IKS

T. Love –„Hau! Hau!” [Recenzja], dystr: Universal Music Polska

tlove-hau-hau-recenzja

Można byłoby napisać, że 40 lat minęło jak jeden dzień. W tym roku T. Love, zdecydowanie jeden z najważniejszych i najpopularniejszych zespołów w naszym kraju, obchodzi okrągły jubileusz. W związku z tym, Muniek Staszczyk postanowił – po kilku latach nieobecności – powrócić z grupą na scenę. Mógł pójść, w związku z tym, na łatwiznę – ruszyć np. we wspominkową i nostalgiczną trasę koncertową, a przy okazji wydać kolejnego „debeściaka”, albo inne wydawnictwo symfoniczne. Muniek wybrał jednak inną drogę. Nie dość, że na rynku ukazał się kolejny studyjny album, to w dodatku nagrany w składzie (Staszczyk-Benedek-Polak-Perkowski-Nazimek), który odpowiada za legendarnego „Kinga” z 1992 roku, czyli płytę uznawaną powszechnie za najlepszą w dorobku T. Love. Ona również ma swoje święto – trzydzieste urodziny to przecież nie przelewki.

Powrót do składu gitarzysty Jana Benedka, który odpowiada za muzykę na „Hau! Hau!”, mógł zwiastować, że na następcy „T. Love” z 2016 roku pojawi się jeszcze więcej drapieżnego pierwiastka rock’n’rollowego. Słuchacze, którzy na to mocno liczyli, po przesłuchaniu mogą się czuć trochę zawiedzeni. Zresztą pierwszy singiel „Pochodnia”, w którym w refrenie Muńka wspiera Kasia Sienkiewicz z Kwiatu Jabłoni, świadczył o tym, że lżejszych, popowych – w dobrym tego słowa znaczeniu – utworów na „Hau! Hau!” nie zabraknie. Słychać tu doskonale echa The Cure z najbardziej przebojowego okresu. Nic więc dziwnego, że akurat „Pochodnię” wybrano do promocji.
 
Apetyt na „Hau! Hau!” rozbudziła, w moim przypadku, jeszcze mocniej „Ponura żniwiarka”, która bez problemu mogłaby się znaleźć na bardzo lubianym przeze mnie podwójnym albumie „Old is Gold”. Muniek i spółka w estetyce mrocznego bluesa (czy tylko mnie całość kojarzy się z „Personal Jesus” Depeche Mode?) sprawdzają się doskonale. Ozdobą tego utworu jest partia Andrzeja Smolika, który zagrał na harmonijce ustnej. „Żniwiarka” to zresztą mój faworyt z całego „Hau! Hau!”, które jest… dość krótkim wydawnictwem.
 
Fani, po takiej przerwie, zapewne byli wygłodniali, zespół zaproponował zaledwie 35 minut premierowej muzyki. Nie powiedziałbym jednak, że to była błędna decyzja. W pędzącym obecnie na złamanie karku świecie, można powiedzieć, że jest to odpowiednia dawka.
 

Muzycy T. Love od samego początku „Hau! Hau!”, czyli utworu „Ja ciebie kocham” (notabene wskazany na trzeci singiel), ustalają własne zasady i nie zamierzają się dostosować do panujących mód. Niewłaściwym byłoby jednak stwierdzenie, że odcinają kupony. Wszystkie inspiracje muzyków zostały odpowiednio przefiltrowane i dostosowane do współczesnych realiów.

Miłośnicy rockowego pazura ucieszą się z pewnością z numeru tytułowego ze skandowanym refrenem. Ma on dużą szansę zagościć na stałe w koncertowej setliście. Lekko stonesowo robi się w „Trzy czwarte” (tu warto zwrócić uwagę także na mistrzowskie wejścia saksofonu). Mnóstwo na „Hau! Hau!” odnajdziemy odwołań do lat osiemdziesiątych. Oprócz wspomnianej już „Pochodni”, do tego worka można byłoby wrzucić np. „XYZ” czy „Deszcz” z dość ponurym tekstem oraz partią trąbki. Wyjątkowy jest „Tomek”, który Muniek zadedykował swojemu tacie, który zmarł kilka miesięcy temu („Dzięki za rzeczy dobre i złe/Ojciec rozumie, a Tomek to wie/Zrzucił koronę, gdy miał 86/Życie to jazda, czy też tego chcesz”). Wspomnieć wypada także o „Tutto Benne”, który swoją bardzo dobrą zwrotką ubarwił raper Sokół.
 
Przejdźmy teraz do warstwy tekstowej, które powstawały w 2020 i 2021, czyli w czasie pandemicznym (początki tego okresu dobrze opisuje „Ja ciebie kocham” – „Popatrz na światła miasta nie ma nikogo pusto jest/Samotnie w swoich bunkrach dziś wszyscy oswajają śmierć”). Muniek jest doskonałym obserwatorem – to wiadomo nie od dziś. Dlatego, jak sam określa to w wywiadach promocyjnych, mamy do czynienia na „Hau! Hau!” z „pocztówką ze współczesności”, która, co nie będzie zaskoczeniem, nie jest zbyt optymistyczna. Reprezentatywnym przykładem jest „Tutto Benne” – „Herosi pustosłowia dziś rządzą/Produkcja liter głupich filmów i nut/Wrażliwy człowiek musi schować się w norze/A gwiazdy się wkrótce wypalą jak knot”. Muniek jeszcze ostrzej i bardziej bezpośrednio wypowiada się w kompozycji tytułowej.
 

Czy „Hau! Hau!” zapisze się złotymi zgłoskami w historii polskiej muzyki, tak jak chociażby „King”? W to wątpię, choć najnowsze wydawnictwo od T. Love mnie nie zawiodło. Po cichu liczyłem, że trochę więcej rockowego pazura pokażą muzycy. Tak się jednak ostatecznie nie stało, co wpłynęło na delikatne obniżenie końcowej oceny.

Najważniejsze, że zespół powrócił i mam nadzieję, że na kolejny album nie będziemy musieli tak długo czekać. I że nagra go ten sam skład. Muniek z Jankiem Benedkiem rozumieją się w końcu bez słów. Są oni polskim odpowiednikiem duetu Mick Jagger-Keith Richards. Jako fan T. Love, jestem więc bardzo głodny kolejnych utworów firmowanych przez ten tandem.
 
Ocena (w skali od 1 do 10) 7 piesków 🐕🐕🐕🐕🐕🐕🐕
 

Szymon Bijak

 
P.S. 22 maja, w Arenie Gliwice, odbędzie się urodzinowy koncert zespołu T. Love. Na scenie wystąpią także zaproszeni goście – Daria Zawiałow oraz Tomasz Organek. Relacja z tego wydarzenia pojawi się na naszej stronie.
Lista utworów:
1. Ja Ciebie Kocham
2. XYZ
3. Tomek
4. Pochodnia
5. Tutto Bene
6. Deszcz
7. Hau! Hau!
8. Trzy Czwarte
9. Ponura Zniwiarka
10. Ziemia Obiecana
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz