IKS

Pull The Wire [Rozmowa]

pull-the-wire-rozmowa

Żyrardowski kwartet Pull The Wire powróciło z nowym albumem. Płyta „Życie to western” dotyka wielu bieżących spraw, a muzycznie urozmaica nieco stylistykę zespołu. O szczegółach dotyczących najnowszej płyty, dla strony SztukMix, opowiedzieli Maciejowi Majewskiemu gitarzyści: Marszal i Micro

 

Maciej Majewski: „Życie to western” pod kątem tekstowym jest nadzwyczaj aktualną płytą. Wydaje się, jakbyście nagrywali ją wczoraj. Kiedy zatem powstał ten materiał?

Micro: Pisanie utworów to u nas proces ciągły. Także jak tylko skończyliśmy pracę nad płytą „Sztuka Przemijania”, to w głowie rodziły się nam już pomysły na kolejny krążek. Czasem też było tak, że sięgaliśmy po pomysły, które w głowach siedziały już od lat. Na debiut w sali prób musiały po prostu poleżakować w szafie – trochę jak z winem, tylko miejsce leżakowania jest inne. Teksty zaś to domena w większości Marszala i to myślę że jemu zawdzięczamy poruszanie tematów, które w danym momencie są aktualne. W sporej części utworów z tej płyty, to teksty powstawały później, niż muzyka.
 
Marszal: Główna część materiału powstała na początku 2020 roku. Są numery wyciągnięte z szuflady, przykładowo progresja akordów do „Market SKA” ma już kilka ładnych lat, Marek (perkusista) wymyślił ją na długo przed tym, zanim zaczął z nami grać. Teksty zawsze dość długo dojrzewają w mojej głowie. Zarys tekstu do utworu „W Internecie” powstał jeszcze w trakcie ostatnich szlifów do nagrań poprzedniej EP-ki, wspomnianej „Sztuki Przemijania”. Ostatnie wersy niektórych piosenek dopisałem praktycznie w studiu nagrań, podczas rejestracji albumu „Życie to western”.
 

MM: Rozumiem, że tytuł płyty odnosi się w jakimś stopniu do sytuacji w naszym kraju?

Marszal: Nie, zamysł był zupełnie inny. W życiu liczą się szybkie strzały i emocje, jak w westernie. Wszystko, co piękne, jest spontaniczne – w życiu trzeba przeżyć jak najwięcej. Nie odkładać niczego na później, rzucić się w wir przygody, jak bohaterowie takich filmów. Sytuacja, do której mogliśmy się w jakiś sposób odnieść, to ta, że ze względu na różne sytuacje epidemiologiczne może być nieco trudniej pędzić ku przygodzie w stronę zachodzącego słońca. Trzeba działać, kiedy tylko jest okazja i nie zwlekać.
 
Micro: Swoją drogą wydaje mi się, że motyw tego spontanicznego, lekko szalonego życia, nie zawsze zgodnego z odgórnie przyjętymi zasadami, w pewnym stopniu można w tę naszą obecną sytuację wpasować. To ciekawa interpretacja.
 

MM: Nawiązując do tekstu „Rewolwera”, mam wrażenie, że jeden sześciostrzałowiec miałby służyć do wymierzania sprawiedliwości na świecie, a drugi do wyrównywania rachunków w życiu osobistym.

Marszal: Każdy ma takie chwile w życiu, że czuje się sfrustrowany i przyparty do muru. Rewolwer miał służyć do brutalnego rozliczenia się z demonami przeszłości i wszystkich głęboko zakorzenionych lęków. Jest mnóstwo zamkniętych i nieprzyjemnych spraw, które gdzieś w nas siedzą i nas trują.
 
Micro: Tak to wyglądało na Dzikim Zachodzie, tam było to nieco bardziej spolaryzowane. Ten w białym kapeluszu wymierzał sprawiedliwość, podczas gdy bandyci raczej nosili broń w nieco innym celu. W naszym świecie jest trochę inaczej, niż na westernach. Tutaj mamy więcej odcieni szarości, w głowie kłębią się różne myśli – Rewolwer tak trochę do tej głowy sfrustrowanego człowieka właśnie zagląda.
 

MM: Marszal, rzeczywiście miałeś być chemikiem?

Marszal: Nie, akurat z chemią zawsze jakoś miałem na bakier. Ale na „chlora” miałem dobre zadatki.
 

MM: Skąd w tym skądinąd rockowym zestawie taki numer jak „Market SKA”?

Marszal: Ujął nas muzyczny pomysł Marka, który już długo czekał na dobry tekst. Szał zakupowy, który szczególnie emocjonalnie przeżywał Koziar, wydał mi się idealnym tematem pod te dźwięki. Lubimy bawić się muzyką, stąd spontaniczny pomysł na dęciaki. I tak jakoś poszło… Może numer nie jest rockowy, ale i tak bardzo pasuje do charakteru naszego zespołu i ogólnego konceptu płyty.
 
Micro: W naszej twórczości nie boimy się eksperymentów. Myślę, że na każdej naszej długogrającej płycie znajdzie się coś, co stylistycznie będzie odbiegało od reszty numerów. Na płycie „Negatyw” (z 2017 r. – przyp. MM) na przykład był to utwór „Janusze i Abdule”, gdzie sięgnęliśmy w stronę muzyki bardziej charakterystycznej dla Bliskiego Wschodu. Tym razem padło na odchylenie w stronę ska. Takie odchylenie nieco na wesoło, bo w krzywym zwierciadle opowiada o ekscesach z hipermarketowego, polskiego podwórka.
 

MM: A skąd zatem Arek i Marek na dęciakach w tym numerze?

Micro: Gościnne występy artystów na naszej płycie, to zawsze ciekawy smaczek dla słuchacza. Postawiliśmy na osoby, które pojawiały się już z nami razem na scenie i po prostu mamy fajny kontakt, dobrze się nam pracowało. No i są to świetni muzycy!
 

MM: Krystian zamiast Tristana?

Marszal: Opowieść o miłości, której coś staje na przeszkodzie w mocno polskim wydaniu, toteż i polski Krystian zamiast Tristana.
 

MM: Ponownie wasz materiał produkował Roadie. Nie chcieliście tej funkcji powierzyć Robertowi i Magdzie Srzednickim?

Marszal: Robert i Magda ze studia Serakos mieli ogromny wpływ na brzmienie całej płyty, jednak końcowe szlify i niuanse były realizowane pod wskazówki Roadiego. Roadie jako nasz realizator zna naszą muzykę, wie jak brzmimy na żywo, brał udział w próbach, na których domykaliśmy materiał, a jednocześnie potrafi być w jakiś sposób obiektywny. Dzięki temu, że za produkcję odpowiada Roadie, mamy bardzo spójne brzmienie studyjne i koncertowe.
 

MM: Krytykujecie różne zjawiska w sieci w utworze „W internecie”. Z drugiej strony, jesteście w jakimś sensie dość 'internetowym’ zespołem. Dotykają was w jakimś stopniu te zjawiska, o których jest w tekście utworu bezpośrednio jako zespołu?

Micro: Internet jest pełen różnych treści, a fakt, że każdy może dołożyć cegiełkę do tego kulturowego dorobku, jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. My w piosence zwracamy uwagę na te elementy, które wzbudzają nasz niepokój, zdziwienie czy oburzenie. Na pewno w jakimś stopniu ma to na nas wpływ, ale nie pozostajemy ślepi na wszystkie pozytywne zjawiska, które tam mają miejsce. Jako zespół staramy się wykorzystać w pełni Internet jako kanał komunikacji z naszymi fanami, co w szczególności było zbawienne w czasach lockdownu.
 
Marszal: Większość tematów, które poruszamy w piosence to tylko kwestia wyboru treści dostępnych w Internecie. To nas nie dotyka, bo w patologiczne obszary sieci raczej nie zaglądamy, no chyba, że w ramach researchu do nakręcenia teledysku (śmiech). Trochę bolały może koncerty „na nieżywo”, kiedy sporo osób wolało spędzać czas przed telewizorem i komputerem, zamiast wyjść pobawić się przy muzyce na festiwalu, czy do klubu. Jednak sytuacja mocno się odwróciła po lockdownie. Koncerty, które teraz gramy, mają bardzo zaangażowaną publiczność i świetne frekwencje.
 

MM: Rozumiem, że nie graliście dotąd koncertu on-line?

Marszal: Koncertu tylko i wyłącznie online, bez publiki? Chyba tylko w radiu, ale to raczej co innego.
 

MM: Tytułem puenty: myślicie, że życie może cały czas toczyć się jak w westernie?

Micro: To zależy, czy chcesz wylądować na stryczku, czy kiedyś osiąść na ranczo i spokojnie przeżyć swoją starość. Każdy ma na to swoją receptę. My, póki co, galopujemy, ile się da!
 
Marszal: Myślę, że można tak kierować swoim życiem, żeby było pełne wrażeń, kolorowych emocji i romantycznych uniesień. Oczywiście jesteśmy wtedy bardziej narażeni na ostrzał, ale warto zaryzykować i mknąć przed siebie. To nieważne jak umrzesz – liczy się życie.
 

Rozmawiał: Maciej Majewski

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz