IKS

Kasia Lins, Warszawa, klub Niebo 08.12.2021, koncert [Relacja]

kasia-lins-koncert-relacja

Czy można było na zakończenie Boskiej Trasy Kasi Lins wybrać lepsze miejsce niż Niebo? Nie da się ukryć, że ten warszawski klub poprzez swoją nazwę był właściwie idealną lokalizacją.

Kasia Lins to artystka tyleż genialna, co i pechowa. Swój album „Moja wina” wydała w maju 2020 roku, czyli w czasie, kiedy rozkręcała się w Polsce pandemia. Odwołane koncerty na pewno nie sprzyjają promocji płyty i niestety wielu osobom umknęło to genialne wydawnictwo. A prawda jest taka, że to jedna z ciekawszych płyt ostatnich lat. I w mojej opinii finał trasy powinien mieć miejsce co najmniej na Torwarze.
 

Ostatni koncert kończący trasę zwykle odbywa się z przytupem. Tak było i tym razem.

Kasia Lins, poza swoją stałą grupą złożoną z fantastycznych muzyków: Karola Łakomca, Zuzy Kłosińskiej, Agnieszki Bigaj i Wiktorii Jakubowskiej, wystąpiła w składzie poszerzonym o trzyosobową sekcję dętą (Monika Muc, Arek Kopera i Szymon Białorucki) i jednego gościa (ale o tym za chwilę). Taki skład wzmocnił tylko siłę i tak niebanalnych w oryginale utworów.
 

Koncert rozpoczął się krótkim intro, po którym warszawska publiczność usłyszała „Śniłam, że jest spokój”.

To oczywiście kawałek z ostatniej płyty. Ośmioosobowy skład od razu dał próbkę zwiastującą, jaki to będzie wieczór – magiczny! I taki też rzeczywiście był przez około półtorej godziny. Przez ten czas wybrzmiały praktycznie wszystkie utwory z „Mojej winy”. Kasia Lins w przerwach między piosenkami często zagadywała publiczność, podkręcając i tak już gorącą atmosferę. Czy koncert może być seksowny? Przy takiej wokalistce i kompozycjach – jak najbardziej. Lins ma ogromną charyzmę, której nie krępowała się użyć. Publiczność spijała z jej ust każde słowo niczym wierni, którzy czczą ukochanego kapłana. Tak! To był wręcz mistyczny wieczór. Pełen emocji, seksu, ale i duchowego transu. Na pewno ogromny wpływ miało na to także genialne oświetlenie widowiska. Gra świateł idealnie współgrała z muzyką oraz erotycznym, ale też subtelnym tańcem wokalistki.
 

Przejdźmy jednak do kolejnych utworów, które można było usłyszeć w Niebie.

Były to między innymi „Jeżeli kochasz”, „Boże”, niesamowicie erotyczny „Kobiety by Bukowski,” mój ukochany „Nie syp solą”, genialnie zaaranżowany „Morze czerwone”. Każdy z tych utworów z „Mojej winy” wywoływał wśród słuchaczy wręcz euforyczne reakcje. Na scenie pojawił się również gość. WaluśKraksaKryzys wykonał z bohaterką wieczoru utwór „Moja wina”. Było to o tyle ciekawe wykonanie, że Kasia Lins ubrana była w suknię ślubną, a część piosenki zaśpiewała, przechodząc wśród publiczności. Super wykon!
 

Jedynym autorskim utworem niepochodzącym z ostatniej płyty był „Wiersz ostatni”. Za to warszawska publiczność usłyszała również dwa covery.

Pierwszym był „Zapytaj, czy Cię kocham” zespołu Republika, drugim zagranym na bis „Bo jesteś ty” Krzysztofa Krawczyka. Wielkość artystów poznajemy również po tym, jak i czy potrafią przerobić utwory innych wykonawców. To nie były odegrane oryginały. To były utwory przefiltrowane przez wrażliwość Kasi Lins. Każdy z nich tworzy nową jakość. Na zakończenie usłyszeliśmy jeszcze „Rób tak dalej”, po którym Kasia wraz z Agnieszką Bigaj pobłogosławiły zgromadzonych wodą (niekoniecznie) święconą i to był finał tego niezapomnianego widowiska.
 

Moja relacja jest trochę euforyczna, ale jak może być inaczej skoro nawet Zuzia Kłosińska powiedziała ze sceny, że to najlepszy koncert, jaki kiedykolwiek zagrali.

I po reakcji zespołu widać było, że to nie tylko kurtuazja. Zresztą miałem przyjemność po koncercie porozmawiać z Kubą Karasiem (The Dumplings, Karaś/Rogucki) i nawet ten uznany muzyk zachwycał się koncertem i prorokował, że za jakiś czas Kasia Lins będzie w miejscu, w którym obecnie jest np. Daria Zawiałow. Dla mnie Lins, pomimo faktu, że wypełniła swoimi fanami cały klub Niebo, to i tak najbardziej niedoceniona artystka w Polsce. Mocno ściskam za nią kciuki, czekam na kolejny występ w Warszawie – w zdecydowanie pojemniejszym miejscu i gratuluję najlepszego koncertu, jaki widziałem w tym roku.
 

Mariusz Jagiełło

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz