IKS

White Lies – „As I Try Not to Fall Apart” [Recenzja], prod: PIAS dystr: Mystic Production

white-lies-as-i-try-not-to-fall-apart-recenzja

18 lutego 2022 roku White Lies powrócili z pierwszym od trzech lat studyjnym albumem „As I Try Not to Fall Apart”. Oczekiwanie na kolejny krążek brytyjskiego tria, które swe inspiracje niezmiennie zanurza w gęstym sosie postpunkowej surowości i chwytliwych stadionowych ambicji, osłodziły świetne single, które udowodniły nie tylko, że zespołowi nie brakuje wciąż świeżych pomysłów, ale również utwierdziły w przekonaniu, że grupa jest wierna przyjętej parę lat temu muzycznej ścieżce. Piąta płyta White Lies jest bowiem jednocześnie powrotem do korzeni i jak żadna inna w dyskografii Brytyjczyków nie przywołuje tak mocno echa przebojowości debiutu „To Lose My Life”, od którego wydania mija już w tym roku trzynaście lat.

Zespół, podobnie jak wiele innych kapel w ostatnim czasie, pochylił się także na autentycznych jak nigdy tematach ulotności ludzkiego życia i wiszącym nad nami apokaliptycznym klimatem ostatnich lat i miesięcy. Efektem – przebojowa mieszanka rockowych hymnów, szczerej do bólu autentyczności i stylu, który rozpoznawalny jest już od pierwszych dźwięków. Wszystko to za co tak bardzo pokochaliśmy White Lies już od ich pierwszego krążka.
 
I już od otwierającego utworu, singlowego „Am I Really Going to Die”, wiemy, że jesteśmy w domu. Rosnący delikatnie utwór wybucha w efektownej eksplozji dźwięków, w których prym wiodą pulsujący bas Charlesa Cave’a oraz syntezatorowe pasaże klawiszy, na których tle pędzą rwące gitary, przypominające doskonale z jakich muzycznych kręgów wywodzi się trio. Podobnie jest w utworze tytułowym, gdzie przebojowość refrenów, które bez wątpienia będą bajecznie sprawdzać się na koncertach grupy, miesza się z ejtisowymi brzmieniami przywołującymi inspirację new wave, co nadaje chłodnym z pozoru utworom niezwykłego ciepła. To White Lies w życiowej formie, zarówno wykonawczej jak i kompozycyjnej, bo premierowe utwory nie ustępują niczym dobrze znanym przebojom grupy.
 
Kolejne pozycje tracklisy piątego krążka tria odhaczają być może ten sam, sprawdzony od lat schemat, w którym White Lies zamknęli swój z miejsca rozpoznawalny styl, ale każdej z piosenek nie brakuje autorskiego sznytu i elementu zaskoczenia. W świetny, miejscami taneczny wręcz nastrój, wprawia ulotne i narastające „Breathe”, bujające w najlepszym stylu. Intymny klimat podbija charakterystyczny głęboki i nośny głos wokalisty Harry’ego McVeigha, którego moc wynosi kompozycje na emocjonalne wyżyny.
 

Wraz z kolejnymi utworami White Lies nie zwalniają tempa i serwują coraz to smaczniejsze kąski, by w kosmicznym „I Don’t Want To Go To Mars” odlecieć na dobre w orbitę gitarowych melodii. Drugi singiel z płyty to kolejny hymn, który z pewnością świetnie odnajdzie się wśród największych koncertowych wymiataczy zespołu. I być może niektórym kompozycjom brakuje świeżości i mistrzowskiego kontrolowanego nerwu, które charakteryzowały najlepsze dokonania zespołu, a przede wszystkim znakomity debiut z 2009 roku, utwory na „As I Try Not to Fall Apart” wciąż zarażają przebojowością i nie zawodzą oczekiwań.

Pozytywnie zaskakują mocny i odświeżający dzięki świetnemu połączeniu gitar i klawiszy, najdłuższy na płycie „Roll December” oraz lekki, przywodzący eteryczny styl The Cure „Ragworm”. I choć album w pewnym momencie trochę zbyt mocno zatraca się w jedności stylu White Lies i gubi gdzieś element zaskoczenia, sytuację ratuje gitarowy i wniosły „Blue Drift”, który dzięki eksplozji tego, co zespół ma najlepszego do zaoferowania, kieruje krążek na właściwe tory. I do końca piąty album grupy pozostaje już we właściwej tonacji. Zakończenie płyty, zgodnie z tytułem, przynosi uduchowione i wpisujące się idealnie w apokaliptyczny nastrój płyty „The End”, który jak spinająca całość klamra podsumowuje klimat „As I Try Not to Fall Apart”.
 
Jednak nie jest to ostateczne zamknięcie, bo ta historia ma swój epilog w postaci „There Is No Cure for It”. I choć podbita muzyka zdaje się podnosić na duchu i przynosić ukojenie, którego tak mocno White Lies poszukiwali na swoim piątym krążku, muzycy nie mają najbardziej kolorowych wieści. Niepokojące przesłanie, niestety wciąż tak niezmiennie aktualne, nie przysłania jednak muzycznej jakości, którą charakteryzuje najnowszy krążek Brytyjczyków. White Lies wciąż są pełni muzycznej klasy i twórczego sznytu, a ich skrojona na miarę płyta wybija się przede wszystkim niezwykle zaraźliwą przebojowością. Na ich urok również nie ma lekarstwa.
 
Ocena (w skali od 1 do 10) 7 kapsułek
💊💊💊💊💊💊💊
 

Kuba Banaszewski

 
Tracklista:
1. Am I Really Going To Die
2.As I Try Not To Fall Apart
3.Breathe
4.I Don’t Want To Go To Mars
5.Step Outside
6.Roll December
7.Ragworm
8.Blue Drift
9.The End
10. There Is No Cure For It
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz