IKS

Raz, Dwa, Trzy, Teatr Szekspirowski, Gdańsk, 29.10.2022 [Relacja]

..z każdym kolejnym muzycznym wydarzeniem, w którym mam przyjemność brać udział, utwierdzam się w przekonaniu, że Gdański Teatr Szekspirowski to najlepsze koncertowe miejsce na mapie Trójmiasta. Powody są dwa. Pierwszy – bardzo kameralna przestrzeń, nie czuć w niej natłoku ludzi i ich oddechów na karku, co stwarza możliwość skupienia się na sztuce i jej przeżywaniu w spokojnych okolicznościach. Drugi – to akustyka otoczenia. Drewno, drewno, wszędzie drewno i grube zasłony – to elementy wystroju znacząco wpływające na odbiór i estetykę brzmienia, obok, rzecz jasna, solidnego akustyka, który sprawuje pieczę nad konsolą, suwakami i częstotliwościami.  Kolejny raz o powyższych cechach przekonałem się 29 października udając się do GTS-u na koncert zespołu Raz, Dwa, Trzy, występującego już od ponad trzech dekad na scenach w całym kraju.

 

Sztuka muzyczna rozpoczęła się kilka minut po godzinie 20 i wypełniła konstrukcję Teatru na grubo ponad półtorej godziny, podczas której zespół pod przewodnictwem Adama Nowaka zabrał słuchaczy w odmęty poezji ubiegłego wieku, a mianowicie do treści tworzonych przez Agnieszkę Osiecką i Wojciecha Młynarskiego. To był idealny sposób na odchamienie się (proszę wybaczyć ten frazes), bo nic tak nie koi moich myśli jak dobra muzyka i odrobina wierszy. Zanim panowie zaczęli występ, Nowak zapowiedział, że będzie nie tylko gitarzystą i wokalistą, ale również narratorem całej historii, której fabuła budowała się z utworu na utwór, a jednym z jej głównych niecielesnych bohaterów było wszechobecne fatum.

 

Pierwszy utwór – „Kołysanka dla okruszka” skomponowana przez Seweryna Krajewskiego do słów wspomnianej wyżej warszawskiej poetki – zrobił na mnie niemałe wrażenie. I zupełnie nie chodzi o wirtuozerię, czy raczej w tym wypadku jej brak (i to absolutnie nic złego), ale o czyste,  szczere emocje zawarte w warstwie tekstowej, w której podmiot liryczny śpiewa kołysankę i próbuje chociaż na moment zamrozić czas, by ta konkretna chwila nie ulotniła się zbyt szybko. Wokalista Raz, Dwa, Trzy wielokrotnie mówił ze sceny, że zarówno Osiecka, jak i Młynarski potrafili niezwykle sprawnym okiem obserwować i notować otaczające ich realia. Umieli nazywać wielkie rzeczy prostymi słowami i było to słychać z każdej piosenki, jaka popłynęła z głośników tego wieczoru. Kolejna kompozycja była przeskokiem w historii o dobre kilka dekad, do chwili, gdy bohaterowie opowieści są już dorośli i w swojej relacji zdążyli przeżyć dobre i gorzkie momenty. W tym wypadku wiersz Młynarskiego „Piosenka Starych Kochanków” był pretekstem do stworzenia aranżacji przez występujący w Teatrze zespół. Instrumentalnie to rozbudowana struktura, której napięcie budowane jest przez gitary rytmiczne i akordeon, a solówka na końcu w mojej ocenie jest jedną z najbardziej wyrafinowanych, jakie słyszałem w polskiej muzyce rockowej. Na żywo brzmiała jeszcze lepiej. W trakcie koncertu zostały zaprezentowane jeszcze między innymi „Oczy tej małej”, „Uciekaj moje serce” (Mark Knopfler nie powstydziłby się takiej gitary!), „Okularnicy”, „Co każdy chłopiec powinien wiedzieć”, czy „Nie ma jak u mamy”. Po wykonaniu tego ostatniego utworu Nowak powiedział, że Młynarski potrafił w tak krótkim tekście zawrzeć kilka istotnych prawd, o których dziś zwyczajnie potrafimy zapominać. Bohaterowie historii, której wątki odkrywały kolejne pozycje z setlisty, wrócili do bezpiecznego miejsca, jakim był matczyny dom. Kto temu zaprzeczy. Nie zabrakło również takich klasyków jak choćby „Gaj” (w głowie nadal siedzi mi wykonanie tego numeru z 1977 roku, gdy w duecie prezentowali go Maryla Rodowicz i Marek Grechuta) oraz „Czy te oczy mogą kłamać”, w trakcie którego nie mogłem przestać wsłuchiwać się w tony gitary. Mimo że nie do końca przepadam za tym utworem (chyba przez te chórki w refrenie) to solówka, ilekroć bym ją słyszał, robi na mnie piorunujące wrażenie, bo brzmi jak Santana i jego taniec palców po gryfie. „Absolutnie”, ostatnia kompozycja zagrana do tekstu Młynarskiego, pobudziła obecnych w Teatrze słuchaczy do wygenerowania głośnych oklasków, którym nie było końca przez kilka chwil, gdy muzycy zeszli ze sceny przy gasnących światłach reflektorów.

 

Adam Nowak w czasie muzycznego spektaklu nie szczędził słów, był dygresyjny, świetnie wypadając w roli przewodnika po nostalgicznej i emocjonalnej wędrówce bohaterów, którzy nieustannie stawali oko w oko z nieubłaganym fatum. W przemyślany sposób, bazując na treściach Osieckiej i Młynarskiego wraz z zespołem opowiedział sporą część życiorysu nie tylko swojego, ale śmiało mogę zaryzykować stwierdzenie, większości osób zgromadzonych na publiczności. Gdyby tak zajść w głowę na dłuższą sekundę, cofnąć się do chwil minionych, rzeczywiście sam mógłbym wiele z tych scenariuszy przywołać. Dowodzi to, że poezja dwójki warszawskich autorów  jest ponadczasowa i prostymi słowami w dobitny sposób opowiada życie zwykłych ludzi, a to właśnie te historie są najciekawsze i najbliższe prawdy. Muzycznie uczta dla uszu. Szczególne podziękowania za gitarę pana Jarka Trelińskiego i trąbkę Tadeusza Kulasa. Była to ogromna przyjemność usłyszeć zielonogórzan w świetnej formie i – oby do usłyszenia ponownie.

 

W refleksji i zadumie na drewnianej ławce bocznej nawy dumał Błażej Obiała.

 

Setlista:

  1. Kołysanka dla okruszka
  2. Piosenka starych kochanków
  3. Oczy tej małej
  4. Uciekaj serce moje
  5. Nie ma jak u mamy
  6. Okularnicy
  7. Wanka Morozow
  8. La valse du mal
  9. Co każdy chłopiec powinien wiedzieć
  10. Bynajmniej
  11. Kiedy mnie już nie będzie
  12. Czy te oczy mogą kłamać?
  13. Jesteśmy na wczasach
  14. Gaj
  15. Absolutnie


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz