Przypadek, słowo, które najlepiej opisuje moje podróże muzyczne. Losując kolejny bilet w taką podróż, tylko on wie, dokąd zaprowadzi mnie kolejna wyprawa. Czy będę z niej zadowolony, czy sprosta moim wymaganiom, czy coś zostanie w mej pamięci na dłużej. Przenośnia ta idealnie oddaje moje podejście do płyt, które goszczą w moich głośnikach czy słuchawkach. Im więcej razy odsłuchuje jakąś płytę, tym bardziej jestem pewien, że coś w mniej jest. Czasami tych ‘momentów’ jest więcej, wtedy radość słuchacza jest jeszcze większa.
Album brytyjskiej grupy Creeper zatytułowany „Sanguivore”, zabrał mnie ostatnio w niezwykle satysfakcjonującą podróż muzyczną, która na dłuższy czas zostanie w mej pamięci. Ta, wywodząca się z Southampton, grupa działa na rynku muzycznym od roku 2014, dostarczając nam muzykę, w której znajdziemy wpływy takich gatunków jak: horror punk, gothic rock, glam rock. Wszystko to razem jest inteligentnie wymieszane i podane w nadzwyczaj dobrej formie. To co wysuwa się na pierwszy plan po przesłuchaniu albumu „Sanguivore”, jest niezwykła melodyjność poszczególnych kompozycji. Już otwierający całość, trwający ponad 9 minut, utwór „Further Than Forever”, prezentuje się bardzo dobrze.
Wszystkie zmiany tempa, głos wokalisty Willa Goulda, który przechodzi płynnie od śpiewu przez szept do deklamacji i towarzyszący temu fortepian, przyprawić nas mogą o wzrost tempa bicia serca i chęć podkręcenia głośności. Jeśli tej ostatniej czynności nie zrobiliście przy pierwszym utworze, drugi wręcz was do tego zmusi. „Cry To Heaven”, to pełnoprawny przebój, choć pewnie takim się nie stanie. Znajdziemy w nim wszystko czym powinien się charakteryzować hit, dobra melodia, chwytliwy refren odśpiewany wraz z Hannah Greenwood i zgrabne solo gitarowe.
Kolejne kompozycje utrzymują poziom poprzedniczek i nie pozwalają na chwile wytchnienia. Oczywiście wśród żywiołowych kompozycji, znajdziemy także spokojniejsze kawałki, wręcz ballady, „The Ballad Of Spook & Mercy” oraz „More Than Death”. Nie wiem jak dla was, dla mnie czas trwania tego krążka (42 minuty) jest idealny. Nie zdąży się znudzić, a już możemy posłuchać go jeszcze raz. Oczywiście do tych 42 minut doliczyć musimy wszelkie powtórzenia przy pierwszym odsłuchu – ja miałem ich kilka.
Patrząc na datę premiery (13 października) i tytuły poszczególnych kompozycji, widać, a właściwie słychać, jak bardzo osadzony w porze roku oraz nadchodzącym Halloween jest album. Nie mam mu tego za złe i zupełnie bez przeszkód będę go słuchał w najbliższych miesiącach, a także później. Jestem o tym przeświadczony, dawno tak przyjemnej, nie chcącej być niczym więcej niż jest, płyty nie słuchałem. Sporo przyjemnych melodii, zgrabne teksty osadzone w określonej tematyce, wszystko to zagrane i zaśpiewane z werwą, którą czuć w każdej minucie trwania albumu. Nie zawsze musi być wybitnie, by było przyjemnie. Takie jest moje zdanie.
Wszystkie plusy, o których napisałem, są dla mnie wyznacznikiem dobrej, a nawet bardzo dobrej płyty, która idealnie wpisuje się w porę roku i może nam towarzyszyć przez długi, długi czas. Dlatego też ocena nie może być inna.
Ocena: 5/6
Marcin Wysocki
Lista utworów: Further Than Forever; Cry to Heaven; Sacred Blasphemy; The Ballad of Spook & Mercy; Lovers Led Astray; Teenage Sacrifice; Chapel Gates; The Abyss; Black Heaven; More Than Death.
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: