IKS

Red Hot Chilli Peppers – „Unlimited Love” [Recenzja], dystr. Warner Music Poland

red-hot-chilli-peppers-unlimited-love-recenzja

Kiedy 15 grudnia 2019 roku, świat obiegła informacja, że do Red Hot Chilli Peppers powraca John Frusciante, wszyscy fani „papryczek” dostali wypieków na twarzy, lekkiej palpitacji serca i zaczęli prześcigać się w domysłach, czy nowy album będzie miał jakość „Blood Sugar Sex Magic”, „Californication” a może „Stadium Arcadium”. Absolutnie nie mam nic do Josha Klinghoffera i dwóch ostatnich płyt nagranych z nim jako wioślarzem, ale to jednak nie była ta sama liga co Fru. Po prawie dwóch i pół roku po ogłoszeniu wiadomości o powrocie Johna, dostajemy efekt końcowy, w postaci albumu „Unlimited Love” i okazuje się, że ten balonik był jednak ciutkę zbyt mocno napompowany.

Jak każdy fan „papryczek” wie, Frusciante do składu dołączył w 1988 roku po śmierci Hillela Slovaka. Zespół miał już na koncie trzy płyty i jaką taką rozpoznawalność. To jednak z nim w składzie Red Hoci nagrali te najbardziej klasyczne pozycje „Mother’s Milk”, „Blood Sugar Sex Magik” i „Californication” oraz dobre, ale jednak mniej udane „By the Way” oraz „Stadium Arcadium”, pozwól więc Czytelniku, że przy porównaniach będę się głównie posiłkował tymi albumami. Każdy fan zespołu wie również, że Frusciante już raz odszedł z grupy, by po pierwszym powrocie nagrać z chłopakami kapitalny album „Californication”. Nie może więc nikogo dziwić postawa fanów, którzy naprawdę wiele obiecywali sobie po nowych dźwiękach tej kalifornijskiej grupy. Do tego producentem płyty ponownie został Rick Rubin. Świat czekał, czekał i wreszcie się doczekał.
 
Wcześniej jednak zaczęły pojawiać się pierwsze single. Na początek dostaliśmy „Black Summer”, maksymalnie redhotowy kawałek w klimatach utworów ze… „Stadium Arcadium”, początkowo spokojny, w lekko irlandzkim klimacie przeradza się w typowy hymn jakich zespół w swojej karierze nagrał wiele, z naprawdę fajowskim solo gitarowym. Niestety dwa kolejne single były dość średnie. O ile funkujący „Poster Child” jeszcze jako tako się broni, to mdła ballada „Not the One” nie nastrajała optymistycznie przed ukazaniem się całej płyty. Wreszcie nadszedł ten dzień i 1 kwietnia 2022 roku dostajemy cały album. Siedemnaście utworów. Ponad 70 minut muzyki. Wypasione, muzyczne danie.
 
Nie będę omawiał każdego utworu z osobna. Na pewno, w pierwszej kolejności, na uwagę zasługuje „Aquatic Mouth Dance” w lekko jazzowej aranżacji, z wyrazistą partią basu i… dęciakami. Naprawdę fajnie buja. Bardzo przebojowy jest funkowy „She’s a Lover” z bardzo nośnym refrenem. Ciekawie zostały wykorzystane klawisze w „Bastards of Light”, a przecież ten instrument wcale nie jest taki oczywisty w przypadku tego zespołu. Broni się również ballada „Veronica”.
 
To co najlepsze dostajemy jednak na zakończenie w postaci trzech ostatnich kompozycji. „Let’em Cry” jest utworem, którego vibe mocno osadzony jest w czasach „The Umplift Mofo Party Plan” – groove, trąbka, bujający basik Flea – tutaj wszystko naprawdę się zgadza, a na twarzach pojawia się wielki, niczym kalifornijskie słońce, uśmiech. Zaraz po nim zespół serwuje najlepszy utwór na płycie. „Heavy Wing” zaczyna się podniośle jednak spokojne zwrotki z czasem przechodzą w dynamiczny refren, w którym wokalnie udziela się Frusciante. Do tego gitarzysta szyje kolejne rewelacyjne solo. Ten kawałek to będzie prawdziwa koncertowa petarda. Tak! To zdecydowanie najlepszy fragment płyty. Na zakończenie dostajemy utwór, który jest skrzyżowaniem „Porcelain” i „Road Trippin’”. „Tangelo” jest najpiękniejszą balladą na „Unlimited Live” i myślę, ze wielokrotnie będę do niej wracał.
 
Reszta utworów jest niestety… średnia. Kilka z nich spokojnie mogłoby pretendować do miana „B -side’ów”. Oczywiście skala ich „średniości” jest różna, żaden jednak nie wyróżnia się na płycie, a już na pewno nie wyróżnia się na tle wcześniejszych dokonań „papryczek”. Warstwa tekstowa to typowe rozkminki Kiedisa zorientowane głównie na relacje damsko-męskie oraz troskę o planetę (ten temat szczególnie w ostatnim czasie jest u tekściarzy nagminny, ale przecież nie ma się co dziwić) .
 

Reasumując z dzikiego, namiętnego zespołu z czasów „Blood Sugar Sex Magic” nie zostało już nic. Mamy do czynienia z panami muzykami, którzy jeżdżą limuzynami, latają wielkimi odrzutowcami, czy też wprowadzają do swojego krwiobiegu ozon niwelujący skutki niezbyt zdrowego, wcześniejszego trybu życia (zachęcam do przeczytania biografii wokalisty o tytule „Blizna” ). Na pewno nie można odmówić im też umiejętności operowania instrumentami muzycznymi (no może poza Kiedisem, którego wokal nigdy do wybitnych instrumentów nie należał). Te oczywiście są na najwyższym poziomie. Flea, John Frusciante i Chad Smith to prawdziwe kozaki w swoim fachu i absolutnie nie zamierzam tego kwestionować.

Pisałem o braku dzikości i namiętności. Na najnowszej płycie brakuje niestety również przebojowości znanej z płyt „By the Way” i „Stadium Arcadium”. Na każdym kroku słychać, iż spotkał się zespół złożony z czterech wyjadaczy, którzy stracili zęby (niektórzy dosłownie) na rock’n’rollowych graniu. Panowie postanowili nagrać album odnoszący się do różnych etapów twórczości ich zespołu. Niestety jakościowo te utwory nie dorównują tym najbardziej klasycznym.
 
„Unlimited Love” to nie jest też oczywiście płyta zła. Z każdym odsłuchem zyskuje na jakości. Fajnie, że powstała, szczególnie w klasycznym składzie. Nie wnosi jednak żadnego powiewu świeżości do dyskografii „papryczek” i na pewno nie będzie zaliczana do najważniejszych dokonań grupy. Przyjemnie się jej słucha i… tyle. Świat czekał, czekał i kiedy wreszcie się ukazała, z ekscytacji, którą czułem przed jej wydaniem, pozostało jedynie – jak to napisał onegdaj poeta Jacek Podsiadło – uniesienie brwi, ze wzruszeń – wzruszenie ramionami.
 
Ocena (w skali od 1 do 10) 7  niezbyt ostrych chilli papryczek
🌶️🌶️🌶️🌶️🌶️🌶️🌶️
 

Mariusz Jagiełło

 
Tracklist:
Black Summer
Here Ever After
Aquatic Mouth Dance
Not the One
Poster Child
The Great Apes
It’s Only Natural
She’s A Lover
These Are The Ways
Whatchu Thinkin’
Bastards of Light
White Braids & Pillow Chair
One Way Traffic
Veronica
Let ‘Em Cry
The Heavy Wing
Tangelo
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz