IKS

Patrycja Kosiarkiewicz [Rozmowa]

patrycja-kosiarkiewicz

Nazywana „mistrzynią pozytywnych emocji” i „gwiazdą piosenki liryczno – optymistycznej” Patrycja Kosiarkiewicz nie jest już tą samą dziewczyną, której utwory – delikatne, pełne ciepła kompozycje, zaliczające się dziś już do klasyków polskiej muzyki popowej ostatniej dekady XX wieku – w latach 90. (czasach, gdy zaczynała swoją karierę) grane były przez większość stacji radiowych w Polsce. Z artystką, która obecna jest na naszej rodzimej scenie muzycznej od przeszło dwóch dekad (mimo że czasem – wydawać by się mogło – usuwa się w jej cień) porozmawialiśmy o dojrzewaniu, poszukiwaniu własnej drogi, procesach twórczych, o jej ostatnim, dwupłytowym wydawnictwie, które na rynku ukazało się 24 czerwca, a także o autorskim kursie „PISZ LEPIEJ”, który uruchomiła w kwietniu b.r.

 

Magdalena Żmudzińska: Kiedy poczułaś, że swoją przyszłość chcesz związać z muzyką?

Patrycja Kosiarkiewicz: Po maturze. Choć wtedy nie miałam jeszcze jasnej wizji tego jak ta przyszłość ma wyglądać. Ale zaczęłam śpiewać w pierwszym zespole, potem w kolejnym. To był początek lat 90 tych, boom na wszystko co zachodnie, szoł-biznes pukał do drzwi, a my uczyliśmy się go niezdarnie, systemem chałupniczym. Byłam, i wtedy i przez wiele następnych lat, dość nieśmiałą dziewczyną, która przepraszała, że żyje. A świat na ogół podbijają adresaci przeprosin, nie ci co przepraszają. (śmiech)

 

MŻ: W latach 90. wydałaś dwie bardzo dobrze przyjęte płyty solowe, po czym wycofałaś się z nagrywania dalszych materiałów (pod własnym nazwiskiem) na 7 lat. W 2005 roku powróciłaś z albumem „Rocznik ‘72”, po czym ponownie na 6 lat odłożyłaś na bok kwestię kolejnych solowych krążków. Powróciłaś w 2011 roku, w 2013 wydałaś jeszcze jedną płytę i znów, na kolejnych 7 lat, słuch o Patrycji Kosiarkiewicz solo zaginął. Możemy więc zauważyć tu pewną cykliczność. I tu zmierzam do zadania Ci dwóch pytań – pierwsze, bardziej prozaiczne – mam wielką nadzieję, że na kolejne materiały nie przyjdzie nam czekać ponownie 7 wiosen? I drugie, bardziej filozoficzne – mówi się, że charakter człowieka zmienia się w mniej więcej takich właśnie odstępach czasowych. Czy rzeczywiście jest tak, że wydanie każdej z tych płyt towarzyszyło Ci w jakichś ważnych/przełomowych momentach w życiu? Łączyło się z pewnymi zmianami, z – w pewnym sensie – odkrywaniem siebie na nowo?

PK: Nie wiem czy przełomowych, może. Nie oddaję się tak odległym retrospekcjom. Słuch ginął, bo miałam za małą siłę przebicia, choć tworzyłam, nagrywałam. Nie byłam jednak wystarczająco konsekwentna w działaniu, bardzo się przywiązywałam, zupełnie niepotrzebnie, do własnej wizji. Gdy coś szło nie tak, długo opłakiwałam stratę, zamiast po prostu zostawiać rzeczy za sobą i iść dalej. To był taki zaciągnięty hamulec ręczny. Bardzo nad tym teraz pracuję. Pamiętam, jak któregoś razu strasznie rozpaczałam z powodu jakiejś piosenki, w którą wierzyłam, a która przepadła. Co to była za piosenka, za Boga nie pamiętam. (śmiech) Tatuś mnie wtedy zapytał: ale córeczko, czy to jest ostatnia piosenka jaką napisałaś? Niby oczywiste, ale nie umiałam wtedy tego zrozumieć. Co do tych siedmiu tłustych / chudych lat, bo do tego, zdaje się nawiązujesz, to raczej postrzegam życie jako nieustanne pasmo udręk. (śmiech) Natomiast opowiadam o tym moim kursantom, że do zmiany potrzebne są dwie rzeczy: gotowość i odwaga. Gotowość jest wtedy, gdy twój prywatny Rubikon zostaje przekroczony i z tym jest taki problem, że nie da się tego przyspieszyć, bo to przychodzi kiedy ma przyjść i ani chwili wcześniej. A odwaga, to po prostu taka wewnętrzna śmiałość, żeby nie powiedzieć brawura, by stanąć przed lustrem i poznać siebie. I tu oczywiście większość ludzi się żachnie, bo co to niby wielkiego poznać siebie, przecież każdy siebie zna, na co ja się jedynie uśmiechnę.

 

MŻ: Do Twojego kursu jeszcze wrócimy. Teraz chciałabym jednak zadać Ci inne pytanie. Stworzyłaś wiele solowych utworów, ale napisałaś także mnóstwo utworów dla innych artystów. Zastanawiam się nad tym, czy łatwiej jest stworzyć tekst dla siebie czy dla kogoś? Teoretycznie układanie słów dla drugiej osoby powinno być zadaniem trudniejszym, z drugiej strony jednak – pisanie tekstów dla siebie może być swego rodzaju autoterapią, często powoduje, że musimy zmierzyć się z tym, co w nas siedzi, a to nie zawsze jest łatwe. Czasem więc paradoksalnie łatwiej nam wejść w czyjeś buty niż zmierzyć się z własnymi uczuciami. Jak ten proces twórczy wygląda w Twoim przypadku? Co jest dla Ciebie większym wyzwaniem?

PK: Na tym etapie mój warsztat bardzo mnie wspiera. Wyzwanie zwykle siedzi w głowie, ale gdy zaczynam pisać, robi się wolna przestrzeń. Piszę z Pola. To znaczy, że piszę w podłączeniu, choć oczywiście używam wypracowanych przez lata narzędzi. Mogę pisać dla siebie, mogę dla kogoś, nowocześnie, oldschoolowo, to nie ma znaczenia. Ostatnio zaczęłam pisać dla siebie trochę bardziej jak dla innych, bo mam na tapecie proste piosenki – takie mam ochotę teraz tworzyć. Jeśli chodzi o proces terapeutyczny, to owszem, tak się często dzieje. Ale znów nawiążę, jeśli pozwolisz, do mojej działalności edukacyjnej i powiem, że można pisać i tak, i tak. Niebezpieczeństwo pojawia się, gdy powiążesz dobre pisanie z katharsis w sobie i uznasz, że nie napiszesz nic sensownego w dobrostanie. Wielu twórców uznaje to za cenę, którą trzeba zapłacić i podświadomie tworzy dramaty w swoim życiu, bo dają one pożywkę ich sztuce. Ja pokazuję w moim programie jak wybrnąć z tego zaklętego kręgu.

 

MŻ: Rzeczywiście, wielu artystów mówi, że łatwiej tworzy im się w tych gorszych, trudnych momentach niż gdy są szczęśliwi. Mnie również wydawało się to taką odwieczną prawidłowością. Zaintrygowałaś mnie więc mówiąc, że wcale nie musi tak być. Ale o Twoim programie jeszcze porozmawiamy, a teraz zatrzymałabym się jeszcze na chwilę przy Twoich ostatnich płytach. LP „Ogólnie chodzi o to” i EP-ka „Hulaj Dusza” wydane w dwupaku nie są ze sobą powiązane, niemniej możemy zauważyć tu pewne elementy wspólne. Co zdecydowało o tym, że postanowiłaś wypuścić oba te krążki jako jedno, wspólne wydawnictwo?

PK: Chciałam zrobić fanom niespodziankę i dodać do poprzedniego albumu, o którego wydanie w formie fizycznej mnie prosili, również premierowe nagrania. Żeby to CD nie było odgrzanym kotletem. Bo jednak „OCOT” to jest album sprzed dwóch lat. Jest dostępny w sieci, można go słuchać do woli. To taki mój ukłon w stronę słuchaczy.

 

Dalsza część rozmowy pod teledyskiem

MŻ: „Hulaj Dusza” nie jest kontynuacją „OCOT”, ale myślę, że można poniekąd traktować ją jako krewną albumu „Manior i Mazajla”, który w 2002 roku nagrałaś we współpracy z Pawłem Betleyem. Oba wydawnictwa dzielą dokładnie dwie dekady. Masz poczucie, że te 20 lat później w dalszym ciągu poszukujesz swojej drogi ku oświeceniu czy może znalazłaś się już w punkcie, w którym dokładnie wiesz czego chcesz, wiesz dokąd zmierzasz, w którym odnalazłaś wewnętrzny spokój i spełnienie?

PK: Pytasz mnie czy osiągnęłam oświecenie? Odważne pytanie. (śmiech) Na pewno jestem gdzieś indziej niż byłam. Na pewno coś tam znalazłam. Natomiast kłopot z oświeceniem jest taki, że w nim nie chodzi o znajdowanie, ale raczej o zostawianie ze sobą. Fajnie, że wspominasz o Maniorze, to ciekawy wątek w mojej biografii, lubię tę płytę. Niewielu ludzi o niej wie. Ale jest dostępna w sieci i można jej posłuchać. Odpowiadając na pytanie: nie odnalazłam spokoju i spełnienia, ale bywam spokojna, a zatem spełniona. Uważam te dwie jakości za komplementarne.

 

MŻ: Jakimi inspiracjami – zarówno muzycznymi, jak i książkowymi – bo możemy tu odnaleźć nawiązania do różnych baśniowych postaci – kierowałaś się przy tworzeniu EP-ki „Hulaj Dusza”, a jakie inspiracje kierowały Tobą przy „Ogólnie chodzi o to”?

PK: U mnie inspiracje przychodzą z życia, naprawdę rzadko ze sztuki. Inspiracje to olśnienia, które obsesyjnie notuję i do których potem wracam. Nie rozstaję się z dyktafonem. To są słowa klucze, jakieś reminiscencje, obrazy, fragmenty różnych układanek. Wszystko co przychodzi z Pola i domaga się mojej uwagi. Dużo czasu spędzam patrząc do wewnątrz. Ale też mocno stoję na ziemi, szczególnie odkąd zaczęłam prowadzić działalność gospodarczą. (śmiech)

 

MŻ: O tak, prowadzenie działalności gospodarczej, zwłaszcza w dobie tak szybko zmieniających się przepisów, wymaga twardego stąpania po ziemi i żelaznych nerwów. (śmiech) Poza muzyką jesteś również life-coachem. W jednym z wywiadów powiedziałaś: „Z perspektywy czasu wiem, że najlepsze co może zrobić artysta, to zająć się sobą i przepracować siebie.(…) Wiele bym dała, gdyby ktoś powiedział mi to wszystko co wiem dziś, lata temu, gdy zaczynałam.” Jak sądzisz, czy w edukacji muzycznej kwestie około-rozwojowe są poruszane zbyt rzadko? A może nie są poruszane w ogóle? Na ile wprowadzenie tej dziedziny do programu być może pomogłoby wielu muzykom, czy szerzej – artystom – uporać się z różnymi twórczymi problemami?

PK: Wiesz, ale tu nie chodzi tylko o muzyków czy artystów. Tu chodzi o ludzi jako takich. Nas nie uczą jak żyć mądrze, szczęśliwie. Ideologie, religie, systemy filozoficzne nie sprostały pokładanym w nich nadziejom. Natomiast to, co jest piękne w tych nowych czasach, to fakt, że ludzie odchodzą od autorytetów, od tego co ktoś powiedział, że oni mają myśleć i szukają połączenia z Polem, medytują, żeby otrzymać wiedzę z pierwszej ręki, bez pośredników, uczą się siebie, tego ukochania siebie, akceptacji dla tego, co istnieje. W sumie i tak niewiele więcej można zrobić niż zgodzić się na to, co jest.

 

MŻ: Przejdźmy teraz do Twojego Programu. W kwietniu 2022 ruszył Twój pierwszy autorski kurs online przygotowany z myślą o twórcach: PISZ LEPIEJ. Na ile pisanie tekstów to kwestia wrodzonego talentu, a na ile ciężkiej pracy? Czy rzeczywiście rzemiosła tego można się wyuczyć?

PK: Pewnie, że rzemiosła można się uczyć. Ale ten kurs jest nie tylko o tym. Pokazuję, że za twój sukces jako twórcy w 30 % odpowiada twój warsztat, a w 70 twoje nastawienia do życia, to co masz w środku. To jest ten impuls dla inspiracji, tarcza ochronna przed wypaleniem zawodowym. Pewnie, że talent jest ważny, ale można by się zastanowić: a co to jest talent? Co będzie wyznacznikiem? Obiektywne czynniki? Liczby? Sprzedane egzemplarze? A może, że sztuka coś komuś zrobiła? Ilu osobom? Jednej? 5 milionom? A może piękno sztuki? Ale kto to oceni? Jakiś niezależny arbiter? Od razu mi się przypomina jak sejm debatował we wczesnych latach 90. o definicji pornografii i któryś z posłów wstał i powiedział, że wystarczy spojrzeć i wiesz czy to porno czy nie. Może tak samo jest z dobra sztuką, nie wiem. (śmiech) Ja pokazuję na kursie naprawdę wiele aspektów tego zawodu. Robimy wiele ćwiczeń, ale zapraszam też do zaskakującej wewnętrznej podróży. Uczę też metod, jakich nikt w Polsce nie uczy, np. precyzyjnego fonetycznego pisania do melodii za pomocą autorskich technik.

 

MŻ: Zmierzając powoli ku końcowi chciałabym Cię zapytać o jeszcze jedną rzecz. Z Maciejem Mąką, z którym stworzyłaś zarówno „Hulaj Duszę”, jak i „Ogólnie Chodzi O To”, współtworzyliście także zespół Halo. W 2019 roku ukazał się ostatni album formacji – „Najlepiej”, wydany pod skrzydłami SP Records. Czy jest szansa, że powrócicie do tego projektu? Możemy spodziewać się reaktywacji grupy i kolejnych nagrań?

PK: Nie, ten projekt to zamknięty rozdział. Mogę tylko powiedzieć, że nie pierwszy raz żałuję, że nagrany w pocie czoła album utknął w wydawniczej szufladzie, tak jak wiele innych projektów, nad którymi długo pracowałam, w które wierzyłam, a które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Ale jak wspomniałam, to nie ostatnie piosenki jakie napisałam (śmiech).

 

MŻ: Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości! A zdradzisz nam jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

PK: Piszę bardzo dużo. Pracuję nad bardzo fajnym materiałem dla młodej debiutantki. Kończę pisać mój kurs i jesienią będę go sprzedawać już w regularnej cenie, bo na razie szłam ręka w rękę z pierwszą kilkudziesięcio-osobową grupą, czyniąc obserwacje i wprowadzając stosowne korekty. Niebawem wybieram się do TJT Studio na sesję songwriterską. Kocham pisać z Patykiem Tylzą, który był producentem i współtwórcą mojej EPki. Mam taki plan, by nagrać proste gitarowe piosenki, trochę zrobić zwrot czy może przewrót, sama nie wiem (śmiech). Muzyka cały czas we mnie gra.

 

Rozmawiała Magdalena Żmudzińska

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz