IKS

Collage – „Baśnie” / „Moonshine” [Recenzja], dystr. Mystic Production

Obóz Collage długo kazał na siebie czekać. Najpierw ponad 26 lat oczekiwania na bardzo dobry, zeszłoroczny album „Over & Out”. W czasie tych ponad dwóch dekad grupę dotknęły przetasowania personalne. Najpierw w 2013 roku Roberta Amiriana za mikrofonem zastąpił Karol Wróblewski, dwa lata później grupę opuścił współzałożyciel i autor genialnych gitarowych partii – Mirek Gil, a następcą został Michał Kirmuć. Ostatecznie skład wykrystalizował się w 2017 roku. Za mikrofonem stanął Bartek Kossowicz z Quidam i z nim w szeregach zespół nagrał wspomniany wcześniej krążek. W tym roku, oprócz trasy promującej „Over & Out”, doczekaliśmy się po 20 latach reedycji kultowych albumów – debiutanckich „Baśni” oraz najbardziej kultowego „Moonshine”. Ukazały się one nakładem Mystic Production.

Collage odkryłem gdzieś w okolicach 2019 roku. Trochę późno, ale tak to się złożyło, że przy okazji rozwijania progrockowej pasji znajomy podesłał mi „Living in the Moonlight” z krótkim komentarzem – „Patrz! To polskie Marillion”. Nie trzeba było większej zachęty dla mnie, by zapoznać się z tą kompozycją. W tym czasie Marillion zyskał u mnie wyjątkowe miejsce i tak jest do dziś. Mimo tego, że uznaję właściwie tylko płyty nagrane z Fishem. We wspomnianym „Living in the Moonlight” usłyszałem wyraźną inspirację brytyjską grupą, ale było to twórcze. Nie mieliśmy do czynienia ze zwykłą kalką przeniesioną na polskie realia.

 

Zapragnąłem posłuchać więcej, ale było to karkołomne zadanie. Na każdym z zyskujących na popularności serwisów streamingowych próżno było szukać twórczości Collage. Tak naprawdę ratował mnie trącący już nieco myszką YouTube. Na początku było „Moonshine”, z którego pochodzi właśnie „Living…”, później zapoznałem się z debiutem, a następnie z resztą dyskografii zespołu. Kolejnym wyzwaniem było jej skompletowanie na nośnikach fizycznych. Nakłady dawno się wyczerpały, a ceny na serwisach aukcyjnych były naprawdę kosmiczne. Ostatnie wznowienia miały miejsca w 2003 roku, więc w tym roku minęło okrągłe 20 lat.

 

Dzięki mojemu serdecznemu koledze, Błażejowi Obiale, który pisał w przeszłości dla SztukMixa, udało mi się ostatecznie wylicytować jedno z pierwszych wydań „Moonshine”. Potem nabyłem najnowsze „Over & Out”, a teraz najnowsze reedycje spod szyldu Mystica. A więc „Baśnie” i „Moonshine”. Co można o nich powiedzieć?

 

 

„Baśnie” wyśpiewane po polsku, z innym wokalistą (w grupie wówczas był Tomasz Różycki) to pozycja niemal obowiązkowa, jeśli chodzi o progresywne granie w naszym kraju. Otwierający „Jeszcze jeden dzień” to popis perkusyjny Wojciecha Szadkowskiego, ale w sukurs podążają za nią gitara Mirka Gila i klawisze Jacka Korzeniowskiego. W „Ja i Ty” mamy doskonałe melodie (w tym przypadku szczególnie prym wiodą klawisze), a solówka jest jednym z najbardziej wyrazistych punktów całości. Mirek Gil jako gitarzysta w tamtym okresie wypracował swój oryginalny styl gry, jak i partii solowych – mocno w duchu gilmourowskim, jak i pana Rothery’ego. „Kołysanka” to z kolei przeszywające i wpadające w ucho genesisowskie klawisze oraz charakterystyczny wokal, który pozostaje w głowie na długo.

Tytułowe „Baśnie” – najdłuższy na płycie, ponad 10-minutowy epicki utwór – to najbardziej wyrazisty punkt debiutanckiego albumu warszawskiej grupy. Bardzo ucieszyłem się, że jest ona do dziś wykonywana na koncertach (mogłem się o tym przekonać nie tak dawno, w trakcie występu w katowickim Spodku w ramach Summer Fog Festival). To, co jest kolejnym plusem na korzyść Collage to fakt, że „Baśnie” są bardzo równą, eklektyczną płytą. W żadnym wypadku nie jest ona monotonna, a 45 minut mija nadzwyczaj szybko. Przyznam szczerze, że lubię ją sobie wrzucić do odtwarzania w drodze. Co rusz łapie się na tym, że podśpiewuję kolejne jej fragmenty. Jedyna uwaga może dotyczyć trochę kompozycji „Stare Ścieżki”, która ociosana w krótszą formę (tak jak następne kompozycje) byłaby jeszcze lepsza, ale nadal jest to solidna propozycja.

 

Skoro wywołałem te „Fragmenty” – kolejną propozycję z podniosłymi partiami klawiszy i doskonale „opowiadającą” historię gitarą – to nie sposób przejść obojętnie przede wszystkim obok znakomitych partii solowych. Nie pierwszy raz klawisze znakomicie uzupełniają się z gitarą. „Baśnie” to studyjny początek dla Collage, którym zaczęli swoją podróż na progrockowy szczyt. Najlepsze czasy – jak się okazało – dopiero miały nadejść, jednak gdyby nie tak wyrazisty, równy debiut oczekiwania mogłyby brutalnie zderzyć się z rzeczywistością. Jak się okazało to doskonały fundament, który dziś po 33 latach nadal się broni. To także nie licząc „Zmian” zarazem ostatnia płyta nagrana w naszym ojczystym języku. Collage postanowiło wypłynąć na szerokie wody bez żadnych ograniczeń. I to się udało, o czym opowiadają poniższe akapity. Życzyłbym każdym początkującym artystom takiego muzyczno-tekstowego startu jaki miało Collage i takiej kariery.

 

 

„Baśnie” to jednak nie jest opus magnum Collage. Po wykrystalizowaniu się chyba „złotego” składu – Amirian, Gil, Palczewski, Witkowski, Szadkowski – grupa nagrała album „Moonshine”. Niewątpliwie był to album skierowany nie tylko na nasz rodzimy rynek, ale przede wszystkim na podbój Zachodu. Pierwotnie wydany przez holenderską wytwórnię SI Music, za sprawą Roadrunner Records w 1995 roku trafił dosłownie na cały świat i stał się doskonałą wizytówką polskiego neoprogrockowego grania. Byli tacy hegemoni w Polsce, jak SBB czy Skaldowie, dla których szeroko pojęta muzyka progresywna była bazą w wypracowaniu własnego stylu. Kiedy jednak w latach 80. ten gatunek muzyczny wracał do łask na czele byli już inni przedstawiciele. Czy to najważniejszy i najlepszy album Collage? Jak dla mnie bez wątpienia tak. Jest tu wszystko czego potrzeba – doskonałe, anglojęzyczne teksty, charyzmatyczny wokalista oraz po prostu świetne kompozycje. W porównaniu do „Baśni” – ten krążek znajduje się półkę wyżej. Należy także podkreślić, że wyróżnia się na „Moonshine” znakomity akcent i wymowa angielska Roberta Amiriana. Gdyby nie świadomość, że to nasz rodzimy zespół, można byłoby się naprawdę pomylić.

 

„Heroes Cry” to popis gry zarówno Krzysztofa Palczewskiego za klawiszami, jak i Mirka Gila. To ich współbrzmienie zwróciło moją uwagę, kiedy usłyszałem Collage po raz pierwszy. No i ten „Living in the Moonlight” zilustrowany teledyskiem. Gitarowe solo w tej kompozycji? Klasa światowa. Kiedy tylko ją usłyszałem, postawiłem sobie za cel nauczyć się jej ze słuchu. Nie było to bardzo karkołomne zadanie, jednak artykulacja Mirka Gila jest nie do podrobienia. Co jeszcze? Dynamiczny „The Blues” trwający prawie 8 minut mija dosłownie, zanim zdążymy się zorientować. „Moonshine” to także znacznie więcej dłuższych form („Wings in the Night”, „In Your Eyes”), których wyrazistym punktem jest kompozycja tytułowa. Krótko mówiąc, jest to album-pomnik, który stał się protoplastą dla kolejnych zespołowych sięgających po progresywną muzykę i mimo niemal trzech dekad na liczniku nadal stanowi wzorzec.

 

Tak jak zacząłem tę recenzję, tak ją skończę. Collage długo kazało na siebie czekać. Wielu fanów, znacznie bardziej doświadczonych ode mnie, wątpiło w powrót zespołu, bowiem już od 2014-2015 roku mówiło się o płycie. Jak wiemy – od tamtego czasu upłynęło trochę wody w rzece, a Collage po latach zaistniał w przestrzeni polskiej sceny rockowej i progowej. Zapotrzebowanie jest, bo pewnie wielu jest takich pasjonatów jak ja, których kiedy ukazywały się zarówno „Baśnie”, jak i „Moonshine”, nie było jeszcze na świecie. Zresztą panowie mogli się o tym przekonać podczas Summer Fog Festivalu. Miny muzyków, kiedy uświadomiłem ich, że gdy ukazywał się album „Safe” ja miałem rok, a mojego przyjaciela stojącego przede mną nie było jeszcze na świecie, były bezcenne. Tych oto dwóch młodych ludzi było jednymi z setek, którzy przyszli ich usłyszeć na żywo, a jeszcze mieli okazje zamienić z nimi parę słów. Collage, dobrze, że jesteście i idźcie za ciosem. Pierwsze dwa kroki wykonane – czekamy na więcej.

Ocena [w skali szkolnej 1-6]

 

Baśnie: 5 dziecięcych baśni, baśni

📖📖📖📖📖

 

Moonshine: 6 lśniących księżyców

🌕🌕🌕🌕🌕🌕

 

Szymon Pęczalski

 

Lista utworów

 

Baśnie:

  1. Jeszcze Jeden Dzień
  2. Ja i Ty
  3. Kołysanka
  4. Baśnie
  5. Dalej, Dalej
  6. Stare Ścieżki
  7. Fragmenty
  8. Rozmowa

Moonshine:

  1. Heroes Cry
  2. In Your Eyes
  3. Lovely Day
  4. Living in the Moonlight
  5. The Blues
  6. Wings in the Night
  7. Moonshine
  8. War is Over

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

 

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz