IKS

Pink Floyd – „Hey Hey, Rise Up!” [Historia jednej piosenki]

Prawie rok temu, 24 lutego 2022 roku współczesny świat zamarł. Tuż za naszą wschodnią granicą rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę. Byli z pewnością tacy, który z zapartym tchem śledzili stale pojawiające się aktualności ze strefy walk. Osobiście obserwowałem i starałem się wyłapywać relacje z wydarzenia, które wygląda na to, że było kluczowym w kontekście I fazy wojny czyli odbicia lotniska w Hostomlu pod Kijowem. Ale nie o tym, bo wszak to felieton muzyczny, a nie wojenny. Putinowska agresja, sama w sobie brutalna i do szpiku kości zła spowodowała jednak wiele dobra. Oczywista jest kwestia pomocy humanitarnej, gdzie przede wszystkim Polska, ale i cały świat stanęli na wysokości zadania. 8 kwietnia 2022 roku doczekaliśmy się (prawdopodobnie) jednorazowego powrotu legendarnej formacji Pink Floyd. I o tym dzisiaj kilka słów…

24 lutego dla wielu ludzi na całym świecie czas zwolnił, a dla Ukraińców całkowicie się zatrzymał. W tym samym czasie Andrij Chływniuk z zespołem BoomBox odbywa trasę po Stanach Zjednoczonych. W obliczu agresji wojsk rosyjskich decyduje się na powrót do Kijowa i zaciągnięcie się do wojska. 27 lutego na jego Instagramie pojawił się filmik, gdzie w pełnym wojskowym rynsztunku i z karabinem w dłoniach śpiewa a capella na opustoszałym kijowskim Placu Sofijskim ukraińską pieśń ludową „Oh, the Red Viburnum in the Meadow” (ukr. Ой у лузі червона калина).

 

No dobrze, ale jak to się stało, że od wrzuconej a capella pieśni na social media w niecały miesiąc powstał nowy, premierowy singiel Pink Floyd? To wszystko sprawka Janiny Pedan, ukraińskiej artystki, której mężem jest… Charlie Gilmour, syn Davida. To ona pokazała muzykowi filmik z opustoszałego Placu Sofijskiego ze śpiewającym Chływniukiem. Oddając głos legendarnemu gitarzyście Pink Floyd:

 

„Zobaczyłem ten niesamowity filmik na Instagramie, gdzie [On] stoi na placu w Kijowie z tym pięknym kościołem ze złotą kopułą i śpiewa w ciszy miasta, w którym z powodu wojny nie ma ruchu ani zgiełku. To był moment, który sprawił, że chciałem zostawić to w muzyce.”

 

Gilmour skontaktował się z Nickiem Masonem, perkusistą Pink Floyd i zaproponował mu współpracę. Co prawda zespół jest nieaktywny od 1994 roku (nie licząc albumu „Endless River” z 2014 roku) i sami muzycy wielokrotnie podkreślali, że zespół się nie reaktywuje. Jednak wojna na Ukrainie stanowiła bodziec, który zachęcił muzyków do stworzenia nagrania pod szyldem Pink Floyd, ponieważ jest to na tyle duża marka, którą można było wykorzystać do pomocy, jak i do podniesienia świadomości na temat wojny wśród ludzi.

Jako, że na wojnie wszystko może zmienić się w ułamku sekundy, w momencie gdy Gilmour wraz z muzykami pracował nad aranżacją muzyczną do wokalu Ukraińca, ten przebywał w szpitalu. Trafił tam w wyniku ranienia odłamkiem na froncie, a w czasie rozmowy telefonicznej lider Pink Floyd zaprezentował mu fragment aranżacji. Wówczas Chływniuk wyraził zgodę na wykorzystanie jego partii wokalnej.

 

Nagranie „Hey Hey, Rise Up!” miało miejsce 30 marca 2022 roku w domu Davida Gilmoura. Do współpracy poza Masonem zostali zaproszeni: wieloletni basista Pink Floyd, Guy Pratt oraz klawiszowiec Nitin Sawhney. Przy nagraniu obecna była także Gala Wright, córka nieodżałowanego klawiszowca Pink Floyd, Richarda Wrighta. Tego samego dnia został nakręcony wideoklip, do którego scenografie przygotowała Janina Pedan. W klipie przeplatają się ujęcia grającego zespołu, w którego tle widoczny jest filmik ze śpiewającym Chływniukiem oraz zdjęcia wojennych zniszczeń oraz uciekających ludzi.

 

Sama kompozycja to dwukrotne odśpiewanie fragmentu „Oj the Red Viburnum in the Meadow” przez Chływniuka przecięte znakomitą, niezwykle emocjonalną solówką gitarową Gilmoura. W intrze wykorzystano wykonanie tej samej pieśni przez Ukraiński Chór Ludowy Veryovka.

9 kwietnia, więc dzień po premierze singla popełniłem wpis na Twitterze, który przytoczę w całości:

 

„Pink Floyd ponownie po prawie 3 dekadach… oczywiście można powiedzieć, że muzycznie nie jest to nic odkrywczego, być i wtórnego i miałkiego, ale ważny jest sam gest. Chyba żeby spojrzeć na to inaczej. Im częściej słucham „Hey Hey, Rise Up!” to odnoszę wrażenie, że to tak naprawdę półtoraminutowa solówka Davida Gilmoura, dla której fragmenty ukraińskiej pieśni niezwykle podnośnie zaśpiewane a capella przez Andrija Chływniuka stanowią swoistą klamrę. Partia solowa jak zawsze w przypadku Mistrza niezwykle przejmująca, podniosła, oddziałująca równie mocno, jak obrazy, które widzimy niestety zarówno na co dzień, jak i w tle całego teledysku. Grupa wspiera szczytny cel, szkoda tylko, że były lider, którego nazwiska nie chcę mi się nawet przytaczać stanął po złej stronie.”

 

Dochód ze sprzedaży singla, jak poinformował zespół zostanie w całości przeznaczony na pomoc humanitarną dla Ukrainy. Z tego co widziałem, w Polsce są jeszcze dostępne egzemplarze w wersji CD oraz na siedmiocalowym winylu.

 

Szymon Pęczalski

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz