IKS

Retrospective – “iNtrovErt” [Recenzja]

..istniejący niegdyś pod nazwą Hollow zespół z wielkopolskiego Leszna w 2007 roku zmienił szyld na Retrospective. Od ponad piętnastu lat ten oto muzyczny byt dryfuje po morzach i ocenach szeroko rozumianego progresywnego rocka. Oczywiście próby zaszufladkowania są z natury bez sensu, bo muzyka to zasadniczo emocje, a one nie mają granic, ale mimo wszystko z tym nurtem najczęściej kojarzy się ta ekipa. Wydane w grudniu zeszłego roku nakładem poznańskiego OSKAR Records wydawnictwo o tytule “iNtrovErt” kazało na siebie czekać ponad trzy lata. Czy to długo? Absolutnie nie. Czy było warto trwać w ciszy? Absolutnie tak. I w sumie na tym mógłbym skończyć tę recenzję, bo znacie już happy end, ale nie ma tak dobrze. Trochę Was, drodzy czytelnicy, przeczołgam po literach. 

 

Piąty w dorobku grupy album przynosi świeże mięso w postaci sześciu kompozycji, które możemy przetłumaczyć na 45 minut solidnej, mocno gitarowej muzyki. Odświeżenia doświadczył również skład, którego szeregi uzupełnił Dariusz Kaźmierczak (druga gitara) i to definitywnie zmieniło oblicze tego materiału. W warstwie instrumentalnej dzieje się naprawdę sporo (o czym nieco później), lecz również aspekt liryczny odgrywa znaczącą rolę, bo w całości tworzy konceptualny album. Treści śpiewane na przestrzeni sześciu kompozycji opowiadają historię człowieka, który przez nałogi zatraca się w alienacji. Pogłębia się jego samotność i nabiera na sile odizolowanie od sygnałów ze świata zewnętrznego. Sam tytuł wydawnictwa wskazuje na cechę introwertyzmu, a ciężar życia z nią spędza sen z powiek głównemu bohaterowi. Czy nie brzmi to jak powszechny problem, o którym nie mówi się wystarczająco dużo?

 

Przejdźmy na moment do gitar, perkusji, klawiszy i wokali. Takiego Retrospective Polska potrzebuje, by i na naszych, ale i zagranicznych ziemiach pokazać, jak się tworzy prog-rock na wysokim poziomie. Pozwólcie na lekkie didaskalium. Kiedy w Gdańsku w ramach granej przez Riverside trasy New Generation Tour po raz pierwszy usłyszałem zespół z Leszna w roli supportu, pomyślałem sobie, że rośnie kolejny silny zawodnik na rodzimej scenie. Od tamtego momentu (było to bodajże w 2014) mocno trzymałem kciuki za ich sukces i cieszę się, że są w tak dobrej formie. 

 

Gdzie to ja skończyłem…

 

 

Forma instrumentalna zaprezentowana na „iNtrovErt” zaskakuje rozpiętością, złożonością, ale i znanymi z wcześniejszych dokonań zespołu wyrafinowaniem i precyzją. Wielkopolski sekstet potrafi umiejętnie budować nastrój, którego ślady zostają w słuchaczu na długo po końcu odtwarzania. Trzy trwające po blisko dziewięć minut utwory wypełnione są pod korek gitarami, których dialog tworzą Kaźmierczak i Klimek, i tej rozmowy chce się słuchać po wielokroć. Ściany dźwięku budowane przez te instrumenty momentami potrafią piętrzyć się z minuty na minutę, by po chwili runąć na grunt delikatnych, subtelnych i przemyślanych harmonii i akordów. Tak jest chociażby w przypadku “Log Out”, czy “New Perspective”, którym zdecydowanie nie brakuje charakteru progresywnych kompozycji.

Oczywiście nie mogę chwalić wyłącznie gitar, gdyż sekcja rytmiczna reprezentowana przez Łukasza Marszałka (bas) i Roberta Kusika (bębny i talerze) broni się równie sprawnie, jak zaprawiony w bojach bokser. Owych akcentów rytmicznych znajdziemy naprawdę mnogą ilość, ale tym, który osiadł mi pod kopułą na dłużej, był niewątpliwie czterominutowy “Invincible Man”, z wgryzającym się w pamięć tekstem “You will never find relief, you’re already lost”. Na obszernym płótnie basu i perkusji swoje nieścieralne plamy pozostawiają dźwięki instrumentów klawiszowych, za które odpowiada Beata Łagoda. “Intoxicated Generation” jest również dobrym tego przykładem. Rammsteinowe brzmienie i niski, niemalże gotycki styl śpiewania Jakuba Roszaka osadzają się na tle nostalgicznych, wycofanych klawiszach pianina, by po niespełna dwóch minutach przerodzić się w gwałtowniejsze i bardziej wyraziste brzmienie. Słychać siłę nacisku i emocje spadające na biało-czarną klawiaturę. 

 

Skoro wspomniałem o śpiewaniu, to nie chciałbym potraktować tego aspektu po macoszemu, bo jest tu na czym uszy zawiesić. Ale żeby nie było za mdławo od tego cukru, to solą na rany w przypadku tego albumu jest w mojej ocenie głos (a może styl jego użycia?) Beaty Łagody, przez który czasami czuję się rozpraszany. Nie zdarza się to na szczęście często, ale w momentach, kiedy jej wokal próbuje współgrać z mocnym, charakternym i zadziornym głosem Roszaka, następuje zgrzyt. Trochę jak piasek między zębami, niby da się go wypłukać, ale zawsze jakieś ziarenka zostaną.

 

Retrospective piątym albumem w dyskografii udowodniło po raz kolejny, że znajdują się w odpowiednim miejscu, wbrew twierdzeniom, jakoby czas post-progresywnego rocka w Polsce dawno przeminął. W zarówno krótkich, jak i długich formach potrafią opowiedzieć niebanalne historie, pozostawiając w głowie dźwięki, do których chce się niejednokrotnie wracać. Głośne oklaski należą się również za nieprzemilczenie istotnych tematów jakimi są izolacja, nałogi i samotność, które w obecnych czasach sieją silny wiatr i zbierają jeszcze silniejszą burzę. 45 minut mija szybko, ale intensywnie, jak dobry dreszczowiec, w czasie którego szkoda marnować czas na popcorn. 

 

Ocena (w skali od 1 do 6): 4 wyraziste, lecz pesymistyczne obrazy

🖼️🖼️🖼️🖼️

 

Błażej Obiała

 

Lista utworów:

  1. Log Out
  2. New Perspective
  3. Invicible Man
  4. Intoxicated Generation
  5. Away
  6. Self-Control

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz