IKS

Motörhead – „Another Perfect Day” [Recenzja]

„Another Perfect Day” to tytuł szóstego studyjnego albumu Motörhead. Płyty, która z całej niezwykle obszernej dyskografii gigantów ciężkiego grania najbardziej spolaryzowała fanów. W czterdziestą rocznicę premiery w ręce słuchaczy trafia wersja deluxe i jest to doskonały moment, żeby odświeżyć sobie to nieco zapomniane i często pomijane wydawnictwo.

Motörhead ukształtował kilka pokoleń fanów metalu, przyczyniając się do powstania niezliczonej liczby nowych kapel, chcących grać lub przede wszystkim być jak Lemmy Kilmister. Dzieciakom od zawsze imponowały niekończące się rock’n’rollowe imprezy z jakich słynął zespół. Jednak zdarzają się chwile w historii niejednej kapeli, kiedy sukces wymieszany z prochami i alkoholem powoli zaczyna przysłaniać rzeczywistość, a sprawy nieźle się komplikują. Dla Motörhead były to lata 1982 i 1983.

 

Po zakończeniu nagrywania „Iron Fist”, formacja udała się w trasę po Stanach. Lemmy, Eddie „Fast” Clarke i Phil „Philthy Animal” Taylor przez lata byli jak napędzana używkami lokomotywa, jak banda trzech przyjaciół robiących to, na co mają ochotę – grali szybko i żyli szybko. Po wydaniu klasycznej trylogii „Overkill”, „Bomber” i „Ace Of Spades”, wydawało się, że Motörhead jest nie do zatrzymania. Jednak gdzieś w głębi prawda była zupełnie inna. Od chwili wejścia do studia, przy produkcji „Iron Fist” (za którą odpowiadał Clarke) pojawiło się wiele problemów. W zespole dochodziło do wewnętrznych tarć i wzajemnych oskarżeń, finalnie zakończonych odejściem Eddiego. By ratować będącą w trakcie trasę, po namowach Taylora, prywatnie wielkiego fana Thin Lizzy, do grupy dołączył Brian „Robbo” Robertson. Były gitarzysta tej właśnie formacji, znany z kilku kultowych albumów, z „Jailbreak” na czele.

 

Kilka miesięcy później, po powrocie z Ameryki, zespół w nowym składzie trafił do legendarnego londyńskiego Olympic Studio, by nagrać właśnie „Another Perfect Day”. Płyta powstawała w bólach większych niż kac po najcięższej imprezie Motörhead. Nagrywanie partii Briana trwało po kilkanaście godzin i jak to określił Lemmy w jednym z wywiadów, było „pieprzoną torturą”. Efekt tamtych zmagań możemy usłyszeć między innymi na wersjach demo dostępnych jako dodatek do tego wydania. Fakt, że „Robbo” był technicznie lepszym gitarzystą od swojego poprzednika, słychać niemal na każdym kroku. Przemyślane i dopracowane solówki pojawiają się co chwila, podkreślając jego wyjątkowy talent do gry na gitarze. Wystarczy posłuchać „Marching Off to War” czy „Tales of Glory” by usłyszeć jaką świeżość wniósł do formacji.

 

 

Płyta ma wszystko to, czego na „Iron Fist” zabrakło. Jest pomysłowa, dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, posiada swoje unikalne brzmienie, a najważniejsze jest, że paradoksalnie Motörhead nie traci przy tym za wiele ze swojej szybkości i punkowej zadziorności („Die You Bastard”). Robbo poszedł nawet o krok dalej i skorzystał ze środków pozornie odległych, dodając pianino do „Shine” i „Rock It”. Dzięki swoim odważnym pomysłom zapewne zalazł za skórę niejednemu puryście metalowego grania. Ja za to mogę bez mrugnięcia oka powiedzieć, że osobiście właśnie za takie pomysły kupuję tę płytę w ciemno.

 

Krążek po premierze nie spotkał się ze szczególnie ciepłym przyjęciem. Wiązało się to z faktem, że fani nie zaakceptowali nowego członka zespołu. Może chodziło o to, że Robbo nie chciał grać największych przebojów z „Ace of Spades” na czele lub o jego sceniczny wizerunek, absolutnie nie pasujący do wizji kolegów. Na jednym ze zdjęć z dołączonej książeczki widać Briana w krótkich szortach, stojącego ramię w ramię z Lemmym w swoim klasycznym ubiorze (każdy wie jakim). Przeglądając to i w zasadzie każde inne zdjęcie z tamtego okresu, widać, że to nie jego świat. Mimo, że przygoda Robertsona z Motörhead zakończyła się bardzo szybko, nie zmienia to faktu, że w tamtych trudnych czasach w pewnym sensie uratował formację i jednocześnie przyczynił się do stworzenia płyty wyjątkowej, wnoszącej powiew świeżości w dyskografię Brytyjczyków.

 

Wersja deluxe wydana na 40, rocznicę daje możliwość jeszcze lepszego zrozumienia fenomenu, jaki stoi za „Another Perfect Day”. Poza wcześniej niepublikowanym kompletnym koncertem „Live at the Hulu City Hall” dostajemy też kilka wersji demo i innych rarytasów z tamtego okresu. Koncertówka zarejestrowana w czerwcu 1983 roku jest wspaniałym reliktem tego krótkiego i unikalnego okresu w historii Motörhead. Setlista składała się w dużej mierze z utworów z „Another Perfect Day” oraz „Iron Fist”, gdzie część z nich nie była nigdy później grana na żywo. Dla mnie jest to nie lada ciekawostka, pokazująca jak różnorodny materiał składał się na „Another Perfect Day”. Poza sztandarowymi metalowymi petardami znajdziemy tutaj też kompozycje mające wolniejszy, bardziej bluesowy charakter, jak „One Trick Mind”. Jak sugerował sam Lemmy przed wydaniem „Another Perfect Day”, płyta z założenia miała być bardziej „musicalowa”, a koncert z Hulu City Hall jeszcze lepiej pokazuje, że to założenie udało się spełnić.

 

Okładkę płyty zdobi psychodeliczna grafika przedstawiająca Snaggletooth’a wynurzającego się z dziwacznego kosmicznego wiru. Joe Petagno, długoletni współpracownik zespołu odpowiedzialny za dzieło, w jednym z wywiadów podkreślał, że praca miała symbolizować chaos, jaki w tamtym czasie opanował zespół. Brian „Robbo” Robertson był częścią tego swoistego kołowrotka przez półtora roku. Po jego odejściu, sprawy zaczęły się uspokajać, do zespołu dołączył Phil Campbell, grający w Motörhead do samego końca istnienia formacji. Dużym problemem dla płyty był fakt, że Lemmy nigdy do końca nie zaakceptował tamtego okresu i uważał go za najgorszy w całej historii Motörhead. W miarę upływu czasu i po licznych pozytywnych głosach fanów, zaczął na niego patrzeć dużo bardziej przychylnie.

 

W ostatnich latach działalności, na koncertach zaczęły pojawiać się utwory z płyty i bynajmniej nie odstawiały od reszty setlisty. W moim odczuciu to tylko udowadnia, że nie ma bardziej „poszkodowanego” albumu w dyskografii Motörhead od „Another Perfect Day”. Dzięki takim reedycjom, jak ta, zawierającej masę dodatków, fani mają szansę odkryć ten fenomenalny album na nowo!

Ocena: 5/6

Grzegorz Bohosiewicz

Lista utworów:  Back at the Funny Farm; Shine; Dancing on Your Grave; Rock It; One Track Mind; Another Perfect Day; Marching Off to War; I Got Mine; Tales of Glory; Die You Bastard; Turn You Round Again (I Got Mine B-Side); Hoochie Coochie Man (Live) (Shine B-Side); (Don’t Need) Religion (Live) (Shine B-Side); Climber (Demo); Fast One (Demo); Chinese (Demo); Climber (Instrumental Demo) (CD1); Back at the Funny Farm; Tales of Glory; Heart of Stone; Shoot You in the Back; Marching Off to War; Iron Horse / Born to Lose; Another Perfect Day; Hoochie Coochie Man; (Don’t Need); One Track Mind; Go to Hell; America; Shine; Dancing on Your Grave; Rock It; Bite the Bullet; The Chase Is Better Than the Catch (CD2; Live at Hull City Hall, 22/6/1983).

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz