Korzystając z okazji, że to mój debiut na łamach SztukMixa witam serdecznie wszystkich czytelników i zapraszam na cykl felietonów „Historia jednej piosenki”. Będę w nim odkrywać historie stojące za piosenkami, które stały się kamieniami milowymi w muzyce rozrywkowej XX i XXI wieku. Na początek kompozycja, która opisuje symboliczne spojenie członków pewnej grupy na lata, co w okolicznościach, gdy powstała, nie było tak oczywiste.
Jest początek roku 1976, studio Record Plant w słonecznej Kalifornii. W tym właśnie miejscu członkowie grupy Fleetwood Mac rozpoczynają pracę nad dziesiątym studyjnym albumem. Stanowi on owocny początek „nowego rozdania” w grupie po dołączeniu amerykańskiego duetu Stevie Nicks – Lindsey Buckingham. Obiecująco zapowiadająca się muzyczna podróż jednak w dość krótkim czasie kończy się niemal trzęsieniem ziemi. Grupowe małżeństwo Chistine McVie i John McVie legnie w gruzach, Lindsey Buckingham rozstaje się ze Stevie Nicks, a Mick Fleetwood odkrywa, że jego żona zdradza go z najlepszym przyjacielem. Ponadto „miły dodatek” w postaci białego proszku stanowi coraz większy problem.
W takich właśnie okolicznościach ruszyły prace nad albumem roboczo zatytułowanym „Yesterday’s Gone”. Szybko okazało się, że warunki nagrywania – przy tak dużych podziałach – stanowiły nie lada wyzwanie. Państwo McVie nie rozmawiali ze sobą w ogóle, a jakikolwiek dialog, czy też jego próba na linii Buckingham – Nicks finalnie przybierały postać karczemnej awantury ze stekiem wyzwisk. Mick Fleetwood, dotychczasowy lider. bardziej zajęty był zażywaniem kokainy, a w ramach przerwy nagrywał swoje partie. Paradoksalnie jednak to kokaina była spoiwem grupy. Woreczek zlokalizowany pod konsoletą był jedynym elementem, który wciąż łączył grupę. Dwa dotychczas etatowe duety kompozytorskie były ze sobą w stanie wojny, stąd kompozycje poszczególnych osób przybierały formę korespondencji. Bez problemu można było więc ustalić adresata. Wtedy też zapadła decyzja, aby zmienić nazwę albumu z „Yesterday’s Gone” na „Rumours” („Plotki”).
Jeden utwór na płycie jest podpisany przez wszystkich członków grupy Fleetwood Mac i to właśnie on jest bohaterem pierwszej odsłony mojego cyklu. Muzycznie „The Chain” jest wynikiem wspólnego jam session, jednego z niewielu w czasie całej sesji nagraniowej, które odbyła grupa. Lekko country’owa gitara Buckinghama w zwrotkach to wynik inspiracji jego autorskim utworem z debiutanckiego albumu Buckingham Nicks „Lola (My Love)”. Refren został niemal całkowicie zaczerpnięty z piosenki „Keep Me There” autorstwa Christine McVie. Podobnie charakterystyczny riff basowy, który powinni kojarzyć miłośnicy Formuły 1 z początków XXI wieku. Jest to efekt wspólnych improwizacji Johna McVie i Micka Fleetwooda. Pierwotnie został nagrany właśnie we wspomnianym „Keep Me There”. Napięcie, które wprowadziło to basowe przejście prowadzi do doskonałej, emocjonalnej solówki Lindsey Buckinghama i zakończenia, w którym harmonijnie powtarzane są frazy:
Chain keep us together. Running in the shadows.
Tekst „The Chain” – autorstwa Stevie Nicks, jak niemal zawsze w przypadku tej artystki dość poetycki – nawiązuje do jej burzliwego rozstania z Buckinghamem. Stanowi on z jednej strony gorzkie rozliczenie z przeszłością, z drugiej – daje nadzieję na wzniesienie się ponad podziały. W refrenie powtarzają się frazy, że pomimo wygasłego uczucia „nigdy nie przerwiemy łańcucha”. Nic dziwnego: Fleetwood Mac był na szczycie, a komercyjny sukces całego albumu „Rumours” przypieczętował nowy etap w działalności formacji.
Nie jest to jednak szczęśliwe zakończenie historii. Komercyjny sukces, ogromna popularność, ale także – niestety – uzależnienie od używek i relacje interpersonalne pozostawiające wiele do życzenia. Wyobraźmy sobie, że wasz były partner (lub partnerka) tworzy muzykę i tekst, w którym opisuje burzliwe zakończenie związku. Niemal co wieczór wykonujecie go na scenie, śpiewając refren, który jest bezpośrednio skierowany do was. Tak przez lata wyglądała właśnie rzeczywistość Stevie Nicks, która wspólnie z Buckinghamem, wyśpiewywała jeden z największych hitów z „Rumours” czyli „Go Your Own Way”. Są w sieci dostępne zapisy live z tamtego okresu i widać jakie emocje towarzyszyły muzykom w czasie grania tych kompozycji. Wraz z upływem lat one się uspokoiły, a zespól przez kolejne 40 lat wspólnie koncertował w niezmiennym składzie.
W 2018 roku ukazała się informacja, że Lindsey Buckingham został zwolniony z Fleetwood Mac, a okoliczności towarzyszące tej decyzji były, co najmniej, tajemnicze. Kto śledził jednak historię grupy chyba nie miał i nie ma wątpliwości – to Stevie Nicks po 42 latach postanowiła „przerwać łańcuch”.
Szymon Pęczalski