IKS

„W tłumie” – serial Apple TV+ [Recenzja]

Zanim rozpocznę swoje wywody, chciałbym zaznaczyć, że tekst będzie zawierał spoilery. Jednak jeśli znacie historię Billy’ego Milligana myślę, że spokojnie możecie czytać dalej. W sytuacji kiedy nie znacie tej historii i nic nie wiecie o serialu, a chcecie go obejrzeć – miejcie świadomość, że trochę zdradzę jego fabułę. W dniu wczorajszym Apple TV zakończyło emisję dziesięcioodcinkowego serialu „The Crowded Room”. Już przed premierą było głośno o tej produkcji. Tom Holland opowiadał, iż odgrywanie głównej postaci doprowadziło go do dość nieciekawych stanów emocjonalnych, które spowodowały, iż aktor ogłosił roczną przerwę. Grubo, nie? Co więc wywołało u niego taki stan?

Serial jest BARDZO luźno oparty na historii wspomnianego już Billy’ego Milligana, który w 1978 roku został oskarżony o trzy gwałty. Został jednak uniewinniony i poddany leczeniu ponieważ zdiagnozowano u niego osobowość rozszczepioną na 24 różne postaci. Teraz napiszę kilka słów o samym zaburzeniu, a ponieważ nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, będę posiłkował się fachowymi terminami. „Zaburzenie to należy do grupy zaburzeń dysocjacyjnych. Znane jest również jako osobowość mnoga lub wieloraka. Jest to szalenie skomplikowane i mało poznane zaburzenie. Charakteryzuje się występowaniem przynajmniej dwóch niezależnych, całkowicie odrębnych tożsamości lub stanów osobowości, często każda z nich funkcjonuje bez świadomości istnienia pozostałych. Najczęstszą przyczyną jest traumatyczne wydarzenie”.

 

Co ciekawe – w przypadku Milligana – gwałtów dokonała osobowość, która była kobietą-lesbijką. Nieźle porąbane, ale tak było, nie kłamię. Milligana poddano wieloletniemu leczeniu, które zakończyło się sukcesem. Po wyjściu z ośrodka zajmował się m.in. rozwijaniem kariery w branży filmowej oraz tworzeniem stron internetowych. Na podstawie jego historii powstała książka „Człowiek o 24 twarzach” autorstwa Daniela Keyesa.

 

I to tą książką inspirowali się twórcy serialu „W tłumie”. Serial ten jednak absolutnie nie jest biografią Billy’ego Milligana. Opowiada zupełnie inną historię, w której głównym motywem jest właśnie rozdwojenie jaźni. Co ciekawe, serial przed emisją, reklamowany był jako opowieść o seryjnym mordercy. Jakiś pismak puścił taki opis i wiele portali powielało tę głupotę. Od razu uprzedzę – w serialu nie uświadczycie żadnego seryjnego mordercy. Głównym bohaterem jest Danny Sullivan (którego gra właśnie Tom Holland). Bierze on udział w strzelaninie i rani kilka osób. Sprawą zaciekawia się profesor Rya Goodwin (Amanda Seyfried), która krok po kroku dochodzi, co skłoniło młodego chłopaka do popełnienia tego czynu.

 

Twórcy przez kilka odcinków starają się ukryć czego dotyczy serial i niestety nie wyszło im to na dobre. Historia zagubionego młodzieńca ciągnie się w nieskończoność. Jedynie fakt, iż wiedziałem czego dotyczy produkcja, powodował, iż znajdowałem ukryte „smaczki”. Niezorientowanego w historii widza pierwsze kilka odcinków może wręcz nużyć. Rozumiem twórców, iż chcieli jak najgłębiej przedstawić tło wydarzeń, rys psychologiczny Danny’ego, ale nie tłumacząc o co chodzi – ukręcili na siebie bat. Do tego pierwsze odcinki zupełnie nie wykorzystują potencjału Amandy Seyfried (którą bardzo lubię szczególnie za rolę w serialu „Zepsuta krew”).

 

Dopiero od połowy fabuła rozkręca się i faktycznie historia zaczyna zdecydowanie bardziej angażować widza. O wiele więcej swojego talentu pokazują też aktorzy. Tom Holland – odgrywający różne osobowości, zmieniający akcent, poruszanie się, mimikę twarzy – po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z lepszych aktorów młodego pokolenia. Również Seyfried wreszcie ma coś do zagrania, chociaż nie jest to jakiś wybitny ekranowy występ. Fabuła przenosi się też na salę sądową i skłania widza do wielu refleksji odnośnie do zdrowia emocjonalnego, poczucia winy czy zasadności wymierzania kar w przypadku zaburzeń psychicznych.

 

Niestety całość psuje cholernie melodramatyczne zakończenie – takie w bardzo amerykańskim stylu. Co to i ma wzruszyć i chusteczki mogą się przydać. Może niektórzy lubią takie ckliwe zakończenia – ja nie bardzo. Sporym plusem serialu jest spojrzenie na różnego rodzaju zaburzenia emocjonalne. Bo twórcy nie skupiają się jedynie na rozdwojeniu jaźni. Niestety mam wrażenie, że w niektórych momentach mocno spłycili ten temat. „Nie powinniśmy obwiniać siebie za to, iż byliśmy ofiarami” – to zdaje się główne hasło tej produkcji. Ale w sumie bardzo mądra teza została według mnie potraktowana dość ubogo i nie do końca ukazana w zadowalający sposób. „W tłumie” to jednak serial przyzwoity. I pod wieloma względami to produkcja na głowę bijąca większość Netfliksowej papki. Jest dobrze zagrana, ładnie nakręcona i od połowy mocno wciągająca. Nie jest to może wybitne dzieło, ale na pewno warto je obejrzeć.

 

Ocena: 4 wielorakie osobowości

😀😠😫☹️

 

 

Mariusz Jagiełło

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

 

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz