IKS

Annihilator – „Metal II” [Recenzja], dystr: Mystic Production

annihilator-metal-II

Kiedy pojawia się informacja, że dany zespół – zamiast wypuścić w świat całkowicie premierowy materiał – postanawia ponownie nagrać i wydać ten sam krążek, od razu zapala mi się ostrzegawcza czerwona lampka. Zadaję sobie wówczas pytanie: po co? Rozumiem, że ktoś na przykład może być niezadowolony z uzyskanego w przeszłości brzmienia, ale… czy jest konieczne jego „podrasowywanie”? Mnie to nie przekonuje. Uważam, że tego typu działania są najczęściej obliczone na wyciągnięcie od fanów dodatkowej kasy i nic więcej. A jak jest w przypadku najnowszego wydawnictwa legendarnej kanadyjskiej formacji Annihilator?

 W połowie lutego tego roku na półkach sklepowych pojawił się album „Metal II”. Jeśli myśleliście, że będzie to kontynuacja dzieła z 2007 roku, byliście w dużym błędzie. Jeff Waters – lider i gitarzysta – postanowił jeszcze raz nagrać utwory, które znalazły się na „jedynce” (wyjątkiem – wybrany do promocji – „Romeo Delight” od Van Halen; wypadł natomiast „Operation Annihilation”). Przy okazji, tracklista została trochę pomieszana z czego pewnie niezadowoleni będą słuchacze przyzwyczajeni do oryginalnej kolejności. Będzie to można obejść na serwisach streamingowych, ale na fizycznym nośniku – już nie.
 
To nie jedyna zmiana. „Metal II” nagrano w innym składzie, gdyż funkcję wokalisty przejął Stu Block (kiedyś Iced Earth), a za zestawem perkusyjnym zasiadł sam Dave Lombardo (dziś Testament, w przeszłości Slayer). Przypomnę tylko, że na albumie-pierwowzorze sprzed piętnastu lat mogliśmy natomiast usłyszeć głos Dave’a Paddena oraz partie Mike’a Manginiego. Oczywiście, należy także wspomnieć, że Waters zaprosił do współpracy plejadę gwiazd. W tym aspekcie, porównując do części pierwszej, nic nie zmieniał. Oryginalne ścieżki gości zostały pozostawione. Swoją rękę wyciągnął do przedstawicieli takich zespołów, jak m.in. Trivium, Lamb of God czy In Flames.
 
Osoby, które słuchały „Metal” wiedzą więc czego się spodziewać. Nie brakuje thrashowego łojenia. Muzycy nie dają chwili wytchnienia w otwierającym „Chasing the High”. Do wspólnego skandowania Annihilator zaprasza w „Downright Dominate”. „Army of One” to natomiast udany przykład jak pożenić czad (zwrotki) z przystępnością (refren). Dużym zaskoczeniem jest „Couple Suicide” – to przecież najprawdziwszy hard rock. Klasykom grupa kłania się także w „Detonation”. I kłania się chyba aż za bardzo. Czy tylko ja tu słyszę dość czytelne echa „Children of the Grave” Black Sabbath?
 
Prawdziwą ucztą jest natomiast prawie dziewięciominutowy „Haunted”. W tak rozbudowanej kompozycji można naprawdę sporo zmieścić. Mamy tu wszystko: czad (wykazać się może Lombardo, jeden z najlepszych perkusistów w historii metalu), mroczne zwolnienie w środku (są też odgłosy niemowlaka), po którym wchodzi świetna, „śpiewna”, solówka. Trudno to wszystko za jednym podejściem ogarnąć, ale warto!
 

Plusika stawiam za decyzję o umieszczeniu „Heavy Metal Maniac” (w oryginale zespół Exciter), który wcześniej był dostępny wyłącznie w wydaniu na rynek japoński. To hymn wszystkich miłośników tego gatunku, jak sam zresztą tytuł wskazuje. Annihilator zaproponował także, o czym już wspomniałem, swoją wersję „Romeo Delight”, czyli najcięższego – jak twierdzi sam Waters – kawałka w dorobku tej słynnej amerykańskiej kapeli.

 Jeśli chodzi o samą jakość kompozycji, nie ma się do czego tak naprawdę mocniej przyczepić. Nie brakuje na „Metal II” naprawdę dobrych thrashowych (i nie tylko) „strzałów”. Wciąż jednak nie potrafię zrozumieć po co tyle przy nim majstrowano i wydawano ponownie? Na półki z płytami kibiców Annihilatora to wydawnictwo zapewne trafi, ale czy taki ruch przekona pozostałych? Tu mam dość duże wątpliwości, stąd też z mojej strony dość chłodna ocena końcowa. Być może jednak niektórzy, skuszeni znanymi nazwiskami, zaczną od „Metal II” swoją przygodę z twórczością tego legendarnego zespołu. Choć w dyskografii mają oni rzeczy znacznie lepsze…
 
Ocena (w skali od 1 do 10) 6 diabelskich rogów
😈😈😈😈😈😈
 

Szymon Bijak

 
1. Chasing The High (ft. Willie Adler, “Lamb Of God”)
2. Downright Dominate (ft. Alexi Laiho, “Children of Bodom”)
3. Army Of One (ft. Steve ‘Lips’ Kudlow, “Anvil”)
4. Couple Suicide (ft. Danko, “Danko Jones” and Angela Gossow, “Arch Enemy”)
5. Heavy Metal Maniac (ft. Dan Beehler, “Exciter” and Allan Johnson, “Exciter”) – Cover Song
6. Haunted (ft. Jesper Strömblad, “In Flames”)
7. Romeo Delight – Cover Song
8. Detonation (ft. Jacob Lynam, “Lynam”)
9. Clown Parade (ft. Jeff Loomis, “Nevermore”)
10. Smothered (ft. Anders Björler, “The Haunted”)
11. Kicked (ft. Corey Beaulieu, “Trivium”)
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz