IKS

Helloween – „Helloween” [Recenzja]

helloween-helloween-muzyka-recenzja

No to doczekaliśmy się 16. – w dorobku Helloween – płyty długogrającej. Piszę to bez kozery, bowiem epitet długogrająca ma tutaj swoje uzasadnienie. Najnowszy album, o jakże oryginalnym tytule „Helloween”,  trwa – bagatela – ponad godzinę i jest z pewnością jedną z najlepszych płyt  metalowych w tym roku.

Od razu na początku muszę napisać, że od czasów płyt „Keeper Of The Seven Keys” stałem się prawdziwym fanem tej grupy. Powalił mnie wtedy na kolana głos wokalisty Michaela Kiske, fenomenalne tempo i szaleństwo gitar, cięte i zapadające w ucho solówki gitarowe oraz mocarnie podane bas i gary. Od tego czasu w zespole wiele się działo. Gdzieś tam zawsze już porównywałem kolejne dokonania zespołu do tego mistrzostwa. I choć podoba mi się praktycznie wszystko, co potem tworzyła grupa Helloween z kolejnym wokalistą Andi Derisem, to czekałem wciąż na kolejne „wow”.
 

I się doczekałem. Przede wszystkim wielkich powrotów byłych członków, którzy zdaje się, że niesnaski mają już dawno za sobą.

To słychać od pierwszych dźwięków najnowszego dzieła. Bo wszyscy, bez wyjątku, tworzyli tę wspaniałą grupę. Na albumie w różnych układach słyszymy zatem kolejno: Michaela Kiske (wokal), Andiego Derisa (wokal), Kaiego Hansena (gitara + wokal), Michaela Weikatha (gitara), Saschę Gerstnera (gitara), Markusa Grosskopfa (gitara basowa) i Daniego Löble (perkusja). Z takiego połączenia musiała powstać płyta wielka – i taka też powstała.
 

Już w pierwszym numerze na płycie powala wokaliza.

Kolejno budzące się do życia instrumenty pokazują, że panowie – pomimo słusznego wieku – nie zamierzają oddawać fotela lidera w power metalu. Świetnie wymieniające się partie gitarowe i zawrotne tempo buja, że aż miło. Do tego fenomenalnie trzymający time bas i perkusja oraz liczne zmiany tempa. Już po tym numerze na twarzy rozwinął mi się uśmiech. Dalej jest jeszcze lepiej. Kolejno dochodzą fenomenalne układy solówek, z których Helloween jest najbardziej znany. Partie nie do podrobienia przez nikogo innego, a kiedy panowie zaczynają odtwarzać niektóre frazy razem, to ciary na plecach murowane. Mocne utwory, których koniecznie warto posłuchać, to z pewnością: „Fear of the Fallen” (wokal wgniata w fotel), „Mass Pollution” (z fajnym feelingiem i mocarnym brzmieniem) czy „Cyanide” (z ciekawie pogiętymi gitarkami). Całość oczywiście wymiata bez dwóch zdań. Helloween bawi się konwenansami. Dużo tutaj prostego, melodyjnego rocka i chwytliwych refrenów. Pojawiają się nawet zakusy punkowe w niektórych zagrywkach. Całość jednak niepowtarzalna i od początku do końca w duchu najlepszych dokonań Helloween.
 

Nie byłbym jednak do końca sprawiedliwy, gdybym nie napisał o eksperymentach.

Te pojawiają się w dźwiękach klawiszy i syntezatorowych wstawkach, które jednak dodają tylko smaczku do aranżów kompozycji. To naprawdę mistrzostwo. Słychać, że sporo musiało się dziać w tej przestrzeni. Każdy dźwięk pasuje idealnie. Nie ma tutaj nachalnego epatowania brzmieniem i popisywania się kolejnych gitarzystów. Każdy dostał bowiem przestrzeń dla siebie i wypełnił ją najlepiej, jak tylko umiał. Płyta, której nie można odkryć na raz. Trzeba się w nią wsłuchać. Za każdym razem usłyszymy co innego, na innym instrumencie się skupimy. Magia. Co do tekstów to schodzą one oczywiście na dalszy plan. Choć sporo w nich żartobliwych kwestii, jak i tych życiowych dotyczących naszej codziennej egzystencji. Dla każdego do wyboru coś fajnego. Polecam i spadam, by jeszcze raz oddać się dyniowej rozkoszy.
 
Ocena (w skali od 1 do 10) 10 dyni
🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃🎃
 

Marcin Szyndrowski

 
Tracklista:
 
1. Out of the Glory
2. Fear of the Fallen
3. Best Time
4. Mass Pollution
5. Angels
6. Rise Without Chains
7. Indestructible
8. Robot King
9. Cyanide
10. Down in the Dumps
11. Orbit
12. Skyfall
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Mir

    Helloween nadal w formie a zebranie wszystkich muzyków było strzałem w dychę

  2. miros

    Jedynie co mogę to potwierdzić dość szczegółową recenzję. Kolesie zrobili mistrzowską płytę.

Dodaj komentarz