IKS

Julia Stelmaszczuk (Widmoid) [Rozmowa]

Prezentujemy wywiad ze stołecznym zespołem Widmoid. Kwartet tworzą doświadczeni muzycy w składzie Julia Stelmaszczuk (wokal, Widderxinz, Kalter Ego), Rafał Ptaszyński (klawisze, Weeping Birds, Kira 9, Afro Kolektyw, Eee), Marcin Ciempiel (bas, Maanam, Oddział Zamknięty, Apteka, Wilki) i Jakub Kinsner (perkusja, Vavamuffin, Pablopavo i Ludziki). 24 stycznia zespół wypuścił EP pod tytułem „404”, którego recenzję opublikowaliśmy na naszym portalu.

Paweł Zajączkowski: Cześć! Nagraliście transową ale i mocną płytę. Mocną, a bez udziału gitary elektrycznej. Opowiedzcie trochę o swoim brzmieniu, jak je wypracowaliście, kto dominuje w warstwie twórczej.

 

Julia Stelmaszczuk: Chyba można powiedzieć, że w tworzeniu kompozycji dominuje u nas raczej porozumienie. Brak gitary był rzeczywiście celowym wyborem podyktowanym świadomością oryginalności takiego składu, perspektywą uzyskania specyficznej selektywności dźwięku i wyobrażeniem o bardziej romantycznym, rozmarzonym charakterze utworów. Nie musieliśmy umawiać się, że wejdziemy w konkretną konwencję czy gatunek. Mamy swoje ulubione estetyki, które wytyczają kierunki, ale nie były one nigdy przedmiotem sporu. Być może to wynika z historii zespołu, bo wstępnie funkcjonowaliśmy jako duet i według mnie ten fakt trochę ułatwia sprawę. Rdzeń naszej działalności jest dwuosobowy – szkice piosenek przygotowujemy ja i Rafał Ptaszyński, ale te szkice ewoluują w czasie prób i za ostateczny efekt odpowiadamy wszyscy. 

 

PZ: Jak się poznaliście, jak doszło uformowania zespołu Widmoid?

 

JS: To był stopniowy proces. Założyliśmy zespół z Rafałem dopiero rok po naszym pierwszym przypadkowym spotkaniu, czyli pod koniec 2019 roku. Realizowaliśmy projekt z myślą o samej elektronice i nie mieliśmy pojęcia jak to się rozwinie. Do modyfikacji formuły popchnął nas szeroki przekrój wspólnych zainteresowań muzycznych, ale też zastój, który napotkaliśmy w czasie pandemii. Nie odbyły się żadne z koncertów, które mieliśmy wtedy zaplanowane, więc zaczęliśmy z dystansem przyglądać się temu, co robimy. Wtedy stało się dla nas jasne, że potrzebujemy zmiany, która da nam większą swobodę eksperymentowania z muzyką. Trudno mi powiedzieć gdzie i kiedy Rafał poznał Kubę i Marcina, ale wiem, że ich drogi przecięły się jakoś na przestrzeni lat grania. Kiedy zaproponował im wspólną inicjatywę, po prostu dołączyli do nas.

 

PZ: Udanie nawiązujecie do brzmień z lat 80-tych. To główne echa tego, co usłyszałem od innych osób, które słyszały Waszą muzykę. Czy to motyw, którego oczekiwać od Widmoid na stałe?

 

JS: W pewnym zakresie na pewno, bo jest jakaś niesamowita siła w estetyce lat osiemdziesiątych, a brzmienia które spopularyzowała wywołują we mnie osobiście takie odczucie, którego szukam w sztuce zawsze – mogę to porównać tylko do latania. Jednak niemożliwe jest wyrokować o tym, co przyniesie przyszłość zespołu o zróżnicowanych upodobaniach. Więc można spodziewać się tylko tego, że będziemy zawsze szczerzy ze sobą. Nie lubimy ani nie mamy powodu trzymać się żadnych ustalonych reguł.

 

PZ: Jak powstawała EPka? Z kim pracowaliście przy nagraniach?

 

JS: Co ciekawe większość nagrań instrumentów zostało zrealizowanych w sali prób, w której aktualnie już nawet nie gramy. Natomiast rejestrując wokal zwiedziliśmy różne warszawskie studia. Udało mi się poznać przy tym fantastycznych ludzi. Praktycznie każdą piosenkę nagrywaliśmy gdzieś indziej, bo tak akurat składały się dostępne terminy, dlatego w poszczególnych utworach można usłyszeć wyniki współpracy z wieloma świetnymi realizatorami dźwięku. W finalnych kwestiach produkcyjnych kluczowa dla nas okazała się współpraca z Jeremiaszem Hendzelem, który odpowiada za miks i mastering całej Epki. To nie tylko kreatywny profesjonalista, artysta z wyobraźnią, ale i po prostu dobry człowiek. Dzięki niemu udało się jeszcze bardziej rozwinąć potencjał naszej muzyki.

 

 

PZ: Brzmi jakby poza warstwą techniczną, brzmienia, również miał wpływ kreatywny na ostateczny kształt materiału, tak było?

 

JS: Nie chodziło mi o bezpośrednią ingerencję w kompozycje, po prostu bardzo wzbogaca muzykę współpraca z kimś, kto ma spore pojęcie o fizyce dźwięku i trafną intuicję. Poza tym Jeremiasz sam gra we wspaniałym zespole Noże, który warto znać.

 

PZ: Pytanie o wokal , nie raz usłyszałem porównania do Kory, Anji Orthodox oraz Marianne Faithfull. Zwykle jednak takie oczywiste porównania zawodzą, kiedy dochodzimy do sedna, co miało wpływ na brzmienie danego muzyka. Jakie są główne wokalne inspiracje?

 

JS: To są piękne porównania, ale ja jestem po prostu sobą. Napędza mnie śpiewanie jako takie i ekspandowanie swoich możliwości. W gruncie rzeczy mam wielką słabość do muzyki nowofalowej, zimnofalowej, do motywów szeroko rozumianej muzyki wschodniej, do eksperymentu, hałasu, poezji krzyczanej i do artystów którzy nie boją się wyzwać całego świata na pojedynek. Jeśli mam podać jakiś autorytet wokalny, to tym razem wymienię Diamandę Galás. Nie da się podać wszystkiego, czego słucham, ale parę kropli z morza natchnień można usłyszeć na naszej playliście z inspiracjami na Spotify. Umieściliśmy tam część składników, które uobecniają się w esencji naszych pomysłów.

 

PZ: to bardzo różnorodna doza wpływów. Widmoid to z kolei dość konkretne oferta gatunkowa, niejednoznaczna, ale „404” jest dosyć spójnym stylistycznie wydawnictwem. Będziesz wprowadzać te wpływy szerzej w muzyce Widmoid w kolejnych propozycjach wydawniczych zespołu?

 

JS: Będę wprowadzać wszystko, co jestem w stanie zaoferować słuchaczom jako autentyczne i niewymuszone. Rzeczy, które się kocha wsiąkają w umysł i zawsze w jakiś sposób się ujawnią w tworzeniu. W zespole dochodzi do zderzenia kilku podświadomości i w takim wypadku preferuję polegać bardziej na impulsie niż na konceptualizacji tego, z czego akurat będę czerpać w danym momencie.

 

PZ: Słuchałem, że wywodzisz się ze środowiska poetyckiego. Na ile słowa Widmoid są spójne z Twoją dotychczasową twórczością?

 

JS: Rzeczywiście była gdzieś rozmowa na ten temat. Przez jakiś czas w ciągu życia bardzo ważne było dla mnie uczestniczenie w slamach i wszelkich poetyckich wydarzeniach. Jedną z większych moich obsesji twórczych jest sprawdzanie jak daleko mogę dotrzeć z przekazem uczuć, poruszając się nadal w granicach językowego komunikatu. To niesamowite jak bardzo elastyczny jest język jako fundament ogólnie pojętej kultury. Ta elastyczność czyni ją zmienną i chwiejną, a zarazem scala wszelkie jej odłamy. Nie ma specjalnej różnicy w moim podejściu do konstruowania tekstów kiedyś i aktualnie. Trudno byłoby o jakąś niespójność treściową, bo treść to zawsze moje życie, moje wnętrze i moje spostrzeżenia. Pod względem formalnym chyba każdy, kto coś tworzy ma swoje schematy. Odnajdywanie ich w sobie i niszczenie lub w razie potrzeby doskonalenie, to część wiecznego artystycznego cyklu. Dotyczy to każdej dziedziny sztuki. Same słowa to naczynia, w które wlewasz emocje, a muzyka według mnie wzmacnia możliwość przeżycia tych emocji przez odbiorcę. Stanowczo wolę śpiewać niż tylko gadać.

 

PZ: Pytałem o wpływy muzyczne. A kim się inspirujesz albo kogo po prostu lubisz i cenisz w warstwie poetyckiej czy innych formach słowa pisanego? Szczególnie na rynku polskim, może poznamy kogoś nowego, kogo warto opisać na naszym portalu?

 

JS: Generalnie boję się być poetyckim odtwórcą, cierpię na skrajny indywidualizm. Pewnie moje źródła pisarskie tkwią gdzieś w filozofii. Lubię beatników i egzystencjalną literaturę japońską. Jedną z moich ulubionych książek jest powieść No longer human, którą napisał Osamu Dazai. W tłumaczeniu polskim chyba funkcjonuje jako Zatracenie, ale to jest bardzo nieprecyzyjny wybór znaczenia. Z poetów w naszym kraju ogromnie polecam światu wszelkie przedsięwzięcia Marcina Pryta. 

 

PZ: W porządku, pozycje zaznaczone do sprawdzenia! Jakie są Wasze dalsze muzyczne plany? „404” to solidny materiał i nie wątpię, że macie dużo więcej i dużo dłużej grającego do powiedzenia

 

JS: Wstępnie chcielibyśmy rozszerzyć epkę o więcej utworów i przekształcić ją w pełną płytę, ale to bardzo luźna koncepcja. Może się zmienić zależnie od tego, jak sprawnie będzie nam się układać działanie w najbliższej przyszłości.

 

PZ: Co widzimy na okładce Waszej EPki? Czym jest Widmoid? Kosmiczne symbole to alfabet postaci z okładki?

 

JS: Symbole pojawiające się w naszym logo i na okładce epki to po prostu zakodowana specyficznymi literami nazwa zespołu. Ten sposób zapisu jest dostępny dosłownie dla każdego, ale nie zdradzę nic więcej na ten temat. Estetyczne kodowanie informacji przyszło mi do głowy już w liceum i chętnie korzystam z tego podpisując artystyczne projekty. Widmoid to słowo, które udało mi się zapamiętać z mojego snu o badaniu natury światła… Też powstało już wiele lat temu i czekało na odpowiedni moment ujawnienia. Jeśli chodzi o okładkę, to zależało mi na tym, żeby przywodziła na myśl istotę z retro futurystycznego horroru na sesji zdjęciowej w stylu glamour. Łączy się to z poczuciem niedopasowania, wrażeniem bycia błędem w systemie, do którego nawiązuje tytuł „404”. Nikt z zespołu nie zgłosił sprzeciwu, więc istota z powodzeniem ilustruje naszą muzykę.

 

Rozmawiał: Paweł Zajączkowski

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz