IKS

Simone Angel [Rozmowa]

simone-angel-rozmowa

„Wierzę, że zawsze będzie powstawać dobra muzyka” – mówi prezenterka MTV, którą znamy m.in. z kultowego programu „Party Zone”. Jak wyglądała droga młodej raverki do ikony europejskiego oddziału największej stacji muzycznej świata? Czy ma nosa do młodych talentów i co ma z tym wspólnego niemiecki girlsband No Angels? Dlaczego powołała do życia projekt „Party Zone Revisited” wraz z producentem Jamesem Hymanem? O tym wszystkim przeczytacie w rozmowie z Simone Angel, która ma na koncie również takie przygody jak kolacja z The Prodigy w domu Donatelli Versace, prywatny koncert Moby’ego po nocy imprezowania w Londynie, włam do parku wodnego z Mickiem Jonesem z The Clash oraz pobudkę w karetce z Rayem z 2 Unlimited!

 

Elvis Strzelecki: Co było głównym powodem tego, że zdecydowaliście się z Jamesem Hymanem na założenie kanału na YouTube oraz podcastu „Party Zone Revisited”?

Simone Angel: Żyłam spokojnie w Belize i wychowywałam moje dzieci. Wybrałam życie z dala od sceny muzycznej i telewizji, egzystując tak przez ponad 25 lat. Ostatnimi czasy zaczęłam jednak zastanawiać się, co słychać u osób, z którymi miałam styczność w czasach pracy w MTV. Zadzwoniłam do producenta moich dawnych programów, Jamesa Hymana i postanowiliśmy stworzyć kontynuację „Party Zone” w formie podcastu audio i video. To dla nas naprawdę niezła frajda.

 

ES: Obecnie przeżywamy coś w rodzaju renesansu lat 90. Pojawiają się festiwale dedykowane ostatniej dekadzie XX wieku, wielu artystów z tamtego okresu powraca z nowymi nagraniami. Ktoś powie, że dzieje się tak, ponieważ dzieciaki dorastające w tamtych latach mają dziś 30-stkę bądź 40-stkę na karku i chcą się bawić przy muzyce swojej młodości. Inni powiedzą, że jest to spowodowane faktem, że we współczesnej muzyce jest mniej oryginalności niż w tej „najntisowej”. Jak Ty na to patrzysz?

SA: Wierzę, że zawsze była i będzie powstawać dobra muzyka. To zasada 80/20 – powstaje 80% przeciętnych utworów i 20% wspaniałych. Musisz tylko postarać się znaleźć te 20%, które będą naprawdę inspirujące. Jeśli chodzi o powrót lat 90., to uważam, że wynika on głównie z nostalgii. Wszyscy tęsknimy za tymi dniami młodości, kiedy wydawało się, że wszystko jest możliwe. Im więcej problemów napotykamy w dzisiejszych czasach, tym bardziej cieszymy się z tych ciepłych, szczęśliwych uczuć naszych młodzieńczych lat. To ludzka natura, forma eskapizmu.

 

ES: Dostrzegam szansę powrotu oldschoolowych brzmień do współczesnej muzyki dzięki takim nagraniom jak „Melody” Sigali, „Alien” projektu Galantis, Lucasa & Steve’a oraz ILIRY, jak również „Don’t You Worry” Black Eyed Peas, Davida Guetty i Shakiry. Annerley Gordon znana powszechnie jako Ann Lee, powróciła z kawałkami w stylu eurodance, a włoski DJ i producent jak Alignment łączy w swojej twórczości stare brzmienia trance z nowoczesnym hard techno, co słychać w jego numerach „Power” and „Disconnection”. Słyszałaś te kawałki? Myślisz, że to znak, że ciągle jest miejsce dla tworzenia utworów w taki sposób, jak robiono to w latach 90.?

SA: Nie wierzę, że istnieje coś takiego, jak typowo 90’sowy sposób pisania piosenek. Istnieją pewne dźwięki i vibe, nawiązujące do tamtej epoki, które producenci mogą wykorzystać w swoich utworach i to jest świetne. Nie uważam jednak, że wszystko było lepsze w latach 90. bądź w innej dekadzie. Dobra muzyka to dobra muzyka, a kreatywność nie przynależy do żadnej konkretnej epoki. To jest właśnie ekscytujące! Zawsze będzie przestrzeń do tworzenia nowych rzeczy, do wynajdywania nowych dźwięków! Wszystko, co miało miejsce w przeszłości, staje się po prostu kolejnym kolorem, który można dodać do obrazu i kolejne pokolenie użyje go na swój wyjątkowy sposób. Czy zatem można mówić obecnie o powrocie lat 90. i czy te piosenki są jego dowodem? Oczywiście! Jeśli David Guetta i Black Eyed Peas zaczynają tworzyć coś w tym kierunku, to mamy do czynienia z dużym hypem!

 

ES: Cofnijmy się na chwilę do przeszłości. Jesteś 18-letnią holenderską dziewczyną, która przybywa do Wielkiej Brytanii i zostaje najmłodszą prezenterką MTV. Jakie to było dla Ciebie uczucie? Jak wyglądał proces zatrudnienia przez największą stację muzyczną świata?

SA: To było bardzo ekscytujące. Weszłam do biura MTV ubrana w workowaty sweter i bejsbolową czapkę, postawiłam stopę na stole i powiedziałam wielkiemu szefowi MTV, że jego obecni prezenterzy są za starzy. Dodałam też, że większość widzów jest w moim wieku, więc stacja potrzebuje kogoś młodego, takiego jak ja, ponieważ wiedziałam, jakie ubrania noszą młodzi ludzie, jakich słów i wyrażeń używają, jakie piosenki są modne w klubach itd. Byłam młodą raverką i MTV nie miało takiej osoby wśród prowadzących. On mnie wysłuchał i w ciągu kilku dni zostałam zatrudniona oraz pojawiłam się na ekranie.

 

ES: Byłaś prezenterką programów „MTV Party Zone”, „MTV Dance” i kilku innych. Kiedy pracowaliście z producentem Jamesem Hymanem nad poszczególnymi odcinkami, traktowaliście to bardziej jako dobrą zabawę czy ciężką pracę? Co najbardziej kręciło Was w tego rodzaju działalności?

SA: Naszą największą pasją było wprowadzanie na międzynarodowy rynek muzyczny zespołów, które nie były jeszcze znane mediom. Mam tutaj na myśli takich wykonawców jak m.in. The Prodigy, Faithless, Moloko, Goldie czy Tricky. James i ja pracowaliśmy naprawdę ciężko, podróżując po całym świecie i nieprzesypiając wielu nocy, ale było warto. Oboje to uwielbialiśmy. Oboje byliśmy jednocześnie twórcami i fanami naszych programów i to był dla nas ogromny przywilej.

 

ES: Jakiej najbardziej szalonej rzeczy doświadczyłaś podczas pracy dla MTV?

SA: Było ich naprawdę wiele! Kolacja przy świecach z grupą The Prodigy w domu Donatelli Versace o 2:00 w nocy. Pierwszy występ telewizyjny Spice Girls podczas programu na żywo, który prowadziłam. Pokonanie Snoop Dogga w grze w bilard. Granie w kręgle z Beyoncé i Destiny’s Child. Włamanie się nocą do parku wodnego ze zjeżdżalniami z Mickiem Jonesem z The Clash. Zabranie Moby’ego na wypad do nocnych klubów w Londynie, a następnie wizyta w moim domu, gdzie grał dla mnie na pianinie. Napad epilepsji spowodowany światłami stroboskopów w klubie i pobudka z Rayem z 2 Unlimited w ambulansie z butelką wódki w dłoni (którą później wspólnie wypiliśmy). Itd. Itd.

 

ES: Jako najdłużej pracująca prezenterka MTV wiesz, jakie są plusy i minusy tej pracy. Co poradziłabyś młodszej wersji siebie lub młodym ludziom, którzy marzą o wkroczeniu do świata influencerów?

SA: Ostatnio słyszałam ciekawą radę Harry’ego Stylesa – bez względu na to, czy ludzie mówią, że jesteś okropny, czy nazywają Cię niesamowitym, nie wierz im. Nie pozwól, by komplementy Tobą zawładnęły, ale też nie bierz do siebie zbyt mocno krytyki. Po prostu rób swoje i skup się na robieniu tego najlepiej, jak potrafisz.

 

ES: Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale obok Raya Cokesa byłaś w Polsce jedną z najpopularniejszych postaci związanych z MTV Europe. Jakie są Twoje związki z Polską?

SA: Prowadziłam w Polsce różne imprezy w czasach, gdy byłam częścią MTV. Pamiętam wielki pokaz mody i festiwal muzyczny. W Waszym kraju bawiłam się znakomicie.

 

ES: W latach 90. i 00. bardzo popularna w Polsce była niemiecka Viva. Emitowała program poświęcony kulturze rave zwany „Housefrau” (w późniejszych latach znany jako „House TV” oraz „Berlin House”), jak również uwielbiany przez Polaków „Club Rotation” z charyzmatyczną Daisy Dee na czele. Czy słyszałaś o tych programach? Czy czuć było, że wraz z MTV rywalizujecie z Vivą o widzów ze środkowej i wschodniej Europy? I co najważniejsze, czy spotykałaś prezenterów Vivy podczas różnych zawodowych okazji bądź prywatnie?

SA: Tak jak mówiłam w kontekście jednego z poprzednich pytań, najważniejsze to robić swoje i nie oglądać się na to, co robią i mówią inni. Nigdy nie przywiązywałam dużej uwagi do tego, co dzieje się na Vivie. Wierzyłam, że na rynku stacji muzycznych jest miejsce dla nas wszystkich. Nie odczuwałam też rywalizacji między naszymi kanałami. Jeśli zaś chodzi o spotkania z prezenterami Vivy, to nie jestem pewna, czy miały miejsce takie sytuacje. Od tamtego czasu spotkałam wiele różnych osób i nazwiska mogły mi wylecieć z głowy.

 

ES: To, co najbardziej podobało mi się w „MTV Party Zone” oraz „MTV Dance” to brak restrykcyjnych kryteriów, jeśli chodzi o style muzyczne. Prezentowaliście muzykę z gatunków trance, eurodance, trip hop i ambient. Pamiętam nawet, że The Outhere Brothers zapowiadali u Was klip Tricky’ego – „Hell Is Round the Corner”. Czy uważasz, że muzyczna różnorodność była mocną stroną Waszych programów?

SA: Na 100% tak. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. To było bardzo inkluzywne. Nie staraliśmy się być super cool, po prostu uwielbialiśmy różne style muzyki tanecznej i chcieliśmy je prezentować w naszych programach.

 

ES: Czy mieliście czarną listę klipów, których nie zaprezentowalibyście w Waszych programach za żadne skarby?

SA: Nie.

 

ES: Obecnie wiele osób narzeka na tzw. business techno, ale w przeszłości również zdarzały się sytuację, kiedy niektórych artystów muzyki tanecznej atakowano za bycie zbyt mało undergroundowymi. Ray z 2 Unlimited opowiadał nawet w Waszym podcaście o sytuacji z The Prodigy, którzy mieli źle wypowiadać się na temat jego grupy i po tym, jak podszedł do nich, by wyjaśnić całą sytuację, oni odpowiedzieli, że to nic personalnego. Jak wyglądało to w praktyce? Czy rzeczywiście były jakieś konflikty na linii eurodance’owcy – raverzy?

SA: Niektórzy artyści bardzo bali się zaszufladkowania jako ci, którzy „się sprzedali”, a bycie „undergroundowymi” oznaczało dla nich punkt honoru. Nie przepadali oni za eurodance, ponieważ ta muzyka była dla nich zbyt „popowa” i tworzona często przez nudnych producentów, którzy umieszczali na scenie atrakcyjnych, młodych – ale łatwych do zastąpienia – ludzi, mających pomóc im w sprzedaży ich twórczości. Taka postawa stanowiła przeciwieństwo tego, co reprezentował underground, więc ci wykonawcy nie chcieli wchodzić w interakcję z gwiazdami eurodance. O żadnych konfliktach nie słyszałam.

 

ES: Sama również miałaś etap zajmowania się muzyką. Twoje piosenki „When Love Rules the World” i „Let This Feeling” były sporymi hitami w Europie. Myślałaś kiedyś o powrocie do tworzenia piosenek?

SA: Niekoniecznie. Bardzo starałam się osiągnąć sukces w branży muzycznej, ale nie zadziałało to tak, jak się tego spodziewałam. Nie zrozum mnie źle – chciałabym powrócić do studia, by pisać z kimś piosenki. Zawsze bardzo lubiłam ten proces, ale teraz pora postawić na młodych twórców. Myślę, że w dzisiejszych czasach mogłabym się sprawdzić w roli mentorki dla młodszych wykonawców. Niech oni będą gwiazdami.

 

Dalsza część rozmowy pod teledyskiem

 

ES: Jako wokalistka oraz prezenterka zdobyłaś doświadczenie, które pomogło Ci zostać jurorką w niemieckim talent show „Popstars”. Jakiego rodzaju było dla ciebie doświadczenie? Czy łatwo było Ci oceniać zdolności muzyczne uczestników?

SA: To było wspaniałe doświadczenie. Mogę z całą pewnością przyznać, że jestem dobra w wyławianiu talentów. Kiedyś wyszukiwałam nowe zespoły dla MTV (i pomagałam im przebić się do mainstreamu). Często też doradzałam moim szefom, których prezenterów przyjąć i dlaczego, a grupa, którą pomogłam stworzyć w programie „Popstars”, czyli No Angels, otrzymała w Niemczech nagrodę za całokształt twórczości ponad 20 lat po powstaniu. Myślę, że posiadam ten szósty zmysł, który pozwala mi ocenić, kto osiągnie sukces w tej branży. Większość jurorów szuka po prostu tych, którzy dobrze śpiewają, a to nie wystarczy. Aby odnieść powodzenie w przemyśle rozrywkowym, trzeba czuć się dobrze na scenie, być gotowym do szalonej pracy, umieć radzić sobie z odrzuceniem i rozczarowaniem, emanować radością, mieć mnóstwo energii, być elastycznym, silnym psychicznie itd. Uwielbiam odnajdywać ludzi, którzy mają te wszystkie cechy i kocham im pomagać.

 

ES: Od wielu lat mieszkasz w Belize. Dlaczego zdecydowałaś się tam przeprowadzić? Co możesz nam powiedzieć o tym kraju i projektach, które realizowałaś na jego terenie?

SA: Nie pracuję już w Belize nad żadnymi nowymi projektami. W 2004 roku założyliśmy tu biuro podróży oraz schronisko i był to wielki sukces (byliśmy numerem jeden na TripAdvisor w naszym regionie i co roku zdobywaliśmy nagrody tego portalu). Zamknęliśmy je, gdy pojawił się Covid i nigdy więcej nie otworzyliśmy. Teraz po prostu wynajmujemy kilka nieruchomości cyfrowym nomadom i zastanawiamy się, co zrobić w następnym rozdziale naszego życia. Jeśli więc ktoś chce kupić kurort w dżungli, sprawdźcie The Belize Jungle Dome.

 

ES: Czy to prawda, że ​​powstaje program telewizyjny o Twoim życiu w Belize?

SA: To 50-minutowy odcinek serialu „Het Mooiste Meisje van de Klas” (pol. „Najładniejsza dziewczyna w klasie”) poświęcony mojemu życiu. Jest przeznaczony dla telewizji w Holandii. To fantastyczny program, który od 16. sezonów cieszy się ogromną popularnością. Spędziłam z jego ekipą wspaniały czas. To był długoterminowy i wysokobudżetowy projekt. W przeciwieństwie do większości dzisiejszych programów telewizyjnych to naprawdę wysokiej jakości telewizja i jestem zachwycona, że mogłam uczestniczyć w tym projekcie.

 

ES: Mr. C z The Shamen, Dr. Motte, Dr. Alban, Fatboy Slim, Paul Oakenfold – to tylko kilka legend, które pojawiły się w „Party Zone Revisited”. Kto pojawi się w kolejnych odcinkach Waszego podcastu? Nie chcę nic sugerować, ale nie myśleliście o zaproszeniu Liama Howletta z The Prodigy, H.P. Baxxtera ze Scootera, Haddawaya lub Westbama? Jakie niespodzianki przygotowujecie dla swoich widzów?

SA: Nie chcę zapeszać, ale jest szansa, że Liam z The Prodigy pojawi się w podcaście jeszcze w tym roku. Aktualnie czeka na ukazanie się dokumentu poświęconego zespołowi, więc nie udziela żadnych wywiadów. H.P. Baxxter nie chce wziąć udziału w naszym programie. Najprawdopodobniej obecnie nie uczestniczy w tego typu projektach. Mogę zdradzić, że niebawem pojawi się u nas Sister Bliss z Faithless. Jeśli chodzi o Haddawaya i Westbama, to mam zamiar skontaktować się z nimi w najbliższym czasie. Mamy całą listę osób, które chcielibyśmy zaprosić do „Party Zone Revisited” i będziemy konsekwentnie realizować nasz plan.

 

ES: Masz podcast, który pojawia się m.in. na YouTube. Jak widzisz przyszłość dziennikarstwa muzycznego?

SA: Nasz projekt powstał z pasji i jest robiony dla innych ludzi. Dziennikarstwo muzyczne nie przynosi dziś praktycznie żadnych pieniędzy. Tworzę kanał na YouTube oraz podcast dlatego, że to moje hobby. Gdybym nie miała do tego serca, odpuściłabym, ponieważ nie generuje to żadnych zysków. Być może pewnego dnia zamienimy z Jamesem nasz podcast w program radiowy lub telewizyjny.

 

ES: Na koniec chciałbym Cię zapytać, czym dla Ciebie jest rave?

SA: Rave to unoszenie w górę rąk, czucie dudniejącego basu w piersi, uśmiechanie się do otaczających nas osób i uczucie wdzięczności za to, że żyjesz. Rave to odrzucanie zahamowań, taniec, klaskanie, skakanie, celebrowanie życia, przyjaźni i muzyki. To dla mnie niemal religijne doświadczenie. „For Tonight… God is a DJ!” (cytat z utworu „God is a Dj” grupy Faithless, przyp. red.).

 

Rozmawiał Elvis Strzelecki

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz