IKS

Mother Mother – „Grief Chapter” [Recenzja] dystr. Warner Music Poland

Mother-Mother_Grief-Chapter

Kanadyjski alt-rockowy zespół Mother Mother powrócił z dziewiątym studyjnym albumem „Grief Chapter”. Spokojnie można więc uznać, że są to klasycy w swoim gatunku. Muzycy jednak nie osiedli na laurach wypracowanych na poprzednich płytach. „Grief Chapter” to zdecydowanie najbardziej żywiołowy materiał w ich karierze, a do tego naprawdę zdrowo… odjechany.

Zespół już na poprzednich płytach wielokrotnie dał się poznać również z tej bardziej energetycznej strony (np. „Sick of the Silence” z płyty „Inside”). Patrząc jednak na ich korzenie, to jednak była to mocno stłumiona energia, a pierwsze albumy „Touch Up” i chyba najbardziej znany w ich dyskografii „O My Heart” zdominowane są przez bardziej leniwe dźwięki. Na „Grief Chapter” muzycy uznali, że nie chcą się ograniczać i w wielu momentach puściły im hamulce. Zresztą sam wokalista Ryan Guldemond tak w jednym z wywiadów opowiadał o genezie najnowszego albumu:

 

„W ciągu ostatnich kilku lat graliśmy na największych scenach w naszej karierze, czując, że stajemy się naprawdę wysokoenergetycznym zespołem. Myślę, że w naturalny sposób ta energia znalazła swoje ujście na płycie. W studiu instynktownie chcieliśmy, by wszystko było mocne i potężne. Jako grupa byliśmy świetnie przygotowani, by wykonać to zadanie” 

 

zdj. materiały promocyjne Warner Music

 

Już otwierający płytę „Nobody Escapes” pokazuje zespół, który nie stawia sobie żadnych barier. Ten utwór ma w sobie melodykę Beatlesów na dopalaczach, a kiedy wydaje nam się, że już wiemy o nim wszystko… wchodzą mocniejsze gitary, chórki, które totalnie przełamują wcześniejszy klimat. Po chwili następuje kolejne zwolnienie i pojawia się nawet saksofon. A utwór trwa… niecałe trzy minuty.

Grupa nie wyzbyła się charakterystycznych dla siebie motywów np. częstych chóralnych zaśpiewów. Są one obecne w kolejnym „To My Heart” jak i wielu innych piosenkach. Mnóstwo jest na tej płycie przejść i zmian nastrojów. Pod tym względem podziwiam muzyków za ich ogromną kreatywność. Męski wokal często przeplata się z damskimi (szczególnie Molly Guldemond), co dodatkowo urozmaica brzmienie zespołu, ale z tego akurat znani już byli w przeszłości.

 

zdj. materiały promocyjne Warner Music

 

Zespół nie wyzbył się też ogromnej przebojowości. „Explode” mógłby hulać po każdej rozgłośni radiowej.

Podobna historia dotyczy „The Matrix” i „God’s Plan”. Jest to jednak przebojowość bardzo ekspresyjna i nie do końca można ją zamknąć w szufladce typowych hitów. Poza tym tematyka tekstów: śmierć, wyobcowanie, odrzucenie, nie bardzo korelują z założeniami większości rozgłośni radiowych.
Na mnie jednak zdecydowanie najlepsze wrażenie zrobił utwór „Normalize”. Dzieje się w nim tyle, że słowo „chaos” doskonale pasuje, aby scharakteryzować jego konstrukcję. Jest to jednak mocno oswojony chaos. To jeden z najmocniejszych utworów w dotychczasowej karierze zespołu. Przede wszystkim to hymn pochwalny dla odmienności i wszelkiego łamania barier… również tych muzycznych. Zdaję sobie też sprawę, że nie wszystkim podpasuje ta różnorodność stylistyczna zamknięta w ramy cztero minutowego utworu. Dla mnie to absolutne mistrzostwo. Pięknie się to muzyczne szaleństwo „Normalize” uzupełnia z następnym – najspokojniejszym na płycie półtoraminutowym „Goddamn Staying Power”, tym razem wyśpiewanym w całości przez Jasmin Parkin.

 

 

Tę płytę charakteryzuje całkowita wolność twórcza. Zespół nie trzyma się sztywno typowej struktury zwrotka-refren-zwrotka.

Ich muzyczne eksperymentowanie jest bardzo przebojowe, ale bywa też szalone („End of Me”). Nie sądzę jednak, żeby fani zespołu mieli coś przeciwko temu, że ich ulubieńcy trochę zdynamizowali brzmienie i poeksperymentowali. Wszystkie najważniejsze elementy znane z wcześniejszych płyt nie uległy zmianie. A chyba najbardziej klasycznym momentem – biorąc pod uwagę ich wcześniejszą twórczość – jest kończący całość, tytułowy „Grief Chapter”.

 

Obcując z całym materiałem słychać, że Mother Mother tworzą dojrzali muzycy, którzy doskonale potrafią bawić się formą, przez co dostaliśmy odważny, bardzo kreatywny album. Każdy kolejny odsłuch pozwala wyłapać niuanse, których wcześniej nie słyszeliśmy. Może nie wszystkim ten bardzo bogaty dźwiękowo album przypasuje, ale w mojej opinii ta muzyczna wolność, kreatywność i brak jakichkolwiek barier wzniosła Mother Mother na jeszcze wyższy poziom twórczy.

 

Ocena: 4,5/6

Mariusz Jagiełło

Lista utworów: Nobody Escapes; To My Heart; Explode; Head Shrink; Days; Forever; Normalize; Goddam Staying Power; The Matrix; God’s Plan; End Of Me; Grief Chapter

 

 


ZAPISZ SIĘ DO  NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA:  sztukmixnewsletter@gmail.com

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz