Diver”, czy “Różowej Kuli”.

 

 

Ride the tiger / You can see his stripes but you know he’s clean / Oh, don’t you see what I mean?

 

Bywają numery muzycznie przeciętne, ale z chwytającym za jaja przekazem, jak “Punk Rock Loser” zespołu Viagra Boys. Czasem doskonale działa absolutny minimal. Tu niezłym wzorcem może być “Rock Music” The Pixies, gdzie ten sam wers rzucony pojedynczo nie zrobiłby wrażenia, a powtórzony kilkanaście razy z rzędu odpowiednio histerycznym tonem daje turbodoładowanie mocy zdolne rozświetlić całe osiedle przy zimowej awarii prądu. Czy jednak sam tekst może rozpalić serce i głowę tak, że jesteśmy gotowi pokochać towarzyszącą mu drewnianą muzykę? Mało prawdopodobne. Przede wszystkim dlatego, że jak ciało i dusza, tekst i muzyka stają się nierozerwalne od chwili kiedy po raz pierwszy zaistnieją jako spójna forma. Nie znaczy to jednak, że nie powinniśmy postarać się szykować oręża na taką ewentualność.

 

Z doświadczenia scenicznego wywnioskowałam, że odbiorcy dzielą się na dwie grupy – pierwsza zaczyna od sprawdzenia zawartości lirycznej badanego materiału, druga ma ją w głębokim poważaniu. Nie ma oczywiście jednej słusznej postawy. To wyłącznie kwestia tego jaki kanalik wasza wrażliwość ma lepiej udrożniony. Zadanie sobie jednak pytania do której należymy podgrupy może oszczędzić frustracji w przedzieraniu się przez totalny zbytek kultury, jaki obnaża dziś Internet. A już zdecydowanie należy je sobie zadać, jeśli samemu zakłada się zespół. Zdradzę wam, co sprawdza się u mnie.

 

1. Pisz o tym, co cię kręci.

Ludzie zawsze wyniuchają lipę i naciąganą gumę. Jeśli obrany temat numeru nie podpala cię od stóp do głów, nie bierz się za niego. Jeśli natomiast nie wiesz, co chcesz powiedzieć, ale jesteś już w trakcie pisania, bo nie masz więcej czasu do namysłu, są dwie opcje. a) niestety, będzie z tego gniot b) wyluzuj, a w miarę roboty to, co naprawdę intensywnie zajmuje twoją podświadomość samo się odsłoni. Płyń z prądem, a potem wróć do początku i popraw tę część, w której nie miałeś jeszcze kontaktu z bazą.

 

2. Nie pisz tylko o sobie.

Ludzie są znacznie bardziej do siebie podobni, niż ci się wydaje. Jeśli piszesz o osobistym doświadczeniu, bądź gotów na to, że wielu słuchaczy ma na swoim koncie identyczne. Będą się z nim utożsamiać, jakby było ich własne. Najlepiej już z góry wziąć to pod uwagę. Szybciej zaczniecie nadawać na tych samych falach. Dobrym wytrychem są symbole, które rzucone niepostrzeżenie otwierają całą szufladę znaczeń. Ale czy będą odpowiednie, to zależy w znacznym stopniu od punktu trzeciego.

 

3. Przemyśl, czy stylizacja jest ci potrzebna.

Czasem świetnie jest użyć bardzo prostych słów. Może nie aż tak prostych jak “kawka na wynos dzisiaj towarzyszy mi”, ale po prostu powiedzieć swoje bez owijania w bawełnę. Tu złoty medal należy się za “Touch me I’m sick” Mudhoney.

 

 

Oh, wow, oh I feel bad / And I’ve felt worse / I’m a creep, yeah / I’m a jerk / Come on / Touch me, I’m sick!

 

Czasem nie tylko przyjemnie, ale i słusznie jest wejść w stylizowany tekst, jak np. ma to miejsce  na najnowszej płycie Mānbryne “O próbie wiary i jarzmie zwątpienia”, gdzie wprawnie użyty patos znacznie potęguje odbiór dzieła. Zionie z niego tyle mocy, co rozpaczy. Ten patos jest też odwróceniem poetyki mszy w mrocznym zwierciadle. Nie dałoby się opowiedzieć tego samego prostymi słowami.

 

 

Niestraszny nam trumien szlak i martwych taniec. / I z kielicha trupi jad – przymierza znak. /  Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. / Kto jest bez win, niechaj nadstawi twarz.

 

W dokonanym wyborze koniecznie jednak trzeba być konsekwentnym. Mieszanie totalnej prostoty z językiem stylizowanym wymaga wielkiego czuja i jest to liga ekstraklasy.

 

4. Określ swój typ storytellingu

Czy jesteś niczym RPGowy mistrz gry i chcesz, jak King Diamond, opowiadać historie? A może jesteś typem rzeźnika, który odkrywa, bez cienia ilustracyjności, swoje parujące, gorące flaki,  jak na przykład Trent Reznor?

 

5. Nie używaj wytartych słów

Kiedyś na black metalowym koncercie wyłowiłam moment, kiedy wokalista z natchnioną miną skrzeczał słowo “zmartwienia”. W jednej chwili prysła cała magia koncertowego doświadczenia. Serio, czy na dnie piekieł, w krwawym szale berserkerskim odczuwa się zmartwienia? Nie, tu należałoby już raczej pojechać po bandzie, pisząc o tym, jak dusza jest przenicowana na drugą stronę, skuta nieczułym lodem północy, albo że pęka niczym mózg samobójcy skaczącego z dziesiątego piętra.

 

Słowo to zaklęcie. Każde jedno niesie ze sobą cały pakiet danych. To nie jest cząstka kodu, tylko gotowy program. Dobierając słowa, wejrzyj w nie głęboko. Sprawdź czy na pewno mają w sobie zaszyte te znaczenia, o które ci chodziło. Inaczej przyzywasz swoim rytuałem nie tego demona co trzeba.

 

Tuja Szmaragd

 

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz