IKS

Piotr Krępeć [Rozmowa]

Artykuły sponsorowane na Facebooku czasami mają sens. Poza bielizną erotyczną i nauką radzenia sobie z prokrastynacją, zdarza się, że pojawi się coś lub, jak w tym przypadku, ktoś ciekawy. Piotr Krępeć udostępnił niedawno za darmo krótki album pod tytułem “Simple” i wrzucił do mediów społecznościowych o nim kilka słów. Jego wypowiedzi skłoniły mnie do sprawdzenia, jak to brzmi, kiedy muzyk skupi się na chwili, nie eksponując zbyt wielu dźwięków czy techniki. Medytacja, skupienie, chwila relaksu, chwila dla siebie. Muzyka Piotra z pewnością to ułatwia, a krótkie poszukiwania, na co go stać i co jeszcze może zaproponować swoim warsztatem muzycznym, udowadniają tylko, w jak różnorodną muzyczną podróż może zabrać słuchacza jeden utalentowany i pracowity artysta.

Więcej informacji o Piotrze, a także trochę muzyki, zdjęć, klipów i innych materiałów można znaleźć pod adresem https://peterkrepec.com/.

 

Paweł Zajączkowski: Witaj Piotrze, miło mi Ciebie poznać! Nazwałeś swój ostatni album “Simple”. Co kryje się za tym tytułem?

 

Piotr Krępeć: Witaj, Pawle! Przyjemność po mojej stronie. Za tytułem „Simple” nie stoi raczej żadna większa filozofia. Przyszedł mi do głowy niedawno, kiedy należało po prostu jakoś nazwać muzykę. Spontaniczna decyzja, tak mi się w danej chwili skojarzyła jako całość. Jako jedna, prosta, spontaniczna, spójna muzyczna podróż. Notabene, zagrana od początku do końca, jednym „longiem” – jako zapis chwili. Takie live session to było.

 

PZ: Jak wyglądały okoliczności tej sesji na żywo, improwizacji?

 

PK: To nagranie to był naprawdę moment. Ładne okoliczności przyrody, ciepły dzień, słońce. Rozstawiłem kilka urządzeń, głośnik i do rejestracji dyktafon Zoom H4n. Usiadłem na ławce przy domu, nacisnąłem REC i zagrałem 30 minut muzyki. Łącznie ze wszystkimi okolicznościami przyrody (szczekającym psem, przejeżdżającymi samochodami, wiejącym wiatrem, śpiewem ptaków itd.). To był moment. A gdy taki moment nadchodzi, to się to po prostu czuje, że trzeba coś zrobić i zazwyczaj się doskonale wie, co.

 

PZ: “Those who cannot stand silence in music will probably not be able to give it a proper place in its entirety. It is better to give space to silence and a few sounds, than to play a million sounds devoid of inner meaning.” To cytat z Twojego posta w mediach społecznościowych. Podoba mi się takie podejście. Z racji pasji do muzyki, ciekawości nowości i w związku z pisaniem dla Sztukmix.pl, staram się śledzić aktualne premiery. Oczywiście, głównie sprawdzam gatunki muzyczne, które są mi bliskie, np. szeroko rozumiany heavy-metal. Mam taką osobistą refleksję, że muzyka obecnie jest strasznie “skompresowana”, jeśli chodzi o aranżację, kompozycję. Utwory są wypełnione po brzegi dźwiękiem. Czy to łączy się tym, o czym piszesz w swoich publikacjach i tym jak piszesz własną muzykę?

 

PK: W swoich, bądź co bądź, oszczędnych w słowa wypowiedziach odnoszę się bezpośrednio do swojego doświadczenia. Do tego jak piszę własną muzykę przede wszystkim. Nie jestem zorientowany w tym, jaka jest obecnie muzyka. Nie moja też rola w byciu krytykiem. Zresztą  sam słucham niewiele muzyki i nie jestem fanem buszowania w sieci w celu poszukiwania “czegoś tam”. Zamiast tego skoncentrowany jestem na własnym „procesie twórczym”. Na odnajdywaniu swojego wewnętrznego dźwięku. To jest moje zadanie jako twórcy i na tym staram się być przede wszystkim skoncentrowany. W muzyce, którą obecnie gram, znajdziesz dużo przestrzeni i ciszy. Niewiele dźwięków.

 

PZ: Masz bardzo bogaty warsztat instrumentalny. Czy to utrudnia nagranie płyty takiej jak “Simple”, skupienie się na mniejszej ilości dźwięków?

 

PK: Bogaty warsztat instrumentalny nigdy nie utrudnia. Chodzi o to, żeby ciało nie stawiało przeszkód. Na tym się kończy rola technicznej sprawności. Tylko tyle i aż tyle. To nie bogaty warsztat techniczny może utrudniać nagranie muzyki takiej jak „Simple”, ale raczej brak świadomości, że tak można i co z tego wynika.

 

PZ: Brzmi to jak technika medytacji z użyciem gitary, trochę inne podejście i chyba osobna dziedzina działalności w pewnym sensie.

 

PK: W pewnym sensie „Simple” to faktycznie medytacja i wbrew pozorom nie jest to osobna dziedzina działalności. Dla mnie elementem konstytutywnym muzyki jest pewnego rodzaju „sacrum”, z którego ona czerpie. Bez znaczenia, czy to sacrum rozumieć na sposób świecki, czy jakkolwiek filozoficzno – religijny. Ten pierwiastek jest dla mnie konieczny w muzyce. Bez niego muzyka jest jakby martwa, bez ducha, bez treści – jest tylko mniej lub bardziej doskonałą formą.

 

Ja na tej swojej artystycznej drodze od wielu już lat zamiast dodawać coś do muzyki, raczej odejmuje. Ten swoisty zwrot kierunków nastąpił w momencie, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że dodawaniem czegoś, czyli podnoszeniem stopnia skomplikowania utworów, nie dojdę do nikąd, że to jest ślepa uliczka, w którą wszedłem, będąc instrumentalistą z zacięciem perfekcjonisty. Zatem podjęty przeze mnie kierunek odwrotny, czyli odejmowania technikaliów, dopiero odsłania przede mną to, co dla mnie w muzyce najcenniejsze i najpiękniejsze. Zaczynam przyglądać się temu, co zostaje. Bo przecież nie ma już fajerwerków gitarowych itp. I to właśnie, co zostaje, a dokładniej mówiąc, doświadczanie tego, co zostaje, jest już – jak to trafnie nazwałeś – „inną dziedziną działalności”,  a może właśnie jest to samo sedno i cel, którego wszyscy w głębi duszy szukamy.

 

 

PZ: Czy wszystkie kompozycje z albumu “Simple” to improwizacje?

 

PK: Ta muzyka została nagrana bez jakiegokolwiek planu wydawniczego. To znaczy nie miała nigdy być publikowana. Nagranie stanowiło podsumowanie ministerialnego projektu stypendialnego, który zakładał, mówiąc w skrócie, stworzenie improwizowanego repertuaru. Tak więc, miałem coś w rodzaju szkiców muzycznych, ale nie skomponowanych od “a” do “z”. Na tym polegało całe piękno tego pomysłu, żeby grać „tu i teraz” bez schematu, bez trzymania się czegokolwiek poza samą muzyką. Celem było puścić muzykę wolno i nie stawiać jej oporu. Finalnie powstało jedno nagranie i jest to właśnie to, czego słuchamy na „Simple”. Nie ma tam żadnej edycji, żadnego dogrywania dźwięków, poprawiania, etc. Jest tylko zapis chwili.

 

PZ: Opowiedz trochę więcej o koncepcji strojenia w 432 hz. Z jakim odzewem spotykasz się co do tej koncepcji?

 

PK: Od kilku lat stroję instrumenty niżej. Te częstotliwości mi odpowiadają. Lubię tak grać. Wiadomo, że w świecie toczy się wieczny spór na temat 440 hz czy 432 hz ? Staram się być poza tym. Cieszę się, kiedy ktoś zauważa tą subtelną różnicę stroju. Dla osób, dla których nie ma to znaczenia, to po prostu nie ma znaczenia.

 

PZ: Jakie plany muzyczne masz w najbliższym czasie?

 

PK: W styczniu zaplanowane mam nagranie albumu studyjnego. Potem trochę spraw wydawniczych. Na ostatniej prostej mam rozpis nutowy pierwszej płyty i swoich dawniejszych utworów. Może jakieś koncerty. Zobaczymy.

 

PZ: Piszesz nie tylko muzykę, pracujesz obecnie nad książką, tak?

 

PK: ​​Tak. Od kilku lat piszę coś, co dla ułatwienia komunikacji nazywamy książką pod roboczym tytułem „The Power Of Creativity”. Przez lata zbierałem doświadczenie, żeby to napisać. Wydaje mi się, że powoli jestem gotów dzielić się tym, czego nauczyła mnie muzyka. W swoich przemyśleniach odwołuje się w zasadzie wyłącznie do własnych doświadczeń. Przykładowo podejmuję tematy takie jak: stan umysłu i jego kluczowe znaczenie w twórczości, cisza jako medium obecności, źródło twórczości – czym jest i jak do niej dotrzeć? Mam nadzieję, że w nadchodzącym roku uda mi się dobić do brzegu i tekst trafi do czytelników.

 

PZ: Twoje obecne miejsce zamieszkania to Sopot. Poruszasz się po wielu polach kulturalnych. Co powiesz o obecnej ofercie kulturalnej w Trójmieście? Co byś zmienił?

 

PK: Mieszkałem w Sopocie przez kilka lat i bardzo miło ten etap wspominam. Aktualnie żyję na wsi pod Trójmiastem. Z dala od zgiełku  w otoczeniu natury znalazłem warunki do życia i pracy twórczej dużo bardziej odpowiednie. W każdym razie w tym momencie mi to odpowiada. Co się zaś tyczy obecnej oferty kulturalnej Trójmiasta to szczerze mówiąc, ja nie bardzo rozumiem, gdzie my dziś jesteśmy w tej postpandemicznej rzeczywistości z wojną w tle, a co dopiero mówić o ofercie kulturalnej. W Trójmieście bywam incydentalnie i nie zanosi się na zmiany w tym względzie.

 

PZ: Dziękuję za Twoje odpowiedzi!

 

Rozmawiał: Paweł Zajączkowski

 

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz