IKS

The Pretty Reckless – „Death By Rock And Roll”

The Pretty Reckless Death By Rock And Roll recenzja muzyka sztukmix

Taylor Momsen już dawno dojrzała. Z siedemnastoletniej młodej dziewczyny, która nagrała z The Pretty Reckless pierwszą płytę, wyrosła kobieta świadoma swoich możliwości wokalnych i scenicznych. Na najnowszej, czwartej płycie „Death By Rock And Roll” zespół, jak i sama wokalistka udowadniają, że są obecnie jednym z najlepszych rockowych bandów z damskim wokalem.

Ta płyta, jak zresztą sugeruje już jej tytuł, naznaczona jest śmiercią. Ogromny wpływ na jej kształt miały dwa tragiczne wydarzenia. Pierwszym była śmierć nieodżałowanego Chrisa Cornella. The Pretty Reckless w wieczór przed samobójstwem muzyka koncertowało z Soundgarden i byli jednymi z ostatnich osób, które widziały go żywego. Drugim tragicznym wydarzeniem była śmierć ich wieloletniego producenta Kato Khandwala, który zginał w wypadku motocyklowym.

I to właśnie jego kroki słyszymy w otwierającym płytę tytułowym mocnym energetycznym rockerze. Cała płyta to zresztą hołd dla zmarłych kolegów z branży, jak i ogólnie rock’n’rolla. Na poprzedniej płycie „Who You Selling For” muzycy eksplorowali głównie bluesa. Ich Najnowsza płyta, to totalny misz masz amerykańskiego rocka. Mamy tutaj utwory w duchu Soundgarden („Only Love Can Save Me Now” – w którym gościnnie zagrali Kim Thayil i Matt Cameron oraz „Witches Burn”), mamy rockowe wymiatacze („And So It Went” – tutaj gościnnie zagrał Tom Morello i „Turning Gold” ), balladę w stylu The Pretenders („Got So High”), krótki, „filmowy” przerywnik („Broomsticks” – spokojnie mógłby znaleźć się na ścieżce dźwiękowej jakiegoś filmu Tima Burtona), jest też typowa americana („Rock and Roll Heaven”) oraz na zakończenie klasyczne country („Harley Darling”). Różnorodność w tym przypadku to jednak nie zarzut – pięknie się to wszystko zazębia.

Najlepszymi momentami na płycie są jednak utwory w których zespół trochę kombinuje. Przede wszystkim to „25” z dramaturgią najlepszych „bondowskich” utworów i przepięknym mostkiem. Drugim jest „My Bones” – z wyróżniającą się partią perkusji oraz bardzo energetycznym zakończeniem. Również w spokojnych utworach The Pretty Reckless radzą sobie bardzo dobrze („Standing At The Wall”)

Teksty na płycie to wyraz miłości do muzyki, zmarłych idoli („Rock and Roll Heaven”), motocykli („Harley Darling”), bywają też momenty autobiograficzne („25”), obecny jest oczywiście również motyw śmierci. To nie są jakieś wybitne teksty, jednak doskonale pasują do koncepcji całego albumu.

Nie umniejszając nic innym muzykom The Pretty Reckless (gitarzysta Ben Phillips, basista Mark Damon i perkusista Jamie Perkins), to królowa jest tylko jedna. Taylor Momsen na każdym kroku udowadnia, jak genialną jest wokalistką. Jej niesamowita kontrola nad głosem, emocje, mogłyby wpędzić w kompleksy niejedną gwiazdkę pop. Ona jednak od lat woli być wierna rock and rollowi – i chwała Taylor za to. Na początku jej muzycznej kariery wielu kręciło nosem, że młoda aktoreczka (zagrała w serialu „Plotkara” oraz „Grinch: Świąt nie będzie”) bierze się za hard rocka. Z każdą kolejną płytą Momsen coraz dumniej mogła wszystkim krytykom pokazywać środkowy palec. Ostatnia płyta The Pretty Reckless jedynie udowadnia, iż dobrze się stało, iż porzuciła karierę aktorską na rzecz rockowej wokalistki. Muzyczny świat byłby bez niej dużo uboższy, a „Death By Rock And Roll” to najlepszy tego przykład; może nie jest to album zbytnio nowatorski, ale na pewno udowadnia, że rock and roll jeszcze nie umarł.

Ocena (w skali od 1 do 10) 8 motocykli
🏍🏍🏍🏍🏍🏍🏍🏍

Mariusz Jagiełło

Tracklista:

DEATH BY ROCK AND ROLL
ONLY LOVE CAN SAVE ME NOW (FEAT. KIM THAYIL AND MATT CAMERON)
AND SO IT WENT (FEAT. TOM MORELLO)
25
MY BONES
GOT SO HIGH
BROOMSTICKS
WITCHES BURN
STANDING AT THE WALL
TURNING GOLD
ROCK AND ROLL HEAVEN
HARLEY DARLING

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Krzysztof

    Dla mnie 10 na 10. Genialna płyta, gdy wybrzmiewa ostatnia nuta, aż żal, że to już koniec. Nudna nie jest ani przez moment.

Dodaj komentarz