IKS

Michał Wojtas – „Lore” [Recenzja]

Specyfika muzyki świata polega na tym, że dzięki niepowtarzalnemu instrumentarium i niezwykle charakterystycznym muzycznym zabiegom, dość łatwo jest osiągnąć typowe dla niej brzmienie. Z tego samego powodu ciężko jest do „world music” wnieść pierwiastek indywidualności i charakteru, zwłaszcza w tak ostatnio eksploatowanych jej terytoriach, jak te spod znaku północnej Europy.

Michał Wojtas z pewnością znany jest wielu fanom naszego rodzimego, progresywnego światka z przewodniczenia grupie Amarok. Tym razem jednak, muzyk prezentuje nam nieco inne oblicze swojej muzycznej osobowości. Czerpiąca głównie z muzyki celtyckiej i nordyckiej płyta „Lore” to w rzeczywistości soundtrack przedstawienia brytyjskiego choreografa, Jamesa Wiltona, nagrany w towarzystwie Kornela Popławskiego – również członka Amarok oraz Sebastiana Wielądka, człowieka, który zasilił arsenał projektu tradycyjnymi, ludowymi instrumentami, takimi jak lira korbowa czy duduk, oraz licznymi, często własnej roboty przeszkadzajkami, które pomagają przenieść słuchacza w sam środek celtyckiego lasu.

 

Tytułowy „Lore” zaklina swoim pierwotnym, rytmicznym brzmieniem. Słuchacz czuje ekscytację wkraczając powoli na wąską, leśną ścieżkę i zaintrygowany przyspiesza kroku. Stare, potężne dęby górujące nad jego głową wprowadzają poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Uczucie to trwa dość długo – kolejny utwór – „Eiocha” cieszy ucho, jednak przypomina po prostu spokojny, przyjemny spacer po lesie. „Ritual” za to uwodzi pierwotną energią. Tutaj zaczynają dziać się rzeczy chwytające mnie za serce. Czuć dzikość. Ma się ochotę zboczyć z bezpiecznej ścieżki i wejść pomiędzy drzewa. Warto schodzić z utartych szlaków – „The Roots & The Rain” to piękna, pobudzająca wyobraźnię kompozycja oparta na nordyckim smyczku i preludium tego, co można znaleźć w głębi lasu. „Myth of Creation” to swoiste rozwinięcie poprzednika. Mam sporą słabość do panującego na tym utworze instrumentarium, natychmiast czuję się rzucony w głąb północnej dziczy. „Song of Cernunnos” to intymna, wyciszająca kompozycja, jedna z nielicznych, w których twórca śpiewa, a robi to w wymyślonym przez siebie, inspirowanym starosłowiańszczyzną języku.

 

 

„Lore” to album na słuchawki albo taki, którego słuchać najlepiej w ciemnym pokoju, w pełnym skupieniu. Zyskuje z czasem, pozwala się lepiej poznać i odnaleźć ukrytą w nim magię. Ponad dwunastominutowe „The Echoes” rozkręca się powoli, przeobrażając się w pełnowymiarową opowieść. Nie wyobrażam sobie słuchać go pędząc do pracy, a to jedna z najbardziej udanych pozycji na płycie, momentami wręcz epicka. „The Oak” czyni z nas uczestników pogańskiej procesji, powolnego, zmierzającego do świętego miejsca przodków pochodu, a zamykające krążek „Tales of The Woods” następującego po nim prastarego rytuału.

 

Michałowi Wojtasowi udało się stworzyć dzieło intymne, poświęconą uwagę wynagradzające magicznymi hipnotyzującymi kompozycjami. Nie ma tutaj pompy płyt Wardruny czy Heilung, ale chyba wcale jej nie potrzeba. Muzyka płynie, wije się jak leśny strumień, tworzy w głowie słuchacza obrazy. Wracając do poruszonego przeze mnie na początku tekstu wątku, Michał Wojtas nie wymyślił koła na nowo, balansował raczej w tym co znane, ale czy zamiarem była rewolucja? Nie sądzę. Przede wszystkim ustrzegł się nijakości, o którą w szufladce world music nietrudno.

Ocena [w skali szkolnej 1-6]: 4 prastare dęby

🌳🌳🌳🌳

 

Damian Wilk

 

Lista utworów:

1. Lore
2. Eiocha
3. Ritual
4. The Roots & The Rain
5. Myth of Creation
6. Song of Cernunnos
7. The Echoes
8. The Oak Tree
9. Tales of The Woods

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz