IKS

Nick Cave & the Bad Seeds, Ergo Arena, Gdańsk, 08.08.2022 [Relacja]

nick-cave-gdansk

Jeśli ktoś zapytałby mnie, jakiego artystę trzeba chociaż raz zobaczyć na żywo, to bez wahania odpowiedziałabym, że Nicka Cave’a. Tak naprawdę on nie gra tylko fantastycznych koncertów, ten człowiek tworzy muzyczny performance dopracowany w każdym calu. 8 sierpnia po raz kolejny wystąpił w Polsce. Tym razem w Ergo Arenie, na granicy Gdańska i Sopotu. Opisanie wrażeń z tego wydarzenia słowami jest jak mission impossible, niemniej postaram się sprostać temu zadaniu.

Zacznę od tego, że to nie było moje pierwsze spotkanie z Nickiem Cave’em i jego zespołem. W październiku 2017 roku byłam w Warszawie na koncercie promującym album “Skeleton Tree”. Po tragedii jaka spotkała go w lipcu 2015 – gdy jeden z jego z synów Arthur spadł z klifu i zmarł – pomyślałam, że Cave już nigdy niczego nie nagra i nie zagra żadnego koncertu. Stało się na szczęście inaczej. Stworzył płytę “Skeleton Tree” i wyruszył w światową trasę koncertowa. Jego ówczesny występ w Warszawie był fenomenalny. Pomyślałam wówczas, że lepiej być już nie może, natomiast po koncercie w Gdańsku przyznaję, że bardzo się wtedy pomyliłam. Nick Cave jest szamanem, magikiem, performerem, jednym słowem Artystą przez duże “A”. Choć byłam na wielu koncertach to stwierdzam, iż nikt nie ma tak doskonałego kontaktu z publicznością jak on, a klimat jego występów jest po prostu magiczny.

 

Gdańskie misterium zaczęło się od mocnego rockowego uderzenia i kompozycji “Get Ready For Love” z płyty “Abbatoir Blues”. Nick Cave wbiegł na scenę i od razu poszedł w stronę publiczności, za co otrzymał gromkie brawa. Po dwóch kolejnych niezwykle energetycznych wykonaniach utworów: “There She Goes, My Beautiful World” i “From Her to Eternity”, wybrzmiało “O Children” i był to jeden z najpiękniejszych momentów tego wieczoru. Zapewne dla tych, którzy śledzili setlisty z tego roku, nie był on żadnym zaskoczeniem, ale sądząc po reakcjach ludzi, wydaje mi się, iż większość nie była na to przygotowana. Gdy przyglądałam się stojącym przy mnie fanom Cave’a zauważyłam, że wszyscy mieli łzy w oczach. Nie ukrywam, iż ja również. Później miało miejsce magiczne balladowe granie, czyli “Jubilee Street”, będące wstępem do akustyczno – fortepianowego setu składającego się z “Bright Horses”, “I Need You”, Waiting For You” i “Carnage”. Nastepnie Nick znowu wskoczył na podest wzdłuż barierek i zaczęło się rockowe „Tupelo”. Artysta zaśpiewał później wspólnie z publicznością „Red Right Hand” i jeszcze kilka bardziej energicznych, niezwykle emocjonalnych kompozycji takich jak “The Mercy Seat” i “Higgs Boson Blues”. Nie zabrakło oczywiście również pięknego, przejmującego „The Ship Song”.

 

Musze tutaj wspomnieć, że muzyk nie boi się podejść do publiczności i stać w odległości dosłownie kilku centymentrów od pierwszego rzędu. W zasadzie większość koncertu spędził przechadzając się na specjalnie przygotowanym podeście wzdłuż barierek, skupiając na sobie prawie całą uwagę.

Warto też podkreślić, że to co jest standardem na wielu koncertach, czyli ludzie stojący w pierwszych rzędach i nagrywający telefonami duże fragmenty koncertu, w Gdańsku nie miało miejsca. Fani częściej wyciągali telefony, gdy Cave był dalej na scenie, przy pianinie i wydaje mi się, że robili zdjęcia dyskretniej niż zazwyczaj. Zakładam, iż byli obezwładnieni tą jakże intymną atmosferą występu. Było to coś absolutnie wyjątkowego, coś jakby podróż na inną planetę. Nick Cave i jego zespół, o którym także nie wolno zapominać, zaserwowali nam absolutny emocjonalny rollercoaster. Wracając do set listy, tuż przed bisami wybrzmiał – wykonany z rockowym pazurem – “White Elephant” i to było zakończenie głównej części koncertu, którą stanowiły bardzo różnorodne utwory. Były refleksyjne, spokojne, ale też niezwykle energiczne. Przeplatały się między sobą i myśle, że tu był klucz do stworzenia wyjątkowego klimatu. Setlista była niezwykle przemyślana, gdyby nie Nick mówiący co jakiś czas „Thank you” i gromkie brawa po każdej kompozycji, to granice pomiędzy utworami zostałyby zatarte.

 

Publiczność przez cały koncert bawiła się doskonale, choć może nie jest to najbardziej trafne określenie. Ludzie byli zahipnotyzowani magią, która miała miejsce na scenie, ale i żywiołowo okazywała swój entuzjazm. Oczywiście po tak niesamowitym przyjęciu, nie mogło obejść się bez bisów. Zaczęło się od wyśpiewanego wspólnie z fanami “Into My Arms”, następnie wybrzmiały “Vortex” i „Ghosteen Speaks”. Potem Cave zniknął ze sceny by za chwile znowu na nią powrócić i zapytać co chcielibyśmy usłyszeć, bo zespół nie miał już w planach żadnego utworu. Wtedy padło mnóstwo tytułów i wygrała “The Weeping Song”. Wówczas Nick stwierdził, że nie wykonywali tej piosenki od lat, więc nie są pewni, czy będą w stanie ją zagrać. Przyznał, że nie do końca pamięta również jej tekst licząc w tym zakresie na pomoc publiczności. Okazało się, że było to fantastyczne, spontaniczne zwieńczenie jakże niezwykłego wieczoru i faktycznie Nick Cave zapomniał kilku wersów tekstu, co nie zmienia faktu, że wykonanie tej kompozycji było cudowne i niezwykle żywiołowe.

 

Nick Cave swoją charyzma skupiał praktycznie całą uwagę, ale nie można nie wspomnieć o fantastycznych The Bad Seeds i trzyosobowym gospelowym chórze nazwanym przez Nicka “The Good Seeds”. Bez nich na pewno nie byłoby takiego widowiska. Nie zapomniałam także o Warrenie Elisie, który przez cały koncert grał jak w transie. Niezależnie od tego, czy miał w rękach gitarę, czy skrzypce. On też robi fantastyczne show i widać, że ma niezwykłą relację z Cave’em, co zresztą potwierdza film “This Much I Know to Be True”, który również bardzo polecam.

 

Gdański występ Nicka Cave’a & the Bad Seeds to zdecydowanie jeden z moich koncertów życia. Muzycy sprawili, że przeniosłam się do innego wymiaru, wcześniej przeze mnie nieodkrytego. Myślę też, że zespół niedługo znowu powróci do Polski. Widać było, iż w naszym kraju czuli się fantastycznie. Nie wahajcie się wtedy i idźcie na to koncertowe misterium pełne emocji, których naprawdę nie da się opisać żadnymi słowami. Wtedy na pewno zapamiętacie ten koncert do końca życia.

 

Natalia Ostaszewska

 

Setlista:

Get Ready for Love
There She Goes, My Beautiful World
From Her to Eternity
O Children
Jubilee Street
Bright Horses
I Need You
Waiting for You
Carnage
Tupelo
Red Right Hand
The Mercy Seat
The Ship Song
Higgs Boson Blues
City of Refuge
White Elephant

 

Bis 1:
Into My Arms
Vortex
Ghosteen Speaks
Bis 2
The Weeping Song

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz