IKS

Ghost – „Mary on a Cross” [Historia jednej piosenki]

Cykl felietonów „Historia jednej piosenki” przechodzi małą metamorfozę. W dotychczasowych, czterech odsłonach poświęciłem miejsce historycznym utworom głównie utrzymanych w klimatach progresywno-rockowych. Co więcej, było smutno i depresyjnie, pozytywnie i lekko dowcipnie. Najnowsze felietony będą pojawiać się teraz co drugi wtorek i będą łączyły zarówno stare historie, jak i te stosunkowo nowe oraz najnowsze. Nie mogłem nie wykorzystać okazji i – jako pierwszą propozycję w nowej formule – proponuję jeden z najbardziej tajemniczych projektów w historii muzyki rockowej, a więc Ghost.

Oczywiście, jeśli ktoś zada sobie trochę więcej trudu z pewnością rozwikła większość zagadek stojących za tym szwedzkim zespołem. Mnie ta ich specyficzna, dla niektórych obrazoburcza, estetyka przyciągnęła. Właściwie można powiedzieć, że cała otoczka zespołu to osobne uniwersum. Formacja powstała w 2008 roku, a na jej czele stoi nie kto inny jak… papież. Najpierw był Papa Emeritus, następnie Papa Emeritus II i Papa Emeritus III. Jak okazało się w 2017 roku w postać tę wciela się od samego początku jeden człowiek – Tobias Forge, lider grupy. Personalia instrumentalistów, nazywanych ogólnikowo Bezimiennymi Ghoulami, szersza publiczność poznawała po opuszczeniu przez nich projektu lub korzystając z „mini śledztw” przeprowadzanych przez naprawdę oddanych fanów.

 

Był dwuletni epizod w historii zespołu, gdy na jego czele nie stał papież, a kardynał. Stało się tak po trasie kończącej promocję albumu „Meliora”, kiedy to na ostatnim występie Papa Emeritus III został siłą ściągnięty ze sceny. Pół roku później, w kwietniu 2018 roku, grupa ogłosiła, że nowym frontmanem został Cardinal Copia. W związku z tym, cały zespół przeszedł kolejną metamorfozę wizerunku. Jednak od marca 2020 roku ponownie na czele grupy stoi papież – tym razem Papa Emeritus IV. Zespół w mediach społecznościowych ogłosił, że Cardinal Copia został „wyświęcony” na papieża i przyjął imię takie, jak jego poprzednicy.

 

Poprzedni akapit to historia szwedzkiej formacji w telegraficznym skrócie. Pozasceniczna, jak i sceniczna otoczka wymyślone przez członków pierwszego składu Ghost stale ewoluują i przybierają coraz to bardziej zaskakujące formy. Mniej więcej w okresie, gdy na czele zespołu stał Copia, skład zasilił saksofonista Nihil – ojciec Emeritusa I, II i III oraz Cardinala Copii. Historia głosi, że Papa Nihil był frontmanem grupy Ghost już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku i dał z nim występ w legendarnym klubie Whiskey-A-Go-Go. Prawdopodobnie już wtedy powstała dzisiejsza bohaterka felietonu – „Mary on a Cross”, ponieważ Papa Emeritus IV zapowiada ją na koncertach jako utwór „który właściwie śpiewał mój ojciec”.

W 2019 roku Tobias Forge nawiązał współpracę z dwoma szwedzkimi producentami – Salem Al Fakirem oraz Vincentem Portare. Efektem tych działań była EPka „Seven Inches of Satanic Panic”, która ujrzała światło dzienne we wrześniu tamtego roku. Znalazły się na niej dwie kompozycje – „Kiss the Go-Goat” oraz wywołana do tablica „Mary on a Cross”. Do pierwszego z singli ukazał się teledysk, który przedstawiał grupę w trakcie występu w klubie Whiskey-A-Go-Go z Papą Nihilem jako frontmanem. 13 września 2019 roku na social mediach formacji pojawiła się natomiast następująca informacja: „Informujemy, iż Ghost wypuszcza dwa utwory z archiwum roku 1969… „Seven Inches Of Satanic Panic” jest dostępny w streamingu oraz do zamówienia”.

 

„Mary on a Cross” muzycznie bardzo szeroko nawiązuje do lat sześćdziesiątych. Całość podana jest we współczesnej formie z ciekawym gitarowym riffem, jednak charakterystyczne organowe brzmienia przywodzą na myśl, choćby instrument Farfisa czy Vox Continental, których czasy świetności przypadały właśnie na wspomnianą dekadę. Do tego wpadający w ucho i chwytliwy refren, który zostaje na długo w głowie. Nie dziwi, że stał się viralem na… TikToku. W odpowiedzi na ten niespodziewany skok popularności, grupa na najnowszym minialbumie „[MESSAGE FROM THE CLERGY]” zamieściła zarówno oryginalną wersję „Mary on a Cross”, jak i bonusową, znacznie wolniejszą z dodatkiem reverbu.

 

Tekst piosenki jest, jak zwykle w przypadku Ghost, wieloznaczny. Z jednej strony – to piosenka o seksie. W refrenie jest bowiem mowa o upadaniu na kolana niczym Maryja przed krzyżem. Fraza użyta w refrenie „going down” w kolokwialnym znaczeniu dotyczy pewnej czynności seksualnej. Z drugiej strony – „Mary on a” w odpowiednim zniekształceniu brzmi podobnie do słowa „Marijuana”, stąd wtedy to „zejście w dół” może mieć odniesienie do upalenia się „trawką”. Łaskotanie wewnętrzne („I will tickle you internally”) stanowi zarówno aluzję seksualną, jak i narkotyczną.

Bliższa prawdy jest chyba jednak teza, że „Mary on a Cross” to piosenka o upaleniu się skrętem. Są na to dwa dowody. Pierwszy jest taki, że Papa Emeritus IV często w trakcie wykonywania tego utworu na żywo, pod koniec zmienia słowa z „Mary on a”, na właśnie „Marijuanę”. W drugiej zwrotce pojawia się fraza: „But through all the sorrow, we’ve been riding high. And the truth of the matter is I never let you go, let you go”, gdzie „riding high” może oznaczać stan, w jakim znajduje się człowiek pod jej wpływem. Jednak wczytując się mocniej w tekst, można odnieść wrażenie, że jest to opowieść kolegów z zespołu, którzy przeżywali ze sobą wzloty i upadki, żyjąc jak prawdziwi rockandrollowcy.

 

Kreacja zespołu jest więc doskonale przemyślana. Lata sześćdziesiąte XX wieku w muzyce były okresem rozkwitu zespołów takich, jak The Beatles czy The Doors, których teksty nierzadko dotyczyły alkoholu i narkotyków. Nie zapominajmy także o subkulturze hippisów. Zgodnie z narracją narzuconą nam przez grupę „Mary on a Cross” powstało w 1969 roku – mamy więc odniesienie zarówno do wolnej miłości, jak i używek. Dodatkowo, w wielu tekstach muzyki rockowej przewijają się wątki autobiograficzne artystów. Wspominają w nich swoje początki i drogę na szczyt. W „Mary on a Cross” też tego nie brakuje. Jednocześnie wspólnym mianownikiem dla każdego z wcieleń Ghost są bluźniercze nawiązania do tematyki religijnej.

 

Sposób, w jaki szwedzka grupa bawi się konwencją zarówno od strony wizualnej, tekstowej, jak i muzycznej, jest godna uwagi. I choć nie brakuje głosów, że formacja ta ma mało wspólnego z prawdziwą muzyką metalową, to potrafi szokować, a jednocześnie cieszy się ogromną popularnością. Doskonale można zdać sobie sprawę, że puszczają oni „oczko” do swoich fanów i przy tym znakomicie się bawią. Jeśli ktoś chce brać Ghost śmiertelnie poważnie, to jego wybór. Dla mnie to przede wszystkim rozrywka z najwyższej półki, a otoczka jest wymyślona i modyfikowana na bieżąco. A to, że świat usłyszał o grupie również z TikToka? To działa na plus. Nie mogę doczekać się więc ich występu na Mystic Festivalu w przyszłym roku.

 

Szymon Pęczalski

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz