IKS

Jolanta Bartoś – „Krzyk ciszy”, wyd. Zysk i S-ka [Recenzja]

W ciszy rodzi się tylko krzyk rozpaczy

Jolanta Bartoś

 

..około 10 kilometrów na zachód od Jarocina leży Jaraczewo. Mała miejscowość licząca w przybliżeniu 1400 mieszkańców stanowi epicentrum spowitej tajemnicą plątaniny wielu wydarzeń w najnowszej publikacji Jolanty Bartoś pod tytułem “Krzyk ciszy”.

Z pierwszych rozdziałów czytelnik może odnieść wrażenie, że to książka obyczajowa, opowiadająca historię znanej w Polsce i za granicą transplantolożki, której ojciec pośmiertnie pozostawił popadający w ruinę dworek. Barbara Trzebińska stawia sobie za punkt honoru jego renowację i gdy proces dobiega końca, postanawia spędzać w nim każdą wolną chwilę, mimo że nadal jest aktywnym zawodowo lekarzem, co wiąże się z częstymi wyjazdami. Niewypełnione dotąd  dynamizmem życie głównej bohaterki zmienia się w ciąg szalonych zdarzeń, gdy w Jaraczewie znika siedmioletni Marek Jaczyński, z którym właścicielka dworku zdążyła się zaprzyjaźnić. Tutaj wyraźnie obyczajowość chowa się za thrillerowym dreszczem, a jego suspens trwa do samego końca. Skoro zaginięcie, to i śledztwo, a gdzie śledztwo, to niewygodne pytania, stres i pokręcone relacje międzyludzkie. Wszystko się nawarstwia. Trzebińska mocno przeżywa te zdarzenia, a uczucie smutku i rozżalenia potęguje fakt, że oszalała matka dziecka oskarża ją o uprowadzenie syna, choć nie ma na to żadnych dowodów. Po jakimś czasie lekarka otrzymuje intratną propozycję uczestnictwa w stażu w Stanach Zjednoczonych i, mimo wciąż nierozwiązanej sprawy, bez wahania podejmuje decyzję o wyjeździe, zostawiając dworek pod opieką zaufanego zarządcy. 

 

Mija pięć lat, gdy Trzebińska powraca w stare strony, lecz już nie sama, bo w towarzystwie swojego syna Karola, co budzi uśpione wśród mieszkańców emocje i rozdrapuje przyschnięte rany. Autochtoni bez przerwy szepczą po kątach, dolewając oliwy do ognia. 

 

Moment ten staje się przełomowym. Bartoś znacząco podkręca dynamikę zdarzeń, pojawiają się zarysowane mocną kredką charaktery dobrych i złych policjantów, a także wątki paranormalne, które mogą wydawać się absurdalne, a jednak budzą strach i niepokój. Te uczucia towarzyszą czytelnikowi aż do ostatniej strony książki, jednocześnie nie pozwalając oderwać się od fabuły. Nawet gdy odłoży się “Krzyk ciszy” na bok, podświadomie chce się do niego wrócić, by ostatecznie poznać rozwiązanie. Tematyką są również zaburzenia psychiczne, bezgraniczna i momentami ślepa miłość, próby poradzenia sobie z cierpieniem po stracie oraz głęboko skrywane tajemnice. Jedna z nich, trzymana przez wiele lat, tajemnica może rozrosnąć się do ekstremalnych rozmiarów, niczym żniwiarz zbierając za sobą śmierć, rozpacz i niepewność. 

 

“Krzyk ciszy” jest zgrabnie napisanym thrillerem, który mimo ciężkiej tematyki czyta się lekko. Na pochwałę zasługuje również  treściwość krótkich rozdziałów zamiast  nadmiernego i niepotrzebnego przeciągania fabuły. Zwroty akcji nie pozwalają się nudzić, a samo zakończenie zaskakuje, a to chyba najlepsza rekomendacja. Co na minus? Zabrakło mi kilku obszerniejszych opisów miasteczka, tak by silniki wyobraźni przeskoczyły na jeszcze wyższe obroty, tworząc pełniejszy i bardziej wyrazisty obraz całej scenerii. Czuję, że nie zawiedzie Was ta książka i szybko wtopicie się w te 328 strony. 

Ocena: 4,5/6

Błażej Obiała

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz