Dronujący postmetalowcy z Kanady zagrają 11 maja w Krakowie i dzień później w Warszawie, a ich supportem będzie Kee Avil uprawiająca eksperymentalny pop.
Big Brave + Kee Avil, 12.05.2024 | Warszawa (Hydrozagadka)
Bilety: Knock Out Productions
Big Brave + Kee Avil, 12.05.2024 | Warszawa (Hydrozagadka)
Bilety: Knock Out Productions
Mówi się, że z koncertu Big Brave można wyjść zupełnie oczyszczonym i coś w tym jest. Ich głośny, a jednocześnie uduchowiony oraz dojmująco ciężki metal to coś na skraju mantrycznych dronów, postrockowego piękna i sludge’owej intensywności.
Co powoduje, że Big Brave to zespół z gatunku tych, które trudno pomylić z czymkolwiek innym? Umiejętność zafundowania słuchaczowi katharsis przy użyciu kiloton ciężaru. W skład kanadyjskiej grupy wchodzą trzy osoby, ale generują hałas i atmosferę za dziesięciu. Eskapistyczna konwencja tego tercetu budowana jest przede wszystkim na repetytywności. Ich głównym elementem pozostaje niezmiennie powtarzany zmetalizowany dron – raz narastający groźnie, a w innych wypadkach pomrukujący złowrogo, zapowiadając kolejną burzę, kolejną nawałnicę. Dzięki temu formacja z powodzeniem trzyma słuchacza za gardło, nie tracąc napięcia na moment i wzbogacając ten niemalże religijny trans co bardziej atmosferycznymi wątkami sludge’owymi, noiserockowym chaosem oraz oczywiście postrockowymi krajobrazami. Na żywo jest to doświadczenie raczej nie do powtórzenia przez kogokolwiek, więc zalecamy tłumne stawiennictwo na obu polskich koncertach.
Kee Avil to przyciągająca artystka. Bo, najprościej rzecz ujmując, jej muzyka brzmi jak zupełnie normalne piosenki popowe, które w pełni celowo zostały zdegenerowane, zepsute i poprowadzone niepokojem zamiast ładnych refrenów. Te glitchowate, często pocięte i ubrane w nieprzyswajalne melodie utwory są trudnym orzechem do zgryzienia, a jednocześnie, gdy już zaczniecie z nimi obcować, trudno się od nich oderwać. Muzyczne wyzwania serwowane przez Kanadyjkę to jedno, ale faktem są również świetne kompozycje, które mimo niecodziennej aury nęcą ogromną kulturą artystyczną czy zmysłem aranżacyjnym.
Co powoduje, że Big Brave to zespół z gatunku tych, które trudno pomylić z czymkolwiek innym? Umiejętność zafundowania słuchaczowi katharsis przy użyciu kiloton ciężaru. W skład kanadyjskiej grupy wchodzą trzy osoby, ale generują hałas i atmosferę za dziesięciu. Eskapistyczna konwencja tego tercetu budowana jest przede wszystkim na repetytywności. Ich głównym elementem pozostaje niezmiennie powtarzany zmetalizowany dron – raz narastający groźnie, a w innych wypadkach pomrukujący złowrogo, zapowiadając kolejną burzę, kolejną nawałnicę. Dzięki temu formacja z powodzeniem trzyma słuchacza za gardło, nie tracąc napięcia na moment i wzbogacając ten niemalże religijny trans co bardziej atmosferycznymi wątkami sludge’owymi, noiserockowym chaosem oraz oczywiście postrockowymi krajobrazami. Na żywo jest to doświadczenie raczej nie do powtórzenia przez kogokolwiek, więc zalecamy tłumne stawiennictwo na obu polskich koncertach.
Kee Avil to przyciągająca artystka. Bo, najprościej rzecz ujmując, jej muzyka brzmi jak zupełnie normalne piosenki popowe, które w pełni celowo zostały zdegenerowane, zepsute i poprowadzone niepokojem zamiast ładnych refrenów. Te glitchowate, często pocięte i ubrane w nieprzyswajalne melodie utwory są trudnym orzechem do zgryzienia, a jednocześnie, gdy już zaczniecie z nimi obcować, trudno się od nich oderwać. Muzyczne wyzwania serwowane przez Kanadyjkę to jedno, ale faktem są również świetne kompozycje, które mimo niecodziennej aury nęcą ogromną kulturą artystyczną czy zmysłem aranżacyjnym.