IKS

Daniel Moilanen (Katatonia) [Rozmowa]

daniel-moilanen-katatonia

Pod koniec stycznia ukazał się 12 album szwedzkich metalowców z grupy Katatonia, zatytułowany „Sky Void Of Stars”. Grupa jest w trakcie trasy koncertowej, promującej płytę, a jednym z jej przystanków był stołeczny klub Stodoła. Krótko przed koncertem spotkałem się z perkusistą grupy, Danielem Moilanenem, który opowiedział mi nie tylko o swojej muzycznej ścieżce, ale także o różnych aspektach grania w Katatonii i innych zespołach.

MM: Dołączyłeś do Katatonii w 2015 roku. Z tego, co wiem, swoją przygodę z bębnami zacząłeś w 1992 roku, bębniąc do “Corporal Jigsore Quandary” Carcass, a później przerzuciłeś się na bardziej techniczne granie w stylu Cynic, czy Meshuggah.

DM: Tak było. Zacząłem od death metalu. Do dziś jestem fanem Morbid Angel, czy Cannibal Corpse. Ale gdy zobaczyłem teledysk do „Condemned” Confessor (tytułowy utwór z debiutanckiej płyty amerykańskiej grupy, wydany w 1991 r. – przyp.MM), zdałem sobie sprawę, że chcę być takim bębniarzem, jak Steve Shelton, ponieważ nie rozumiałem tego, co gra (śmiech). Wszystkie te szybkie zagrywki w death metalu są super, ale jednak techniczne granie zaczęło mnie bardziej pociągać. Intrygowało mnie. To spowodowało, że zacząłem poświęcać znacznie więcej czasu ćwiczeniom, bowiem to granie do kawałków deathmetalowych w moim wykonaniu było, delikatnie mówiąc gówniane (śmiech). A gdy Meshuggah wydali „Destroy Erase Improve” (drugi album szwedzkiej formacji – przyp.MM), w ogóle nie umiałem sobie z tym poradzić…

 

MM: Bo to czysta matematyka…

DM: Dokładnie (śmiech). Kiedy zacząłem się w to wgryzać, powoli zacząłem rozumieć, o co w tym chodzi. A gdy później wydali „Chaosphere” (trzeci album, który ukazał się w 1998 r. – przyp. MM), zorientowałem się, że zaczęli stosować patenty, którym są wierni do dzisiaj, czyli loopy, triggery itd. Zresztą pod koniec lat 90., występowałem w cover bandzie Meshuggah, w którym graliśmy głównie numery z tej płyty. Gdy opanowałem tamten materiał wystarczająco dobrze, inne nagrania przestały być dla mnie zbyt skomplikowane.

 

MM: Zacząłeś zatem z dość wysokiego pułapu – techniczny death metal, czy djent, to nie są gatunki, od których perkusiści zwykle zaczynają. Skąd się to wzięło u Ciebie? Z ambicji?

DM: Nie, to przyszło dość naturalnie. Zanim wziąłem się za granie na perkusji, przez kilka lat grałem na gitarze. W jakiś sposób rozumiałem i rozumiem muzykę, choć nie potrafię czytać nut. Potrafię jednak poruszać się w terminologii rytmicznej, temp, czy brzmień. Wszystko sprowadza się do ćwiczeń i tego, jak wiele im jesteś w stanie poświęcić. Ja poświęcam maksymalną ilość czasu na grę na bębnach.

 

MM: W Katatonii jednak za warstwę rytmiczną odpowiada Jonas (Renkse, lider i założyciel zespołu – przyp. MM). Jaka jest zatem Twoja rola w tym procesie?

DM: Nie piszę własnych partii, raczej przekładam i obrabiam partie napisane przez Jonasa. Kiedy pisze piosenki, zapisuje partie wszystkich instrumentów, może poza solówkami gitarowymi. Moją rolą jest zatem przełożenie jego partii, a następnie wymyślenie, co mogę jeszcze z nimi zrobić więcej.

 

MM: Jesteś także bębniarzem w Runemagick. Czy tam Twoja rola jest inna, niż w Katatonii?

DM: Jest podobna. Nicklas (Rudolfsson, gitarzysta i wokalista Runemagick – przyp. MM) pisze wszystkie piosenki. Różnica jest taka, że w kwestii partii perkusyjnych, to co pisze, jest podporządkowane stricte riffom. To mogą być pojedyncze uderzenia stopy, werbla, czy tomu, ale jednak to gitara prowadzi całość. Jego partie są raczej podstawowe. W związku z tym mam więcej pola do popisu, bo jestem w stanie uzupełnić partie perkusji swoimi pomysłami. Jest też konkretny podział na partie doomowe i te czysto metalowe, więc jeśli nauczę się partii gitarowych, jestem w stanie stworzyć do nich pełne linie perkusyjne.

 

MM: Poprzedni album Katatonii “City Burials” był dużo bardziej techniczną płytą. „Sky Void Of Stars” jest nieco inny – to bardziej otwarta płyta, więcej na niej oddechu. Potrafisz je porównać z perspektywy perkusisty?

DM: Wydaje mi się, że „City Burials” został wyprodukowany bardziej ‘klinicznie’. To album zimny i sterylny. „Sky Void Of Stars” ma w sobie zdecydowanie więcej czystego rock and rolla – chyba nawet najwięcej ze wszystkich albumów Katatonii. Uważam też, że to najbardziej progresywny album zespołu. Jest w zdecydowanie nim więcej życia, podczas gdy „City Burials” było raczej projektem studyjnym.

 

MM: Na “Sky Void Of Stars” znajduje się też utwór bonusowy zatytułowany “Absconder”, który wydaje się dość eksperymentalny.

DM: Tak, utwór… stadionowy (śmiech). Myślę, że spokojnie sprawdzi się na dużych obiektach, gdzie jest pełno ludzi. Punktem wyjścia są tu partie klawiszowe, napisane przez Jonasa. Nawet te bity wyszły spod klawisza. Jonas chyba zainspirował się Muse, tworząc ten utwór.

 

MM: Jesteś niewiele starszy ode mnie, więc chciałem Cię zapytać, jak dziś odbierasz dorobek, czy też spuściznę szwedzkiego metalu? W ostatnich latach obserwuje swoisty renesans brzmień tego gatunku z lat 80, czy 90. Nie mówię tylko o wznowieniach płyt z tamtego okresu, ale raczej o swoiste docenienie ówczesnych dokonań.

DM: Nie śledzę już szwedzkiej sceny metalowej tak bardzo, jak kiedyś. Natomiast wiem, co masz na myśli. Płyty, które kiedyś były krytykowane, dziś są wynoszone na piedestał jako przełomowe, odkrywcze, czy zyskują status kultowy. Co więcej – mówią to ci sami ludzie, którzy przed laty po nich jechali! Tego nie jestem w stanie pojąć. Nie mogli tak od razu? (śmiech). Poza tym myślę, że ludzie szukają też podobnych doświadczeń w nowej muzyce. Tamte albumy z jednej strony są wspomnieniem ich życia, a z drugiej – szukają podobnych emocji we współczesnych produkcjach.

 

MM: Na początku wspomniałeś o graniu death metalu. A czy Twoje zainteresowania muzyczne przeniosły się w którymś momencie na muzykę jeszcze bardziej ekstremalną?

DM: Masz na myśli black metal? Tak, jak najbardziej. Przez pierwsze 6 lat, oprócz zgłębiania technicznych aspektów metalu, bębniłem w zespołach stricte blackmetalowych. Zdarzył się nawet epizod grindcore’owy (śmiech). I ta muzyka jest mi również bliska. W sierpniu ubiegłego roku na jednym z festiwali zastąpiłem Martina Axenrota w Bloodbath, grając z nimi cały koncert. To było świetnie doświadczenie.

 

MM: Rozumiem zatem, że bez problemu możesz zmienić zestaw, na którym grasz w Katatonii na blackmetalowy?

DM: Niezupełnie, bo zestaw, na którym gram w Katatonii jest dość duży. To dość customowy zestaw – wszystkie bębny i talerze są specjalnie dobrane pod nasze brzmienia. Perkusję do grania black metalu mam dużo prostszą, by łatwiej mi było robić przejścia i – co oczywiste – szybciej grać (śmiech).

 

Rozmawiał: Maciej Majewski

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz