IKS

„Get Back”, reż. Peter Jackson, Disney +, film dokumentalny [Recenzja]

the-beatles-get-back-recenzja

Peter Jackson znany jest z filmowych epopei. Kilkanaście lat temu nakręcił trylogię „Władcy Pierścieni”. Teraz Nowozelandczyk zabrał się za najbardziej znany zespół świata – The Beatles. „Get Back” to około osiem godzin dokumentu, w którym obserwujemy, jak kwartet z Liverpoolu nagrywał swoją ostatnią płytę.

Jest styczeń roku 1970. The Beatles dawno temu zrezygnowali z dużych tras koncertowych. Jednak po nagraniu w studiu telewizyjnym w 1968 roku wersji live „Hey Jude” zatęsknili za dawnymi czasami i graniem na żywo. Powstała wewnątrz zespołu koncepcja, aby następny album nagrać live podczas specjalnego występu telewizyjnego z udziałem publiczności. Czasu jednak na to nie było zbyt dużo, bo Ringo Starr od 24 stycznia miał być zajęty przy projekcie „Magic Christian”. Ostatecznie przyjęto, że koncerty odbędą się 19/20 stycznia. Zespół udał się zatem do Twickenham Studios i rozpoczął pierwsze próby do nowej płyty.
 

Nagrywanie „Get Back”, przygotowanie do koncertu w studiu TV to bardzo męczący proces. Przez ponad tydzień zespołowi idzie dosyć ciężko. W pewnym momencie staje się jasne, że terminy nie zostaną dotrzymane.

The Beatles opuszczają w międzyczasie Twickenham jako trio, przenosząc się do nowo zbudowanego dla nich studia. Tam powoli wszystko zaczyna wracać na właściwe tory. „I Got A Feeling”, „Don’t Let Me Down”, „Let It Be”, „Get Back” brzmią tak, jak brzmieć powinny. Dużą rolę odegrał tutaj Billy Preston, którego Beatlesi poznali w Hamburgu w 1962 roku. Billy zjawił się w studiu zupełnie nieświadomy, że będzie odgrywał rolę piątego członka zespołu. Wszystkie utwory miały być zagrane live, bez żadnego overdubbingu, dlatego Billy jako klawiszowiec był niezbędny. W pewnym momencie John Lennon przyznaje, że z chęcią widziałby Prestona jako oficjalnego członka zespołu. Niestety nigdy do tego nie doszło.
 

Można odnieść wrażenie, że im dłużej zespół siedzi w studio, im dłużej pracują razem, tym atmosfera staje się coraz lepsza. Terminy nie zostają dotrzymane, więc zostają przesunięte, ale The Beatles, a w szczególności McCartney, dbają o to, aby każda nuta była zagrana perfekcyjnie.

W studiu pojawia się ówczesny manager The Rolling Stones, Allen Klein. Rozmowy pomiędzy nim a zespołem nie są w dokumencie przedstawione, lecz historia pokazuje, że były one pozytywne dla obu stron. Klein od kwietnia zostanie managerem grupy. Do telewizyjnego show w końcu nie dochodzi, The Beatles myślą nad jakąś alternatywą i pada pomysł, aby zagrać koncert na dachu studia. Głosy w zespole są podzielone, jednak londyńscy przechodnie ostatecznie mają okazję usłyszeć i zobaczyć na żywo grupę grającą 42-minutowy roof top koncert, nawet pomimo interwencji policji i niezadowolenia części mieszkańców Londynu narzekających na hałas.
 

Po obejrzeniu „Get back” nasuwa się wniosek, że The Beatles był zespołem Paula McCartneya. To on decydował, co zagrać, co nagrać, w jakiej kolejności.

John Lennon był tutaj bardziej wycofany i w zasadzie tylko w ostatniej części dokumentu jego wpływ na utwory wydaje się większy. Ringo Starr jest najbardziej wyluzowanym członkiem zespołu – prawie zawsze uśmiechnięty, skory do żartów i z nieodłącznym papierosem u warg. Z kolei George Harrison, mimo że przynosił na próby wiele kompozycji, wydaje się być wiecznie niedocenionym członkiem kapeli. W pewnym momencie opuszcza nawet The Beatles. Próby namówienia go do powrotu trwają kilka dni. Ostatecznie wraca, a kilka piosenek Harrisona znajduje swoje miejsce na „Get Back”. W filmie pojawiają się także co jakiś czas partnerki Starra i McCartney’a. Yoko Ono z kolei nie opuszcza Lennona ani na krok. Cały czas obecna w studiu, siedząca obok Johna nawet podczas nagrywania materiału. Yoko, podobnie jak Olivia Harrison, wdowa po George’u, i żyjący członkowie The Beatles mieli dokładny wgląd na to, jak przebiega praca Petera Jacksona.
 

Reżyser miał do dyspozycji ponad 60 godzin materiałów nagranych podczas tej sesji.

Te osiem godzin, które zostały zmontowane, to fascynująca obserwacja tego, jak The Beatles nagrywali swoje ostatnie arcydzieło. Zespół, który osiągnął wszystko, a który dalej próbuje zrobić coś nowatorskiego. Trudno oceniać dokument dokumentu o The Beatles. Jedyne zastrzeżenie, jakie mogę mieć, to fakt, że niektórym utworom poświęcono zbyt dużo czasu, a niektóre zostały kompletnie pominięte.
 
Ocena (w skali od 1 do 10) 9 biedronek udających żuczki
🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞🐞

Piotr Stanisławiak

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz