IKS

Katatonia – „Sky Void of Stars” [Recenzja]

Ostatnio moją uwagę zwrócił post Toma Englunda z Evergrey. Muzyk zapytał słuchaczy, jak chcieliby, żeby brzmiał następny album w dyskografii jego zespołu. Jak można się spodziewać, szybko znaleźli się malkontenci wbijający szpilę lub drący łacha ze Szweda. Pojawił się, na przykład, komentarz proszący o mniejszą powtarzalność w kolejnych propozycjach Evergrey. Skojarzyło mi się to z recenzowaną tutaj Katatonią, która nie zawsze była w stanie zaproponować coś nowego swoim słuchaczom. Co prawda, nigdy nie zeszli poniżej pewnego, dość solidnego poziomu, ale dwanaście albumów to liczba niemała, wręcz imponująca, a najwięksi tego świata nie byli w stanie za każdym razem oferować dzieła nieśmiertelnego swoim fanom.

20 stycznia Jona Renkse razem z zespołem wypuścił „Sky Void of Stars”, trzynasty album w dyskografii. Krążek promowany przez odświeżające i melancholijne „Atrium” oraz „Austerity” zapowiadał się bardzo ciekawie. Po pierwsze – można było zauważyć, że pojawią się elementy bardziej melodyjne, a po drugie, że nie znikną cechy charakterystyczne mistrzów doom-metalu – potęga brzmienia instrumentalnego oraz mroczny i melancholijny wokal lidera formacji.

 

Kolejną nowością są momenty takie, jak w „Austerity” – tu pojawiają się elementy prog-metalowe. W utworze dzieje się nawet bardzo dużo pod względem rytmicznym i melodyjnym. Jednocześnie nie brakuje charakterystycznego wokalu Renkse. Kompozycja bardzo płynnie przechodzi w „Collosal Shade”. Prosty, jak na Katatonię, beat perkusyjny daje więcej przestrzeni gitarom i instrumentom klawiszowych. Industrialne i w pełni stylu, z jakiego znamy zespół, „Opaline” jest bardziej melancholijnym utworem, szczególnie w warstwie wokalnej. Wyeksponowano tutaj dynamiczną linię basu, która towarzyszy prostej partii perkusji. W podobnym tonie prezentuje się „Sclera”. Tak, to typowa Katatonia – ni mniej, ni więcej.

 

Utwory w większości są pisane przez Jonasa Renkse, ale… to co nie zmienia się w dyskografii Katatonii, to spójność brzmienia. Mimo trzynastu wydanych albumów, licząc razem z najnowszym wydawnictwem, nie można powiedzieć, że zespół kiedykolwiek strasznie zawiódł. Nie jest to może żadna ekstrawagancja czy rewolucja, ale nowością na „Sky Void of Stars” jest ilość obecnych akcentów związanych z pozytywnymi emocjami, energią w otaczającej wszystkich beznadziei. To, widząc po komentarzach słuchaczy, nie zawsze się podoba. Jednak dla Renkse należy się kciuk w górę, że próbuje zaoferować swoim fanom nowe brzmienia. „Birds”, na przykład, mimo mrocznego tekstu, przepełniony jest pozytywnym duchem, którego wspiera dynamiczna perkusja rodem z innych gatunków muzycznych – na pewno nie doom-metalowych. „Atrium” ma z kolei bardzo melodyjny refren, a instrumenty są schowane za wokalem. Śmiem twierdzić, że delikatnie, jednym paluszkiem stopy, wkraczamy na terytoria, o zgrozo, popowe. 

 

 

Osobny akapit poświęcę „No Beacon to Illuminate Our Fall”. Sześciominutowy utwór rozpoczyna się jak ballada – od gitarowego arpeggio, „walcowatej” perkusji, po czym wokal Renkse uzupełnia pełnia brzmienia instrumentalnego Katatonii. Podobnie – jak we wspomnianym już „Austerity” – pojawiają się motywy prog-rockowe. Zespół bawi się tempem, nastrojem i pojawia się przestrzeń dla popisów solowych. To perfekcyjne zakończenie mocnego albumu. 

Jako utwór bonusowy zaproponowano natomiast „Absconder” – mocny i hałaśliwy numer ze ścianą dźwięku, Zespół zdecydował się tu pokazać wszystko, na co ich stać. Bardzo mocna rzecz otrzymała tytuł „zaledwie” dodatku – wydaje się, że wynika to z odrębnego brzmienia, które różni się od tego na „Sky Void of Stars”. Na albumie wyselekcjonowano miejsce dla każdego instrumentu.

 

„Sky Void of Stars” to dobry album w dyskografii Szwedów, solidnie wyprodukowany, każdy z instrumentów został potraktowany z szacunkiem, a brzmienie jest pełne. Są na tej płycie momenty przepełnione ścianą dźwięku i takie, w których nie brak spokoju, wytchnienia (na przykład wprowadzenie do „Author” czy „Impermanence”). Nie ma tym albumie wyróżniającego się singla, jak „Idle Blood” z “Night Is The New Day” z 2009 roku, ale spójne brzmienie 10 utworów jest niewątpliwie zaletą. 

 

Ocena [w skali szkolnej 1-6]: 4 czarne kruki

𓄿𓄿𓄿𓄿

 

Paweł Zajączkowski

 

Lista utworów:

1. Austerity

2. Colossal Shade

3. Opaline

4. Birds

5. Drab Moon

6. Author

7. Impermanence

8. Sclera

9. Atrium

10. No Beacon To Illuminate Our Fall

11. Absconder (bonus track)

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Mario

    Dla mnie płyta na 6 jak i ich dwie kolejne!
    Katatonia choć ich smutek, może prowadzić do depresji to… optymistyczne jest to, że się rozwijają z płyty na płytę.

Dodaj komentarz