IKS

Boygenius – „The Record” [Recenzja]

Nie da się ukryć, że był to bardzo oczekiwany debiut. Julien Baker, Phoebe Bridgers i Lucy Dacus swoje siły, jako właśnie Boygenius, połączyły już kilka lat temu, ale na pierwszy studyjny krążek zespołu musieliśmy trochę poczekać. Przypomnę tylko, że w 2018 roku ukazała się sześcioutworowa EPka grupy zatytułowana po prostu „Boygenius”. Później każda z artystek poświęciła się swojej karierze solowej. Wokalistki postanowiły jednak wrócić do tematu Boygenius. Historia „The Record” rozpoczęła się kilka miesięcy po wybuchu pandemii koronawirusa, a konkretnie w czerwcu 2020. Prawdziwe uderzenie nastąpiło natomiast na początku tego roku. Wówczas na dobre ruszyła promocja debiutu.

W styczniu artystki trafiły na okładkę amerykańskiego magazynu „Rolling Stone” i oddały hołd Nirvanie w trakcie garniturowej sesji zdjęciowej. Udostępniły też jednego dnia trzy utwory, które zapowiadały „The Record” – „$20”, „Emily I’m Sorry” oraz „True Blue”, i wzbudziły spory apetyt. W końcu – ostatniego dnia marca – na rynku pojawił się krążek, który zewsząd otrzymał bardzo wysokie oceny. W serwisie „Metacritic”, który zbiera opinie z różnych muzycznych portali czy czasopism, album może pochwalić się notą 90 na 100. Czy słusznie?

 

Odpowiedź na to pytanie będzie dość krótka i brzmi – zdecydowanie tak. Nie było to jednak takie oczywiste, przynajmniej dla mnie. Wszystkie trzy osiągnęły przecież już sporo i wcale nie musiały ponownie łączyć sił. Chciały to zrobić z prostego powodu. Z powodu przyjaźni. I tę nić porozumienia na „The Record” po prostu słychać. Okładka – nawiązująca do „Ten” Pearl Jam – też o tym w jakiś sposób świadczy. Pod szyldem Boygenius – mam takie wrażenie – mogą więc zrobić… jeszcze więcej, co jest dobrym zwiastunem na przyszłość. Ich głosy, wrażliwość, muzyczne spojrzenia – to wszystko tutaj pasuje i układa się w naturalny sposób. Dlatego właśnie całości słucha się z nieskrywaną radością.

 

Niecałe trzy kwadranse zlatują więc dość szybko. Choć to płyta, którą – żeby ją w pełni docenić – trzeba wielokrotnie skonsumować w odpowiednich warunkach. Na „The Record” mamy do czynienia głównie z balladami. Jeśli miałbym wskazać tę jedną, najlepszą, nie miałbym żadnym wątpliwości. Wybór pada na wspomniane już singlowe „True Blue”, które otula nas z każdej ze stron. Wystarczy tylko odpłynąć w tę magiczną krainę razem z Lucy Dacus, która w tym utworze jest główną wokalistką. Panie dzielą się zresztą po równo obowiązkami wokalnymi, a w niektórych kompozycjach występują jednocześnie. Takie posunięcie świetnie się sprawdza chociażby w folkowym „Cool About It”, które dużo zawdzięcza duetowi Simon & Garfunkel (zresztą Paul Simon jest w tzw. „creditsach” dopisany jako inspiracja). Albo w trwającym nieco ponad minutę otwierającym „Without You Without Them”. To numer acapella, w którym głosy naszych bohaterek idealnie się dopełniają.

 

 

Na „The Record” istotny jest klimat. Wystarczy posłuchać takich utworów, jak m.in. „Emily I’m Sorry”, „Revolution 0” (z partią smyczków pod koniec) czy „We’re In Love”, który jest prawdziwym wyciskaczem łez, żeby przyznać, że Baker, Bridgers i Dacus chcą swoim fanom jak najmocniej przekazać swoje emocje. Ta szczerość dosłownie wylewa się z głośników, co jest atutem tego wydawnictwa. Nie samymi „smutami” jednak ten album stoi. Energii w dziewczynach z Boygenius bowiem nie brakuje. Mamy przecież „$20” – prawdziwy indierockowy numer z kulminacyjnym momentem w postaci wykrzyczanej partii Phoebe. Jeszcze mocniej robi się w „Satanist” (tytuł, puszczam teraz oczko, zobowiązuje), w którym pojawia się prosty, ale jakże świetny riff przywołujący skojarzenia z latami dziewięćdziesiątymi ubiegłego wieku. Energię zapewniają także: „Anti-Course”, który nabiera siły wraz z refrenem, oraz „Not Strong Enough” z przyjemną – znów lekko folkową – partią gitary akustycznej.

 

I kiedy już myślałem, że „The Record” to album, który będzie zasługiwał na „szóstkę”, pojawiły się dwa numery odstające nieco od reszty. Mimo szczerych chęci, wciąż nie potrafię się przekonać do zamykającego całość „Letter to an Old Poet” oraz króciutkiej kompozycji zatytułowanej po prostu „Leonard Cohen”. Brakuje mi w nich pierwiastka magii, który pojawia się w pozostałych utworach umieszczonych na debiucie Boygenius.

 

Nie będę więc kolejnym dziennikarzem, który przyzna „The Record” maksymalną ocenę, gdyż – tak jak już wspomniałem – nie każdy z 12 utworów jest świetny. Ale większość, na szczęście, jest na tym poziomie, a ballada „True Blue” to w ogóle prawdziwe arcydzieło, które chwyta za serce od pierwszego przesłuchania. Trzeba więc przyznać, że panie Baker, Bridgers i Dacus zawiesiły sobie bardzo, ale to bardzo wysoko poprzeczkę. Czy będą ją w stanie w przyszłości przeskoczyć? Wierzę, że tak. Na razie jednak nie pozostaje mi nic innego, jak po raz n-ty włączyć od początku „The Record” i cieszyć się naprawdę pięknymi i poruszającymi utworami. Chylę czoła przed Boygenius. W ich przypadku określenie supegrupa zdecydowanie nie jest na wyrost.

Ocena [w skali szkolnej 1-6]: 5 muzycznych bomb

💣💣💣💣💣

 

Szymon Bijak

 

Lista utworów:

1. Without You Without Them

2. $20

3. Emily I’m Sorry

4. True Blue

5. Cool About It

6. Not Strong Enough

7. Revolution 0

8. Leonard Cohen

9. Satanist

10. We’re in Love

11. Anti-Curse

12. Letter to an Old Poet

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz