IKS

Bartosz Kulczycki, Marcin „Farf” Jastrzębski (Hypnosaur) [Rozmowa]

hypnosaur-rozmowa

Hypnosaur to jeden z bardziej oryginalnych Polskich zespołów, który poza muzyką ma niezwykle ciekawy pomysł na siebie. Rok po wydaniu debiutanckiego „Doomsday”, warszawska formacja powraca z czterema premierowymi utworami składających się na EP zatytułowaną „Undead Invaders Born to Die in a Maze”. Zespół po raz kolejny pokazał, że nie boi się eksperymentów, nie zapominając przy tym o swoim bardzo charakterystycznym stylu, określanym przez nich samych jako jurassic punk. Wyobraźnia i kreatywność kapeli wydają się nie mieć granic, czego przykładem może być nagranie niezwykle udanego coveru „Inwazji z Plutona” zespołu Kombi. Z okazji premiery EP’ki panowie odpowiedzieli nam między innymi jak to się stało, że sięgnęli po synth-popowy klasyk z lat 80, jak tworzą wielowarstwową otoczkę towarzyszącą idei grania jurassic punk i jak z perspektywy czasu oceniają swój debiut. Na te i inne pytania odpowiedz znajdziecie w wywiadzie jaki Farf i Bartek z Hypnosaur udzielili naszej redakcji!

 

Grzegorz Bohosiewicz: Cześć!  Od czasu waszego ostatniego wywiadu dla SztukMix minął ponad rok.  Ostatnio waszą dyskografię wzbogaciła Ep’ka „Undead Invaders Born To Die in A Maze”.  Już w listopadzie 2022 roku w wywiadzie dla naszego portalu, wspominaliście o „planach na wyjątkowy singiel”, czy już wtedy wiedzieliście, że nagracie cover „Inwazji z Plutona”, czy może chodziło o inny utwór?

 

Marcin „Farf” Jastrzębski: Siema! Tak, chodziło dokładnie o ten cover! Ustaliliśmy, że go nagramy dosłownie w dniu premiery „Doomsday”, w pewnym stopniu w odpowiedzi na licznie pojawiające się wtedy na każdym kroku pytania „dlaczego nie śpiewacie po polsku?”.

 

Bartosz Kulczycki: Przy czym pozostałe single również uważamy za wyjątkowe (śmiech).

 

Grzegorz Bohosiewicz: „Inwazja z Plutona” to bardzo oryginalny cover, zdecydowanie wyróżniający się na tle innych waszych kompozycji. Jak to się stało, że sięgnęliście po synth-popowy kawałek z lat 80?

 

MJ:  To jest – i nie żartuję – mój ulubiony kawałek po polsku w historii. Nie jestem wielkim fanem Kombi, bo dosłownie chwilę po wydaniu „Inwazji z Plutona” wykonali woltę stylistyczną i na płycie „Nowy rozdział” poszli już w tę stronę, którą wszyscy dobrze znamy. Inwazja to dla mnie ewenement: sama tematyka piosenki, teledysk w stylu PRL-owskiego sci-fi, dziwne animacje, no i sam kawałek – bardzo żałuję, że nie poszli dalej w tym kierunku, bo mogli być polskim DEVO.

 

 

Grzegorz Bohosiewicz: Słuchając EP’ki czuć, że styl zespołu ewoluował.  Jakie macie Plany na przyszłość? Czy drugi długogrający krążek powstanie? Czy planujecie kontynuować styl z „Undead Invaders Born To Die in A Maze”.  A może Hypnosaur powędruje w kompletnie inną stronę? No i pytanie, które pewnie ostatnio słyszycie niezwykle często … będą kolejne kawałki w języku Polskim? 

 

MJ: Tu mamy różne odczucia nawet wewnątrz zespołu. Ja prawdę mówiąc nie czuję jakiejś zmiany stylu, bo od początku w żadnym konkretnym stylu nie byliśmy umocowani. To dalej jest nasz jurassic punk – czyli robimy numer, dopóki wszystkim nam się nie podoba. Można to pewnie nazwać ewolucją, ale niczego nie kalkulujemy i nie zakładamy, że „teraz nagramy dwa szybkie, jeden wolny i jakiś niżej zaśpiewany”. To po prostu wychodzi samo. Mamy już jakieś szkice kilku nowych kawałków i znowu mam poczucie, że będą inne, ale i nasze.

 

BK: Dokładnie tak, styl może i ewoluuje, ale w kierunku zupełnie niezamierzonym. Drugi długogrający krążek na pewno powstanie, ale trudno teraz przewidywać jakąś datę, na pewno jeszcze nie w tym roku, bo zanim to będzie możliwe, przed nami kupa twórczej roboty. Odpowiadając zaś na ostatnie pytanie, wydaje mi się, że tak, coś po polsku również będzie, chociaż prędzej jeden lub kilka utworów, nie cały album. Kiedyś miałem ochotę stworzyć utwór instrumentalny i tak powstało Huisuke, kończące album Doomsday. Teraz przyznaję, że mam ochotę stworzyć coś po polsku, ale proces pisania dopiero przed nami. Lubimy się bawić i próbować robić rzeczy, których wcześniej nie robiliśmy, i z językiem polskim pewnie będzie podobnie.

 

Grzegorz Bohosiewicz: Macie naprawdę oryginalny pomysł na siebie. Słuchając „Undead Invaders Born To Die in A Maze” można przenieść się do rzeczywistości z film SF, czy myśleliście kiedyś, żeby pójść o krok dalej i stworzyć np. koncept album osadzony w świecie jaki stworzyliście?

 

MJ: Wydaje mi się, że główną rolę gra tu otoczka – okładki Rafała Wechterowicza, teledyski Kamila Kwiecińskiego. Sama muzyka nie jest chyba aż tak „kosmiczna”. Co do albumu koncepcyjnego, na razie nie było takiego pomysłu – ale z nami nigdy nie wiadomo. Ciekawe, że nie jesteś pierwszym dziennikarzem, który zadał nam ostatnio takie pytanie.

 

BK: Zgadzam się, choć jedynie częściowo. Otoczka na pewno naprowadza na jakiś sposób odbioru muzyki, ale muzyka również pachnie minionymi dekadami. Syntezatory w Inwazji oraz Undead przywołują lata osiemdziesiąte, a Born To Die, mam wrażenie, że trochę zajeżdża nawet siedemdziesiątymi. Co do koncepcyjnych albumów to na razie takowych nie planujemy, chociaż uchylę rąbka tajemnicy, że nowe utwory w klimacie science-fiction jeszcze się pojawią.

 

fot.Bartek Karczmarek @alterbarteq

 

Grzegorz Bohosiewicz: Od czasu premiery debiutu minęło już trochę czasu, jak dziś oceniacie „Doomsday”?  Które z utworów dziś lubicie najbardziej, a które moglibyście nagrać jeszcze raz i nieco inaczej?

 

MJ: Ponieważ wszystko robimy sami i od nagrania do wydania piosenek mija zwykle dobre kilka miesięcy, to zwykle w momencie wypuszczenia płyty myślami jestem już gdzieś z przodu, przy nowych pomysłach. Raczej nie słucham też naszych numerów w domu – w trakcie nagrań, miksów czy potem jeszcze kręcenia klipów słyszę je tyle razy, że potem mam dość. Nie myślę też, że chciałbym nagrać cokolwiek ponownie – to jest jakiś zapis z danego momentu istnienia zespołu i tak wtedy graliśmy, takie mieliśmy pomysły. A poprawianie ich po kilku latach byłoby trochę kręceniem się w kółko zamiast pójścia do przodu. Niemniej inną kwestią są koncerty i tu z pierwszej płyty chyba najbardziej lubię grać „Desert Tornado”, „Follow/Shadow” i „They Come Out at Night”. Z kolei niespecjalnie lubiłem grać na żywo „Heart of Stone”.

 

BK: I tu, jak zawsze, wewnątrz zespołu potrafimy się bardzo różnić. Mimo że w trakcie nagrań i miksów dam głowę, że słuchałem tych numerów co najmniej kilka razy więcej od Farfa, przy okazji premiery oglądam i słucham ich nadal. Jest to dla mnie jakiś rodzaj celebracji wydania płyty. Mam wrażenie, że powoduje spory wyrzut dopaminy. Co do nagrań, ja akurat mam jakieś swoje przemyślenia, co zrobiłbym ciut inaczej, szczególnie na etapie postprodukcji, ale jednocześnie mam świadomość, że są to rzeczy, na które nikt poza mną nie zwraca uwagi. Wystarczająco wymęczyłem chłopaków i Haldora (naszego mistrza od miksów) gdy był na to czas. Jestem czepialski i na etapie miksów wszyscy mają mnie dosyć, ale uważam, że ktoś taki jak ja jest potrzebny (śmiech).

 

Grzegorz Bohosiewicz: muszę przyznać, że fizyczna wersja „Undead Invaders Born To Die in A Maze” jest naprawdę pięknie wydana i cechuje ją niezwykła dbałość o szczegóły.  Jak wyglądało tworzenie szaty graficznej? czy Rafał Wechterowicz miał wolną wolę w tworzeniu grafik, czy może robiliście wspólną „burze mózgów” przed rozpoczęciem rysowania?

 

MJ: Dzięki! Z Rafałem za każdym razem pracujemy praktycznie tak samo: odzywamy się do niego z ogólnym pomysłem na obrazek, a on przysyła wstępny szkic. Zwykle od razu go akceptujemy, a Rafał zaczyna rysować, przy okazji proponując też kolorystykę całości. Potem dogrywamy jakieś naprawdę drobne szczegóły i dodajemy też trochę ukrytych smaczków, które staramy się umieszczać na każdej okładce.

 

Grzegorz Bohosiewicz: W książeczce dołączonej do „Undead Invaders Born To Die in A Maze” znajdują się teksty utworów. Wyjątkiem jest „Inwazja z Plutona” zapisana jako kod zero-jedynkowy. Powiedzcie coś więcej o tym pomyśle.

 

BK: To pomysł Bartka, naszego wokalisty. Uznaliśmy, że głupio wrzucać do książeczki cudzy tekst, więc postanowiliśmy zabawić się z chętnymi, którzy być może rozszyfrują tę ukrytą informację. Przy okazji robi nam się z tego drobna tradycja, bo na „Doomsday” też mieliśmy we wkładce jeden utwór, w którym zamiast tekstu umieściliśmy pewien żart.

 

fot.Bartek Karczmarek @alterbarteq

 

Grzegorz Bohosiewicz: W marcu gracie trzy koncerty (Wrocław, Zielona Góra i Poznań). Czy planujecie przywieźć „Undead Invaders Born To Die in A Maze” do innych miast? Zbliża się lato i czas festiwali, czy jest jakaś impreza, na której szczególnie chcielibyście się pojawić?

 

MJ: Na razie potwierdzone mamy te trzy koncerty, a oprócz tego rozmawiamy też o kilku miejscach, do których chcielibyśmy pojechać jesienią. Bardzo chcemy grać jak najwięcej i jeśli czyta to jakiś organizator – odzywaj się! Osobiście bardzo chciałbym zacząć grać na festiwalach średniego rozmiaru, jak Summer Dying Loud czy Red Smoke – ale ogólnie jesteśmy otwarci na występy praktycznie wszędzie.

 

Grzegorz Bohosiewicz: Oglądając wideo do „inwazji…”, czuć, że naprawdę kochacie popkulturę, zdradźcie w co ostatnio graliście i oglądaliście?

 

MJ: Ja staram się karmić mojego robaka od inspiracji na bieżąco. Między innymi chodząc na filmy z cyklu „Najlepsze z najgorszych”, gdzie ostatnio widziałem kilka naprawdę doskonałych pozycji, m.in. ”Deadly Prey”, czyli strasznego i jednocześnie cudownego kasztana w stylu Rambo, a wcześniej filmy „Rok 2384” i „Oko Boga” Piotra Krzywca, który robił kino sci-fi w połowie lat 90’ w Białymstoku. Absolutnie polecam. Poza tym w ostatnich tygodniach jakoś tak wyszło, że odświeżam sobie masę sci-fi z lat 80, zarówno klasyczne filmy z Arnoldem (“Total Recall”, “Running Man”, Terminatory), jak też trochę gorsze rzeczy – dosłownie wczoraj widziałem aktorską wersję “Masters of the Universe”, gdzie Dolph Lundgren gra przygłupiego He-Mana. Oglądam też masę seriali i to już trochę poważniejsze rzeczy – ostatnio najbardziej podobały mi się Severance, Silo, Bodies i oczywiście ostatni sezon Archera. Z gier będzie chyba mniej ciekawie: przeszedłem dodatek do Cyberpunka, a poza tym raczej miałem zastój w graniu w nowe rzeczy i ponownie przechodziłem kilka klasyków, jak GTA V czy Tomb Raider z 2013. Wcześniej, ale to już blisko rok temu, grałem w bardzo ciekawą „kosmiczną” grę: Prey od Bethesdy i to było bardzo miłe zaskoczenie.

 

BK: Ja mam wrażenie, że mam trochę mniej czasu w życiu, toteż i wkład w teledyski i ogólne sprawy organizacyjne Farfa jest nieporównywalnie większy od mojego, więc i ostatnio nie bardzo oglądam jakiekolwiek filmy czy seriale, ale korzystając z rzadkich wolnych chwil próbuję skończyć Baldur’s Gate’a 3, którego zacząłem już niemal pół roku temu. Oprócz tego regularnie gram w tenisa (śmiech.

 

Grzegorz Bohosiewicz: Dzięki za wywiad i powodzenia w kolejnych kosmicznych bojach!

 

F&B: Dzięki!

 

Rozmawiał Grzegorz Bohosiewicz

 


ZAPISZ SIĘ DO  NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA:  sztukmixnewsletter@gmail.com

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz