IKS

A.A. Williams [Rozmowa, Interview]

English version below/Angielska wersja niżej !!!

 

A.A. Williams to pochodząca z Wielkiej Brytanii multiinstrumentalistka i wokalistka, która łącząc w swojej muzyce post rockowe i post klasyczne rozwiązania z niekiedy singer-songwriterskim klimatem, innym razem z metalowymi brzmieniami, czaruje i zdobywa uznanie wśród publiczności po obu stronach barykady – zarówno fanów alt-rockowych kołysanek, jak i mocniejszych uderzeń. W 2020 roku wydała swój debiutancki, bardzo dobrze przyjęty krążek – Forever Blue, rok później na rynku ukazały się Songs Of Isolation – owoc pandemicznego przestoju, a jesienią 2022 wypuściła kolejny, doskonały materiał – As The Moon Rest. Na przełomie listopada i grudnia ponownie odwiedziła nasz kraj, w którym zagrała aż 3 koncerty. Przed jednym z nich miałam okazję spotkać się z artystką i zamienić kilka słów. O czym porozmawiałyśmy? Zachęcam do sprawdzenia.

 

Magda Żmudzińska: Jesteśmy teraz w trakcie twojego – nazwijmy to „polskiego etapu” europejskiej trasy koncertowej –grasz dziś wieczorem swój drugi koncert tutaj i jeszcze jeden nadal przed Tobą. Co warto zaznaczyć, nie jest to też twoja pierwsza wizyta w naszym kraju. Lubisz wracać do Polski? Co sądzisz o polskiej publiczności?

 

A.A Williams: Och, oczywiście, jest świetna. To, co bardzo lubię w polskiej publiczności, to to, że okazuje szacunek, ale jednocześnie w pełni się angażuje, wczuwa się w atmosferę, nie stoi bez ruchu, żywo reaguje. Bo wiesz, czasami zdarzają się ludzie, którzy są mocno skupieni na koncercie, ale po prostu stoją bez ruchu, wpatrują się w ciebie i nie wyrażają żadnych uczuć.

 

Ostatecznie zatem nie wiesz, czy im się podobało, czy nie?

 

Dokładnie! I wiesz, nawet jeśli po koncercie mówią: „OMG, to był najlepszy koncert ever”, ja odpowiadam: „Ok, w takim razie, dlaczego się na mnie gapiłeś, jakbym była ekranem telewizora?”. Z drugiej strony są ludzie, którzy są bardzo entuzjastyczni i żwawi, ale jednocześnie też dużo rozmawiają ze sobą, z przyjaciółmi. Polska publiczność znajduje się tak pośrodku – jest pełna szacunku, ale jednocześnie bardzo zaangażowana i naprawdę miło jest dla was grać.

 

Dobrze to słyszeć. Czy wolisz tego typu koncerty, jak na obecnej trasie – małe, przytulne kluby, w okresie jesienno-zimowym czy duże, letnie festiwale?

 

Na każdą imprezę jest czas i miejsce. Festiwale świetnie nadają się do dotarcia do wielu nowych ludzi. Granie w przytulnych klubach jest natomiast bardziej intymne, to zupełnie inny sposób interakcji z publicznością, ponieważ widzisz dokładnie wszystkich i wszyscy jesteście jedną całością. To zupełnie coś innego, uwielbiam to, ale podoba mi się też festiwalowy klimat.

 

Pytam, bo dla mnie słuchanie twojej muzyki – czy to w domu, czy na koncercie – jest bardzo intymnym przeżyciem. Twoja muzyka naprawdę porusza najczulsze struny, wytwarza się tu jaka specyficzna, magiczna atmosfera, swego rodzaju bliskość, jakby jakaś więź pomiędzy tobą a słuchaczem(ami).

 

Bardzo dziękuję!

 

I wiesz – teoretycznie taki klimat pasuje bardziej właśnie do tych małych, klubowych koncertów niż festiwali…

 

Myślę, że dzieje się tak także dlatego, że w klubie jest mniej ludzi i wszystko jest jakby zamknięte w czterech ścianach. Na festiwalach muzyka rozchodzi się, wypełniając całą tę ogromną przestrzeń. Ale jeśli masz dobrego inżyniera dźwięku – a ja jestem w tej kwestii szczęściarą, za co jestem też ogromnie wdzięczna – to on wie, co z tym zrobić, aby w pewnym sensie otoczyć tłum. Nie chodzi o to, aby uderzać w ludzi punktowo, tylko aby ich otoczyć tym dźwiękiem. I my jesteśmy w stanie to zrobić zarówno na małej, jak i tak wielkiej przestrzeni, ale dla publiczności będą to inne doświadczenia. Myślę, że nasza muzyka sprawdza się w obu miejscach. Mam przynajmniej taką nadzieję (śmiech)

 

zdj. materiały prasowe

 

Z całą pewnością. Widziałam cię w tym roku na Download Festivalu, gdzie grałaś swój set w środku niezwykle gorącego, słonecznego dnia, a mimo to udało ci się ponownie wytworzyć ten niesamowity klimat – zgromadziłaś ogromną publiczność i całkowicie ją oczarowałaś.

 

Miło to słyszeć, taki był plan! Lubię śpiewać i występować, ale kiedy wchodzisz na taką scenę, z pewnością czujesz się inaczej. Na festiwalu twoją rolą jest przedstawienie się nowym ludziom, wielu z nich nie ma pojęcia, kim jesteś, przyszli, bo są ciekawi, a może dlatego, że przyciągnął ich na twój set znajomy, albo po prostu znaleźli się pod sceną akurat na twoim secie przypadkiem. Kiedy natomiast grasz koncerty klubowe, twoje nazwisko jest na bilecie, więc ludzie przychodzą, bo jesteś jednym z występujących zespołów i chcą cię zobaczyć. Występowanie na tych dwóch różnych scenach jest jak wychodzenie z myślą o dwóch różnych celach, ale co do samej istoty dawania koncertu, to jest ona taka sama, niezależnie od tego, czy przed tobą stoi jedna osoba, czy 10 000 osób. To zawsze jest tak samo ważne.

 

Jesteś bardzo utalentowaną multiinstrumentalistką, która dość późno zaczęła śpiewać. Co było takim impulsem, który sprawił, że postanowiłaś spróbować się w tej dziedzinie?

 

Zaczęłam grać na gitarze dość późno, początkowo byłam wiolonczelistką i pomyślałam, że ok, skoro umiem grać na wiolonczeli, to opanuję też grę na gitarze. Ale tak naprawdę nie chciałam uczyć się na piosenkach innych ludzi, więc zdecydowałam się napisać kilka własnych. I przy okazji zacząłem śpiewać, bo pomyślałam, że nie mogę komponować utworów bez wokalu. Tym impulsem była więc po prostu nauka gry na instrumencie i pisania piosenek, czego nigdy wcześniej nie robiłam. I to wszystko wydarzyło się bez wielkiego planu bycia piosenkarką, bycia kimkolwiek, było to tylko po to, żeby się spróbować. Ostatecznie jednak uznałam cały ten proces wielce satysfakcjonującym. I odkryłam, że jest to bardzo „uziemiające” (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), dość medytacyjne doświadczenie. I na końcu przerodziło się to w coś, co kocham robić. Zajęło mi to trochę czasu, zanim poczułam się w tym komfortowo. Szczególnie występowanie przed ludźmi.

 

Kiedy poczułaś, że ok, jesteś na to gotowa?

 

Och, niedługo przed pierwszym koncertem (śmiech). Słyszę wyraźnie w swoich nagraniach, że zmieniłam sposób, w jaki śpiewam pomiędzy pierwszą EP-ką a ostatnią płytą. W każdym obszarze – pod względem pewności siebie, mocy mojego głosu, przekazu. Wiesz, ze śpiewaniem jest jak ze wszystkim, jeśli będziesz ćwiczyć, urośniesz, jeśli zaczniesz biegać jutro, może wszystko będzie w porządku, ale za 3 lata prawdopodobnie będziesz jeszcze lepsza. Życie polega na ciągłym doskonaleniu. Więc Bóg jeden wie, jaki będzie mój głos za 5 czy 10 lat. Po prostu staram się być coraz lepsza i śpiewać tak dobrze, jak tylko potrafię. Miejmy nadzieję, że cały czas będę się rozwijać.

 

As The Moon Rest to twój drugi album studyjny. Mówi się, że dla artystów drugie albumy są zawsze trudniejsze do napisania i nagrania niż debiuty – zgodziłabyś się z tym stwierdzeniem?

 

Myślę, że teoria głosi, że przy pierwszym albumie masz całe życie na jego napisanie. W przypadku drugiego albumu masz tylko przerwę między pierwszym a drugim albumem, więc masz jedynie rok lub coś koło tego. Dodałabym, że kiedy piszesz swoją pierwszą płytę, wydajesz ją i przedstawiasz ludziom wyobrażenie o swoim brzmieniu, o tym, co reprezentujesz, co mówisz i jak się z tym czujesz. Kontynuacja czegoś, co poprawi to, co już zrobiłaś, wiąże się z dużą presją. Chcesz to ulepszyć i rozszerzyć to, co zaczęłaś. I przypuszczam, że dla wielu osób jest to niezwykle stresujące. Ludzie też czasami martwią się, często nawet za bardzo, co powiedzą inni, co pomyślą słuchacze.

 

Tak, myślę, że w tym przypadku również jest tak, że jeśli chodzi o twój debiutancki album nikt cię nie zna, więc nikt nie ma wobec ciebie żadnych oczekiwań. Przy drugim krążku ludzie oczekują, że będzie to poniekąd kontynuacja tego, co już od ciebie usłyszeli.

 

Dokładnie! Ale wiesz – ludzie często oceniają cię po debiucie na zasadzie: „ok, już wiem, jak ona brzmi”. A ja mówię wtedy: nie, poczekaj, ta pierwsza płyta, ta EP-ka – to dopiero początek podróży, a nie jej koniec. Od tego momentu stale się rozwijasz. Oczekiwanie, sam pomysł, że drugi album powinien brzmieć tak samo jak pierwszy, to jakieś szaleństwo.

 

Zgadzam się z Tobą, ale zdarza się to dość często, ludzie nie lubią zmian.

 

Dla mnie najważniejsze było upewnienie się, że się rozwijam i że piszę piosenki, które mi się podobają. Nie będę się zbytnio martwić, czy jest wystarczająco głośno, wystarczająco dobrze itp., bo inaczej nigdy bym nie skończyła żadnej płyty. Liczy się dla mnie przede wszystkim to, żebym była zadowolona ze swoich utworów. Tak samo będzie ze wszystkim, co napiszę dalej – moim celem jest być zadowoloną z tego, co robię.

 

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że As The Moon Rest to Forever Blue razy 10. I z całą pewnością jest to duży krok naprzód – zarówno od strony produkcyjnej (od metody DYI do pracy w studiu), muzycznie (bo to znacznie cięższy album), jak i tekstowo (bo od walki ze swoimi niedoskonałościami przechodzisz do ich akceptacji). Jak to wszystko ewoluowało?

 

Płyty są niezwykle interesujące, ponieważ pozwalają obserwować rozwój człowieka. Nawet lepiej niż jakiekolwiek inne media. Można zobaczyć, jak sposób myślenie ludzi zmienia się na przestrzeni czasu. Dla mnie nie było to celowe działanie – napisać płytę skupioną na próbie osiągnięcia pewnego rodzaju samoakceptacji lub przynajmniej jakiejś formy neutralności. Wiesz o co mi chodzi? Nie muszę kochać siebie od jutra, ale nie zamierzam też siebie nienawidzić. Nie usiadłam i nie zdecydowałam się na napisanie albumu, który będzie tak brzmiał. Ale potem zajrzałam do środka i zauważyłem, że ok, w porządku, zmieniłaś się między tymi dwoma okresami i dobrze to widzieć. To pomaga mi w ogóle monitorować swoje postępy. Ale jeśli inni ludzie też to widzą, to super. Jestem człowiekiem i piszę o ludzkich sprawach. Dopóki te piosenki są napisane w sposób ogólny, z którym inni ludzie też mogą się utożsamić – mogą tak to odbierać, że ok, ta piosenka dzisiaj do mnie przemawia – jestem bardzo szczęśliwa. I to jest wszystko, do czego naprawdę zmierzam: chcę sprawić, żeby ludzie coś poczuli.

 

A jeśli chodzi o ewolucję procesu produkcji?

 

W dużej mierze wynikało to z tego, że ze względu na pandemię miałam więcej czasu na prace nad płytą. Oczywiście miało to też związek z budżetem, że go miałam w ogóle, ale przede wszystkim to wszystko wydarzyło się dlatego, że dostałam ten extra time. Chciałam też odkryć rzeczy, których nie miałam okazji wydobyć za pierwszym razem. Tworzenie płyt to zawsze eksperyment, a wiele pomysłów jest śmieciowych i nigdy nikomu ich nie pokazujesz. Zasadniczo zawsze ma się więcej pomysłów niż można zmieścić na albumie.

 

Czy wracasz czasami do tych starych koncepcji?

 

Jak najbardziej! Na przykład Echo to piosenka, którą napisałam podczas nagrywania Forever Blue. Po prostu nie dokończyłam jej wtedy, więc ją zostawiłam. Kiedy zaczęłam pracować nad nowymi piosenkami, wróciłam do niej i zmieniałam ją trochę muzycznie, ale zwrotki i refren pozostały te same.

 

Łatwiej Ci wyrażać emocje poprzez teksty czy poprzez muzykę?

 

Hmm, ciekawe pytanie. Zdecydowanie łatwiej mi wyrazić siebie poprzez muzykę niż poprzez mowę. Jeśli rozmawiam z ludźmi, znacznie trudniej jest mi to robić otwarcie, niż poprzez piosenkę, co może też brzmieć dziwnie, bo w końcu piosenki są bardzo publicznym sposobem na wyrażanie swoich myśli. Ale też i sądzę, że w kontekście samego utworu wiele można wyrazić zupełnie bez słów.

 

 

W czasie pandemii nagrałaś także album z coverami. Jaka historia się za tym kryje? Dlaczego wybrałaś te konkretne kawałki?

 

Kiedy rozpoczynałam projekt, zamieściłam w mediach społecznościowych informację, że zamierzam nagrać w domu i opublikować kilka numerów tylko z pianinem i poprosiłam o sugestie piosenek. Właściwie nie miałam na myśli coverów, myślałem o moich utworach. Ale ludzie zaczęli sugerować Deftones, Nine Inch Nails itp., a ja pomyślałam: ok, to brzmi całkiem interesująco. Zrobiłam pierwszy cover, czyli Creep Radiohead, a potem spisałam wszystkie sugestie, jakie padły i powstała naprawdę ogromna, długa lista setek piosenek. Przeglądałam ją i próbowałam znaleźć utwory, które pasowałyby do mojego głosu, utwory, które współgrałyby tylko z gitarą lub pianinem. I naprawdę chciałam nagrać np. Black Sabbath, ale kiedy rozłożyć ich kawałek na części składowe, nie dzieje się tam zbyt wiele. Jest tu riff i ciągle te same rzeczy, które kręcą się wokół niego, co jest w porządku w kontekście utworu pełnego zespołu, ale gdy go zminimalizować, tak naprawdę nie działa to jak powinno. Kiedy nagrałam jeszcze trzy lub cztery piosenki, moja wytwórnia zasugerowała: „hej, zróbmy z nich pełny album”. Od tego momentu nadal przeglądałam wszystkie sugestie, ale zaczęłam wybierać utwory, które będą pasować do tych, które zostały już nagrane. Wszystkie wybory wynikały z sugestii fanów, więc możesz ich winić, jeśli zestaw ci się nie podoba (śmiech).

 

Ależ właśnie bardzo podoba! A gdybyśmy sobie wyobrazili, że ma powstać płyta z coverami twoich utworów – jak myślisz, kto mógłby je nagrać?

 

Och, to jest dopiero ciekawe i jednocześnie takie trudne pytanie! Niech pomyślę… Kiedy patrzę na piosenki, które piszę, myślę, że prawdopodobnie istnieje całkiem spora ilość materiału źródłowego, który ktoś może wykorzystać i na tej podstawie stworzyć swój własny. Łatwo byłoby mi od razu rzucić Nine Inch Nails, bo wiem, że byłoby po prostu wspaniale i cóż, bardzo ich kocham. Może na przykład taki Health mógłby wziąć melodię i zamienić go w jakiś synth-wave’owy, klubowy banger, to mogłoby być niezłe. Poza tym może ktoś taki jak Björk byłby dobrym wyborem też. Nie wiem, to naprawdę trudne, byłby to wielki zaszczyt, gdyby ktoś wziął te utwory i potraktował je jak swoje. Bo o to właśnie chodzi w robieniu coverów, to nie jest karaoke, bierzesz utwór i dbasz o niego tak, jakbyś go sama stworzyła. I to była najtrudniejsza rzecz w tworzeniu Songs Of Isolation – nie chciałam zniszczyć czyjejś ulubionej piosenki. Chciałem mieć pewność, że traktuję wszystkie te utwory z wystarczającą troską, miłością i szacunkiem. Zatem pomysł, że jakikolwiek znany artysta zrobiłby coś takiego z którymkolwiek z moich numerów, jest już sam w sobie wielkim zaszczytem. A ty jak myślisz, kto mógłby nagrać taki cover?

 

To także dobre pytanie. Chętnie posłuchałabym wszystkich coverów w wykonaniu artystów, o których wspomniałaś. I może na przykład Sleep Token?

 

Och, to by było coś! Ich melodyjność jest po prostu nieziemska.

 

Prawda? Ok, to na sam koniec – jakie masz plany na przyszłość, trasa się skończy i…?

 

Zamierzam wrócić do domu i zacząć pisać nowe piosenki. Trudno mi to robić, kiedy jestem w trasie, bo codzienny grafik jest bardzo napięty. Ciężko jest skupić się wtedy na czymkolwiek innym. Usiądę wygodnie, włączę ogrzewanie i zacznę tworzyć. Bez ciśnienia. Myślę, że najgorszą rzeczą jest próba pisania pod presją czasu.

 

A masz już jakieś plany koncertowe lub festiwalowe?

 

Nie mam jeszcze konkretnych planów i dat na rok 2024, więc nie mam pojęcia, co się wydarzy, ale kiedy tylko się dowiem, wy też na pewno o nich usłyszycie.

 

Wyczekujemy zatem z niecierpliwością! 

 

Rozmawiała Magda Żmudzińska

 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

 

ENGLISH VERSION:

 

A.A. Williams is a British multi-instrumentalist and vocalist who by combining post-rock and post-classical music with a singer-songwriter vibe in some songs, and metal sound in others, charms and gains recognition among audiences on both sides of the barricade – alt-rock lullabies and stronger beats fans. In 2020, she released her very well-received debut- Forever Blue, a year later Songs Of Isolation – the pandemic slow- and lock-down side effect – was released, and in the fall of 2022 she released another excellent album – As The Moon Rest. At the turn of November and December she visited our country again, where she played 3 concerts. Before one of them, I had the opportunity to meet Alex and chat a little bit. What did we talk about? I encourage you to check it out.

 We are now in the middle of yours – let’s say “Polish leg” of European tour – as you are playing tonight your second concert here and one more is still ahead of you. And, what is worth to note it, it’s not your first visit in our country. Do you like to come back to Poland? What do you think about Polish audience?

 

Oh of course, they are great. What is cool about the polish audience is they are respectful but at the same time they fully get into it, they feel the vibe, they are moving and reacting lively. Because you know, sometimes you get the people who are paying attention very much but just standing there, staring at you and don’t express and feelings.

 

So in the end you don’t know whether they liked it or not?

 

Exactly! And you know, even if they are saying after the concert that: “OMG, it was the best gig ever” I’m like “Ok, so why did you stare at me like I’m a tv screen?”. And on the other side you have guys that they are very enthusiastic and very much moving but at the same time they very much chat. Polish audience is kind a down the middle, respectful but involved, and it is really nice to play for you.

 

Good to hear that. Do you prefer this kind of concerts, like on current tour – small, cozy clubs, in fall/winter period or big summer festivals?

 

There is a time and place for every kind of venue. Festivals are great for reaching a lot of new people, but playing in some cozy clubs is more intimate, it’s completely different way of interacting with the crowd, because you can see everybody and you move as a kind of one unit. It’s a completely different thing and I totally love it, but I also do like the festivals vibe.

 

I’m asking because to me listening to your music – no matter if it’s in home or at the concert  – is very intimate experience. Your music really touch the souls and you create this specific magical atmosphere, some kind od closeness, there is some bond between you and the listener(s).

 

Thank you so much!

 

And you know – in theory it fits more to small concerts than festivals…

 

I think it’s also because in club you have less people, and everything is kind a closed in four walls. At festivals music expands to fill the space. But, if you’ve got a good sound engineer, which I’m very grateful to have, they know what to do with that to make a kind of envelop the crowd. It’s not just kind of pointing the people, it’s kind of wrapping them of the sound. We can do it as well in small, as a big place, and it’s a different experience to you as an audience, but the music works in both places I think. Hopefully (laugh)

 

 

Surely it does. I saw you this year at Download Festival, you had your set in the middle of extremely hot, sunny day and still you made it – you gathered huge audience and enchant it, totally.

 

Good to hear, that was the plan! I enjoy singing and performing and you get a different feeling when you walk on the stage like that for sure. At festival your role is to introduce yourself to new people, a lot of them has no idea who you are, they came because they are curious or maybe because their friend attracted there or just they step in accidentally. And when you play in clubs like this, your name is on the ticket, so people come because you are one of the bands performing and they want to see you specifically. So going on these two different stages is like going with two different goals in mind, but actually performing is the same, no matter if there’s one person or 10 000 people in front of you.  It is all important.

 

You are very talented multi-instrumentalist, who start to sing quite late. What was the impulse to try yourself in this area?

 

I started to play the guitar quite late, I was a cellist at first and I thought that ok, if I can play cello then I will figure out the guitar as well. But I didn’t really want to learn other people songs, so I decided to write some own ones. And in the process I began to sing, because I thought that I cannot write songs with no singing. So it was just in the way of learning instrument and learning songwriting, which I’ve never done before. And with no grand design to be a singer, to be anything, just to try. In the end I found this process very enjoyable. And I found that it was very kind of grounding, quite meditative experience. Eventually it turned into something that I love to do. It took a while to me to feel comfortable in it. Especially doing it in front of people, that took a long time to be ok with that.

 

And what made you feel like that ok, I’m ready to do that?

 

Oh, not long before first gig (laugh). I still hear in the recordings I’ve made the difference in the way I sing between first EP and the last record. In every area –  in terms of the confidence, in terms of power of my voice, the delivery. You know, like anything, if you practice you grew, if you are going to start to run tomorrow you might be ok, but in 3 years’ time you would be probably better. Life is all about constant improvement. So God knows what my voice will be in 5 or 10 years’ time. I just keep trying push myself to be better and sing as well as I can. Hopefully, it will improve.

 

As The Moon Rest is your second studio album. They say that for artists second albums are always more difficult to write and record than debuts – would you agree with this?

 

I think the theory goes that with your first album you have your whole life for writing the songs for it. For your second album you only have the gap between album one and album two, so you got one year or whatever. I would add that when you write your first record, you put it out and get people an idea of your sound, what you represent, what you say, how you make it feel. And to follow up that with something that improves what you have already done is a big pressure. You want to make it better and to expand what you have started. And I suppose people find it incredibly stressful. Also people worry sometimes, often even too much, what other people will say, what listeners going to think.

 

Yes, I think the case here is also that with your debut album no one knows you so no one has any expectations. With second one people expect that it will continue of what they already heard from you.

 

Exactly! But you know – people often judge you after your debut like: “ok, I already know what she sounds like.” And I’d say: no, hang on, that first record, that EP – this is just the beginning of the journey, not the end. From there you are developing constantly. The idea that your second album should sounds like your first is crazy.

 

I agree with you, but it happens quite often, people don’t like changes.

 

For me the main focus was to make sure that it was doing the development and that I was writing songs I liked.  I’m not going to worry too much about is it loud enough, good enough etc. because otherwise you’ll never finish. For me it was all about just being happy with my songs, that’s most important. Same with anything next that I’ll write – it’s my goal to be happy with what I’m doing.

 

You said in one of the interviews that As The Moon Rest is 10 times Forever Blue.  And surely it is a big step forward –  both production-side  (from DYI to working in the studio), musically, because it is a much heavier album, and lyrically, because you move from fighting your imperfections to accepting them. How did this evolve?

 

Records are interesting because they are way of watching of development of the person. Even better than any other media. You could see how mindset of human change across time periods. For me it wasn’t a case of deliberately writing record focused on trying to come to some sort of self-acceptance or at least some form of neutrality. Do you know what I mean? I don’t need to love myself from tomorrow but I’m not going to hate me neither. I didn’t seat down and decide to write an album that sounds like that, but then I looked at in and noticed ok, fair enough, you’ve changed between these two times and that’s a good thing to see. It’s an easy way of me looking on my own progress. But I suppose if other people see that too that’s cool. I’m a human person writing about human things. As long as those songs are kind of written in general way, that other people also can relate, can think ok, I feel that way today, that song speaks to me today, I’m very happy. And that’s all I really aim for, it’s to make people feel something.

 

And regarding production process?

 

A lot of it came from the fact that I had more time to create the record because it was the pandemic.  Of course it was also related to the budget, that I had it, but it was all also because that I had the luxury of an extra time. And I wanted to explore things I didn’t have a chance to explore at first time. Making records is always an experiment and a lot of ideas are rubbish and you never show them to anybody. Basically there are always more ideas than you can get it to a record.

 

Do you come back sometimes to some old ideas?

 

Absolutely! The Echo song is the song I wrote when I was recording Forever Blue. I just didn’t finish it at that time, so I left it. When I was starting to work with new songs I came back to it and changed it a little bit musically, but the verses and the chorus are the same.

 

Do you find it easier to express emotions through lyrics or music?

 

Hmm, that’s the interesting one. I definitely find it easier to express myself through the music than through speech. If I’m talking to people, I find it much harder to do that openly, than I do it through the song, which is interesting, because songs are very public ways of doing that. And within the context of the song itself I think you can express a lot without words.

 

 

During pandemic you recorded also the cover album. What is the story behind it? Why did you choose these particular songs?

 

When I started the project I posted on my social media that I’m going to do some videos with piano at home and I asked for songs suggestions. I didn’t actually mean covers, I thought about my songs. But people started suggesting Deftones, Nine Inch Nails etc. and I was like: ok, that sound interesting. I did the first one which was Creep by Radiohead and then I wrote down all the suggestions, and it was really big, long list of hundreds and hundreds songs. Basically I went through it and tried to find songs that worked with my voice, songs that would work with just the guitar or piano. I really wanted to do Black Sabbath, but when you take that down to its component parts there’s nothing very much going on there. There’s a riff and the same things going on and on around this, which is fine in the context of full band song, but when you minimize it, doesn’t really work. When I recorded three or four more songs my label suggested: “hey, let’s make full album with these ones.” So from that point I still looked at all the suggestions but started to choose songs that will fit to those which were already recorded. All the choices came from fans suggestions so you can blame them, if you don’t like it (laugh)

 

I love it! And if we imagined that there would be an album with covers of your songs – what do you think, who could record them?

 

Oh, that’s interesting but so hard at the same time! Let me think… If I look at the songs that I write I think there’s probably quite a good amount of source material for someone to take it and make it their own. It would be easy for me to immediately go with Nine Inch Nails, because I know it would be just great and oh, I love them so much. Maybe someone like Health would be kind of cool, to take melodic source material and turn it into some kind of synth wave, club banger, that would be pretty awesome. Also, maybe someone like Björk would be cool. I do not know, it’s so hard, it would be such an honor if anybody take those tracks and treat them as their own. That’s the point of doing covers, it’s not karaoke, you take the song and care for it as if you made it. And this was the hardest thing of making Songs Of Isolation –  I didn’t want to wreck someone’s favorite song. I wanted to make sure that I treat them with enough care, love and respect. So the idea that any kind of well-known artist would do that to my song is itself really a great honor. I would be happy to see what  anybody would come off with. Who do you think could make that cover?

 

That’s a good question as well. I would love to hear all the covers performed by artists you mentioned. But maybe also by Sleep Token?

 

Oh, that would be pretty good! Their melodies are just insane.

 

Right? And what are  your plans for the future, when tour is over?

 

Mainly I’m just going to get back home and start writing new songs again, I find it hard to write when I’m on tour, just because schedule is so busy every day. It is hard to focus on anything else. I’m going to get cozy, put the heat on and start to create. No pressure. I think the worst thing is when you try to write under the time restrictions.

 

And any concert or festival plans?

 

No specific plans and dates for 2024 so I’ve no idea what will happen, but when I will know, you will know, for sure.

 

Looking forward to!

 

Magda Żmudzińska

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz