Uwielbiam Pearl Jam. To zespół mojego życia. Poza muzyką – bliskie są mi również ich ideały, postawa i stosunek do fanów. Wielokrotnie na przestrzeni lat udowadniali, jak ważny jest dla nich kontakt z ludźmi, którzy przez lata ich wspierali.
Jakiś czas temu miała miejsce bardzo ciekawa sytuacja. Prawnicy tego zespołu wystosowali pismo do cover bandu Pearl Jamm, aby ci zniszczyli wszystkie gadżety ze swoją nazwą, a także przekazali grupie swoje konta e-mail i domenę internetową. Zespół twierdzi, że działalność Pearl Jamm szkodzi jego marce oraz wprowadza w błąd fanów.
Członkowie Pearl Jamm nie zgodzili się z tymi zarzutami, w wywiadzie dla BBC argumentując: „Nigdy się nie zdarzyło, żeby po koncercie ktoś podszedł do nas i domagał się zwrotu pieniędzy, bo myślał, że w klubie The Garage w Highbury zagra Pearl Jam.”
W sieci zawrzało. Wielu fanów zespołu bardzo krytycznie spojrzało na działania swoich ulubieńców. Bo jak to tak? „zarabiają tyle pieniędzy, a chcą się procesować z maluczkimi?”, „gdzie ich punkowe ideały?”, „przecież mogliby odpuścić”, „od tego bogactwa w dupach im się poprzewracało”. To tylko wybrane „argumenty”. Niektóre portale internetowe m.in. Teraz Rock pisały, że zespół wręcz pozwał Pearl Jamm. Muszę przyznać, że z niedowierzaniem kręciłem głową czytając te wszystkie krytyczne opinie.
W mojej ocenie zespół (a właściwie ich prawnicy) postąpił bardzo słusznie. Po pierwsze Pearl Jam to marka, na którą pracowali przez wiele lat, dając swoim fanom jak najwyższą jakość usług czy też gadżetów związanych z zespołem. Cover band bez żadnych skrupułów wykorzystywał ich logo, ich grafiki czy twórczość, które również sprzedawał i czerpał na tym spore korzyści materialne. Trzeba tutaj jasno podkreślić BEZ ZGODY ZESPOŁU. Nie wystąpili o żadną licencje czy jakąkolwiek aprobatę dla swojego działania.
Na świecie jest wiele cover (czy też tribute) bandów, które używają zbliżonych nazw swoich odpowiedników: Australian Pink Floyd, UK Foo Fighters, The Doors Alive czy inne. W Polsce również działają takie zespoły. Niemniej, albo robią to za pełną aprobatą zespołu, który naśladują albo nie czerpią z tego korzyści majątkowych w postaci wypuszczania na rynek swoich gadżetów.
Pearl Jamm złamał wszystkie możliwe prawa. Marka Pearl Jam jest zarejestrowanym znakiem towarowym na terenie całej UE, jak również w poszczególnych krajach m.in w Wielkiej Brytanii. Zgodnie z definicją znak towarowy służy przede wszystkim do wyróżniania produktów przedsiębiorstwa spośród innych, podobnych lub z tej samej branży. Sprawia to, że jest on niezwykle cenny dla firmy – to dzięki niemu towary lub usługi są unikalne i identyfikowane bezpośrednio, co dodatkowo wpływa na budowanie renomy marki i przywiązanie do niej klientów. Nic zatem dziwnego, że przedsiębiorcy nie chcą, by ktokolwiek poza nimi samymi używał ich znaków towarowych. Dzięki istnieniu takiego środka, jak prawo ochronne na znak towarowy, mogą chronić swoje interesy. Zarejestrowanie znaku towarowego daje przedsiębiorcy możliwość dochodzenia swoich praw – jeżeli wskutek używania przez inny podmiot zarejestrowanego znaku towarowego poniósł szkodę, może domagać się na drodze sądowej odszkodowania, wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści, jakie odniosła druga strona, a także wysunąć roszczenia prewencyjne.
Prawnicy zespołu Pearl Jam podjęli bardzo delikatne działania. I wcale nie polegało ono na pozwaniu Pearl Jammu jak zostało to przedstawione przez niektóre portale. Po prostu wysłali pismo o zaprzestaniu używania marki bardzo zbliżonej do ich zarejestrowanego znaku towarowego. Nie domagali się odszkodowania (a mogli!!!). Wystąpili jedynie o zaprzestanie przestępczej działalności (kradzież intelektualna to również przestępstwo). W Polsce przecież również wiele lat walczyliśmy z piractwem.
Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że działania Pearl Jammu były bardzo szkodliwe dla przejrzystości rynku. Wypuszczali gadżety ze swoją nazwą (m.in. koszulki i plakaty), gdzie jedyną różnicą była druga litera „m”. Bazowali również na grafikach oryginalnego zespołu (np: Stickmann). Gdzie tutaj własna inwencja twórcza czy oryginalność? Pozwalając na takie praktyki, na całym świecie zaczęłyby wyrastać takie „zespoliki” niczym grzyby po deszczu, żerujące na oryginalnej marce.
Myślicie, że Pearl Jam to jedyny zespół, który chroni prawnie swoją nazwę? Otóż nie. Robią to inne zespoły, muzycy, aktorzy. Na tym polega własność intelektualna, prawo do wizerunku a przede wszystkim prawa majątkowe i osobiste. Myślicie, że inni nie wysyłają takich pisemek? Wysyłają, tylko naśladowcy grzecznie podkulają ogon i wycofują się ze swoich działań. Zresztą liderzy tego samego zespołu, jeśli doszło do rozłamu grupy, często procesują się ze sobą o nazwę. Nazwa to MARKA – czasem bardzo cenna. I taką na pewno jest marka Pearl Jam.
Niektórzy uważają też, ze zespół wybrał zły moment do takich działań. A niby dlaczego? Teraz właśnie stanęła cała branża koncertowa, również tribute bandów. Mają czas, aby zmienić nazwę, inaczej podejść do swojej działalności. Teraz właśnie jest bardzo dobry czas, żeby uregulować takie kwestie.
To nie jest tak, że Pearl Jam pozywa wszystkie swoje tribute bandy. Niektóre jawnie wspiera. Trudno jednak przymknąć oko na działalność „podrabiacza”, który nie spytał o zgodę czy też aprobatę i bez żenady czerpie z tego korzyści materialne.
Na pewno też nikt nie robi problemu, kiedy dany tribute jedynie koncertuje (nawet jeśli jest to impreza biletowana).
Za wręcz bezczelne uważam, że panowie z cover bandu głosili swoje żale w mediach – że przecież już tyle lat istnieją i nikt się ich nie czepiał. Niech się zatem cieszą, że przez ten czas zarobili tyle ile zarobili i zespół nie poprosił o zwrot tych pieniędzy (a mógłby).