Małgorzata Węglarz – Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz, wyd. Muza
Nawet tak nie mów! Przestań w ogóle o tym myśleć! Jeszcze całe życie przed Tobą! Zajmij się myśleniem o przyszłości, a temat śmierci zostaw w spokoju, najlepiej w świętym spokoju! Zdarza Wam się coś takiego usłyszeć? A może to Wy strzelacie w innych tymi frazesami? Jak to jest, że na samą myśl o śmierci większość z nas odczuwa jakiś niewytłumaczalny lęk, a próba zainicjowania jakiejkolwiek rozmowy rodzi poczucie, że za chwilę wywoła się przysłowiowego wilka z lasu? Jedna z niewielu pewnych spraw w życiu, a ludzie od pokoleń nie potrafią stawić jej czoła.
24 grudnia 2012 roku o godzinie 5:00 nad ranem odszedł mój ukochany Dziadek, i mimo że kuriozalnie to zabrzmi z ust całkiem dojrzałej kobiety, jego duch przyszedł się ze mną pożegnać
Obudził mnie. Dokładnie o tej godzinie „coś” wyrwało mnie ze snu, a dosłownie kilka minut później przyszła wiadomość, że Mieciu odszedł. Bez wątpienia była, jest i będzie pomiędzy nami niezwykła więź. Jest jednak jeszcze coś, co utkwiło w mej pamięci z tamtego okresu – pożegnanie. Sytuacja, kiedy on leży w otwartej trumnie, kaplica jest jeszcze pusta, a rodzina czeka przed wejściem, dając każdemu po kolei możliwość intymnego spotkania z Dziadkiem, tego ostatniego twarzą w twarz. Schyliłam się i wzięłam swoją wówczas dwuletnią córkę na ręce i zaczęłam kroczyć w jego stronę. Zatrzymała mnie eksteściowa z wyrzutem, że chyba postradałam zmysły, skoro chcę pokazać dziecku trupa, bo ono na pewno będzie później miało koszmary. Zdrętwiałam. Cóż za niedorzeczność! Usłyszała ode mnie tylko jedno zdanie – przecież nie ma niczego bardziej naturalnego w naszym życiu od śmierci i ostatnią osobą, której mogłaby się bać, jest pradziadek, który kochał ją nad życie. Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, że zrobiłam to, co uważałam za stosowne, a Mini do dzisiaj nigdy nie doświadczyła koszmarów związanych z ostatnim pożegnaniem Miecia. Zawsze jednak, kiedy to wspominam, przychodzi refleksja – nie ma co… obcowanie z tematem śmierci na pewno nie należy do ulubionych sportów narodowych Polaków.
Pędzimy przez życie, zapominając, że ono wiecznie trwać nie będzie.
Nie potrafimy rozmawiać o śmierci, a już na pewno brak nam wyczucia w rozmowach z umierającymi i tymi w żałobie. Z reguły nie wiemy, co powiedzieć, by kogoś nie urazić. Tak być nie powinno i tak być nie może. Nic, co ludzkie, nie powinno być nam obce. Umieranie nie może być tematem tabu. Śmierć trzeba po prostu oswoić, przestać ignorować. Jak? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Małgorzata Węglarz, autorka „Wszystkiego, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz”. Tytuł konkretny i oczywiście dosyć obiecujący. Zapowiada coś na kształt kompendium albo nawet ściągi z branży pogrzebowej. Na pewno zawiodą się ci, którzy oczekują mrożących krew w żyłach historii o grabarzach rodem z Rodziny Adamsów lub całej listy zabobonów i zwiastunów nadejścia kostuchy. Owszem, autorka gdzieniegdzie wspomina o tym, dlaczego rodziny stają na przysłowiowych rzęsach, by pochówek odbył się przed niedzielą lub by zmarłemu do trumny wrzucić ulubione gadżety (coby po nie jego duch nie wrócił ;)), jednak nie to jest dominantą tej książki. Od tego wszystkiego są bowiem bardziej przerażające sprawy, jak chociażby fakt, że w Polsce firmy pogrzebowe funkcjonują w oparciu o przestarzałą ustawę z 31 stycznia 1959 roku, a umówmy się – wiele się przez te lata na świecie zmieniło, również w obszarze pochówków. To branża, która, w przeciwieństwie do przepisów, idzie z duchem czasu. O! Taka ciekawostka: wiecie, co jest potrzebne, by otworzyć zakład pogrzebowy? Większość odpowie pewnie, że chłodnie itp. Otóż nie! Potrzebny jest tylko dowód osobisty. Jednym zdaniem – łatwiej otworzyć dom ostatniej posługi niż budkę z hot-dogami. A wiecie, jakie trzeba mieć uprawnienia, by poprowadzić pogrzeb? Żadnych! To nie sakrament, dlatego może zrobić to absolutnie każdy. Absurdy większego kalibru poznacie w toku lektury. Uwierzcie, że tych nie brakuje. I żeby była jasność, nie chodzi o to, że zakłady lecą w przysłowiowe kulki. To nie one, tylko nasi politycy. Aktualizacja przepisów przyniosłaby nam np. możliwość bardziej ekologicznej utylizacji ciał od kremacji, co jest już praktykowane w USA. Moglibyśmy też zatrzymać bezpiecznie cząstkę ukochanej osoby w oczku pierścionka. Może to fanaberia, jednak niektórym ułatwiłaby życie po stracie. Pamiętajmy, że pogrzeb to uroczystość dla nas. To początek długiego procesu oswajania się ze stratą. Każdy inaczej reaguje na śmierć. Jedni są agresywni, inni otumanieni, a jeszcze inni tuszują żałobę śmiechem. Wachlarz emocji i zachowań jest szeroki. Z tym muszą się właśnie borykać pracownicy domów pogrzebowych. Nie jest to zatem łatwa praca. Wymaga empatii, delikatności, wyczucia, psychologicznego przygotowania, ale i pewnej stanowczości. Jak w każdej sferze naszego życia, są miejsca, które doskonale wywiązują się ze swojej znaczącej roli, ale i zdarzają się hieny biznesu.
O czym jeszcze przeczytacie? Zaskoczyć Was może, jakie cuda ze zwłokami potrafią uczynić profesjonalni balsamiści i tanatokosmetolodzy.
Szokować może i to, jak niebezpieczne dla żywych jest źle przygotowane do pochówku ciało zmarłego lub że mamy w Polsce kogoś, kto jest profesjonalną towarzyszką w żałobie. Nie brakuje też douli umierania i ekip, które specjalizują się w sprzątaniu po zwłokach. Ci ostatni wykonują kawał dobrej śmierdzącej roboty, bo uwierzcie – Domestos tematu nie załatwi, a niewiedza ludzi w tym aspekcie może być po prostu bardzo niebezpieczna. Znajdziecie również sporo interesujących informacji o transmisjach online z pogrzebów, eKlepsydrach i o czymś bardzo istotnym z punktu widzenia psychologii – Death Cafe.
Chciałabym Was mocno na coś uczulić. To nie jest książka nastawiona na skandal i sensację.
To również nie jest książka wyciągająca na światło dzienne najbardziej brutalne procedery biznesu pogrzebowego. Nie tędy droga. To mądra książka o strachu przed śmiercią, o tym, jak wygląda umieranie, co się dzieje z ciałem zmarłego i z psychiką żywych. Małgorzata Węglarz stawia na szacunek do zmarłych, do życia, na pokorę wobec śmierci i niewątpliwie otwiera oczy na to, czego kiedyś wszyscy doświadczymy – „Czas ożywić śmierć, zdjąć z niej maskę sensacji i skandalu, odsłonić ją jako naturalne dopełnienie ludzkiego życia, proces, przez który przejdziemy wszyscy, a nie coś, co nam się przydarza jak na złość”.
Ciekawostki:
– Polecam Wam też bardzo dobrą książkę – wywiad z balsamistą ciał: „Bez strachu. Jak umiera człowiek”.
– Na Instagramie znajdziecie konto Pani z Domu Pogrzebowego – to miejsce, gdzie uczy się jak zachować się w zakładzie pogrzebowym, o co pytać i na co zwrócić uwagę. Zobaczycie tam prawdziwe oblicze śmierci i przeczytacie sporo ciekawych przemyśleń z tym związanych.
– Z danych GUS (z dn. 25 marca 2019 roku) wynika, że średnia długość życia Polaka wynosi 78,3 lat, a Polki 81,7 lat. W 2019 roku zmarło w naszym kraju łącznie 409 709 osób, z czego blisko połowa odeszła w szpitalu lub w różnych instytucjach opieki.
– Kremacja staje się coraz popularniejsza, bo stanowi już prawie 40% pochówków. Najwyższy jej wskaźnik ma Włocławek – blisko 70%.
– Ile ważą prochy? To oczywiście zależy od wagi i wzrostu zmarłego, jednak średnio po kremacji zostaje ok. 2,27 kg pozostałości po osobie dorosłej.