IKS

X Ambassadors – „Townie” [Recenzja] wyd. Virgin Music

x-ambassadors-townie-recenzja

Bracia Harris + Adam Levin czyli amerykańskie małomiasteczkowe(?) trio X Ambassadors wraca z czwartym albumem w zaskakująco konserwatywnym stylu, odartym z fajerwerków a jednak – a może właśnie dlatego – dojrzałym artystycznie, bogatym emocjonalnie i fantastycznie wyprodukowanym.

Teoretycznie proste, w większości nostalgiczne akustyczne piosenki emanują ponadprzeciętnym poziomem emocji, ciepła i melancholii. Prowadzi nas gitara i wspaniały głos zanurzony w analogowej głębi tła, momentami niepokojącego, momentami tylko smutnego, najczęściej w towarzystwie fortepianu lub elektrycznego piano, czasem z nienachalnym, pulsującym rytmem. Znajdziemy tu raptem kilka wycieczek w nowocześniejsze rejony i współczesne brzmienia – co zdarzało się zdecydowanie częściej na poprzednich albumach grupy.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Na otwarcie dostajemy „Suonco” z mrocznym, niespokojnym, przestrzennym syntezatorowo-gitarowym podkładem na tle którego Sam Harris z akustyczną gitarą ciągnie leniwie swoją opowieść – glos wydaje się dojrzalszy i głębszy a utwór przeradza się w transowy, wielowarstwowy, rytmicznie bujany, żywy organizm. Melancholijna, klasycznie dylanowska historia zanurzona w nowoczesnej ale ciepłej i wielowarstwowej przestrzeni. Bardzo interesujące otwarcie albumu i nadzieja na więcej.

I nie zawiedziemy się bo także kolejny „Smoke on The Highway” – wydawać by się mogło, że to tylko prosta harmonicznie, bezpretensjonalnie zaśpiewana piosenka –  rozwija się hipnotycznie w analogowej, przestrzennej magmie miękkich brzmień. Szczypta ciepłego banjo i klaskanego, delikatnego rytmu nadaje nieco folkowego sznytu, a całość okazuje się wielowarstwową, pełną emocji, pieczołowicie zaaranżowaną i wyprodukowaną kompozycją.

 

Podobnie w „Your Town” – pierwszym singlu promującym album, poświęconym postaci Todda Petersona, zmarłego w 2021 roku nauczyciela i mentora wokalisty z rodzinnego miasta.

 

And I won’t forget about my town / I won’t forget where I came from

Cuz I’ve been up I’ve been down / Came crashing back to earth / But you’re not around

 

Podróż zaczyna się przyjaznym, akustycznym riffem i lekko niedbałym, zmęczonym głosem który rośnie i nabiera rozmachu z każdym kolejnym wersem, ale w tle cały czas majaczy mrok i otchłań, która się nam uważnie przygląda … To bardzo emocjonalny utwór, który właściwie bardzo prostymi środkami buduje dynamikę. Poprzez pulsujący, napędzający rytm prowadzi nas do apogeum by znowu za pomocą kilku dźwięków elektrycznego piano uspokoić emocje aż do wyciszenia. Aranżacyjny majstersztyk trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy.

 

Osią centralną płyty wydaje się być „Follow the Sound of My Voice”, wolno rozwijający się, najdłuższy na płycie, delikatny i dramatyczny jednocześnie.

Smutny, melancholijny, „gadany” z bardzo subtelnie znaczonym rytmem, prowadzony przez głos i akustyczny riff. Płynie leniwie w onirycznej, miękkiej otulinie, prowadząc w niesamowity przestrzenny finał, dając poczucie pełnej immersji i zanurzenia.

 

When I feel like I am stumbling in the dark / When I get lost inside this great big world

When I feel like I’m invisible, like nobody cares / You’re always there

 

Mamy na tej płycie jednak także trochę nieco mocniejszych, nowocześniejszych brzmień, do których mieszania X Ambassadors zdążył nas przyzwyczaić, jak choćby „I’m Not Really Here” – oczywiście nadal wokół akustycznych gitar i lekkich riffów, ale bardziej tanecznie, rytmicznie, z odważniejszymi ejtisowymi syntezatorami. W głębi nadal jest jednak niespokojnie, zwłaszcza gdy w finale pojawia się przesterowana, nieco atonalna, mocniejsza solówka.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Mamy też całkiem już nowoczesny „Rashad” z zapętlonym rytmicznym  loopem, przesterowanym basem i synthowymi  plamami, czy zamykający „No Strings” z melodią i riffem akustycznej gitary, ale we współczesnej, popowej oprawie pełnej efekciarskich zabiegów produkcyjnych. Tu już niebezpiecznie wręcz blisko do (obecnego) 30 Second To Mars.

Dla równowagi pojawia się jednak także klasyczny, rockowy, stonesowski wręcz „Start A Band”, czy sporo  interesujących smaczków, jak na przykład przetworzone elektryczne skrzypce w „Fallout”, czy psychodeliczne faktury i dźwięki w „Women’s Jeans”.

 

Mimo tego kolorytu jest to jednak album generalnie spójny, a jego spoiwem jest wspaniały głos i prowadzone akustycznym brzmieniem bogactwo faktur plus przestrzenna wielowymiarowość.  Jest to także album wobec której nie można przejść obojętnie. W dobie zalewającego nas bezdusznego, płaskiego, mechanicznego brzmienia i odhumanizowania ta piękna, pełna emocji, dynamiki i głębi płyta jest pozycją obowiązkową dla każdej wrażliwej duszy aby z nią i kieliszkiem Chianti zapaść się w miękki fotel i spoglądać w otchłań…

 

Ocena: 5/6

Kovy Jaglinski

 

Lista utworów: Sunoco; Smoke on the Highway; Your Town; I’m Not Really Here; Rashad; (first dam); Fallout; Women’s Jeans; Half-Life; Follow the Sound of My Voice; Start A Band; No Strings

 

 


ZAPISZ SIĘ DO  NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA:  sztukmixnewsletter@gmail.com

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz