IKS

Korn – „Requiem” [Recenzja]

korn-requiem-recenzja

Pierwszego marca 2020, Jonathan Davis stojąc na scenie w Kalifornii miał wizje. Wydawało mu się, że jest to ostatni koncert Korna w najbliższej przyszłości. Dziwna sprawa, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że zespól miał lada dzień wylecieć na tour do Japonii. A potem jak wiadomo nastały czasy pandemii, trasa została odwołana, a wizja Davisa stała się faktem.

Trudno określić ile w tej wspomnianej historyjce było prawdy. Faktem jest, że lockdown spowodował, iż zespół chwilowo zajął się innymi sprawami niż sceniczne szaleństwa. Head przeprowadził się do Nashville, Ray Luzier poświecił rodzinie a Davis i Munky nie mogąc odnaleźć się w nowej rzeczywistości oraz walcząc z demonami z przeszłości, znaleźli sposób na przetrwanie… w muzyce. Zespół wrócił do studia w Bakersfield w czerwcu 2020 r. Początkowo miało to być wspólne jamowanie, bez żadnych planów tworzenia muzyki, bez ostatecznych dat czy też presji do kiedy trzeba skończyć nowy materiał. Jednak finalnie jak stwierdził Head “nowe utwory stawały się coraz lepsze i lepsze, wiec bardziej się w to angażowaliśmy.”
 
Nie wszystko jednak przebiegało w sielskiej atmosferze. Fieldy nie mógł poradzić sobie z osobistymi problemami i na czas nieokreślony został odsunięty od zespołu. To niestety poważne osłabienie zespołu. Wszak bas to przecież bardzo istotny element brzmienia Korna.
 
Pomimo problemów muzycy skończyli nagrywać całość. Czternasty album grupy “Requiem” został nagrany tym razem z producentem Chrisem Collierem. Dziewięć utworów, tylko trzydzieści dwie minuty. Muzycznie to typowy Korn w pigułce, nie ma tu ambientu, gotyku czy elektronicznych eksperymentów znanych z przeszłości. Czasami mniej znaczy więcej – tak jest z tą płytą. Korn nikomu już nic nie musi udowadniać i słychać to od pierwszej do ostatniej minuty.
 
Pierwszy singiel plyty “Start the Healing”, został zainspirowany twórczością The Prodigy i zaczyna się od słów “Do you really wanna come with me?”. Te słowa to ostrzeżenie, ale również zaproszenie od Davisa i reszty grupy na wycieczkę poprzez emocjonalne zniszczenia, szukanie wewnętrznego spokoju, strach oraz nadzieję. Czyli tekstowo nihil novi.
 
Drugi zaprezentowany przed premiera płyty utwór“Let the Dark Do The Rest” odnosi się do autobiograficznych wątków z życia wokalisty. Ciemność, według Davisa, niekoniecznie oznacza zło, to po prostu inna energia. Dla niego bycie szczęśliwym, radosnym było swego czasu czymś zupełnie abstrakcyjnym. Do tego stopnia, że wokalista o wiele lepiej czuł się w metaforycznych ciemniejszych miejscach. Nie ma co nadmiernie zagłębiać się w poszczególne utwory. Jak już wspomniałem wcześniej, jaki Korn jest, każdy wie. Jako ciekawostkę można jedynie dodać, że w “Hopeless and beaten” i “Penance to sorrow” riffy dostarczył wspomniany wcześniej producent Chris Collier.
 

Podczas serii wywiadów przed wydaniem „Requiem”, Jonathan wydawał się być człowiekiem szczęśliwym, który przynajmniej na jakiś czas zostawił problemy, obawy za sobą. Niemniej ostatni utwór na albumie -“Worst Is On Its Way” – przypomina nam, że zawsze może dopaść nas coś złego, a życie to nieustający rollercoaster. Trudno się z Mr. Davisem nie zgodzić.

“Requiem” to całkiem udana płyta nu metalowej legendy, która zupełnie niepostrzeżenie, pomimo wielu turbulencji, zbliża się do swoich trzydziestych urodzin. Nic nie wskazuje na to, żeby miał to być ich ostatni album. Dojrzała nam już bardzo ta „kukurydza”, ale na szczęście na nowym krążku, nie zamieniła się w zleżały popcorn.
 
Ocena (w skali od 1 do 10) 7 kolb świeżutkiej kukurydzy
🌽🌽🌽🌽🌽🌽 🌽
 

Piotr Stanisławiak

 
Tracklist:
 
1. Forgotten
2. Let the Dark Do the Rest
3. Start The Healing
4. Lost in the Grandeur
5. Disconnect
6. Hopeless and Beaten
7. Penance to Sorrow
8. My Confession
9. Worst Is On Its Way
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Aga

    Przeczytane więc teraz czas odsłuchać coś czuję że wrócę zamroczona dźwiękiem a teksty zapadną w duszy

Dodaj komentarz