IKS

Beach Bunny – „Emotional Creature” [Recenzja]

beach-bunny-emotional-creature

Pop-punk przeżywa w ostatnich latach swój mały renesans. Widać to dobrze na przykładzie dużych nazwisk, takich jak blink-182 czy Green Day, które nie mogą narzekać na brak popularności. Ich koncerty oraz nowe wydawnictwa cały czas przykuwają uwagę wielu fanów oraz mediów. W ostatnich latach coraz więcej szumu pojawia się wokół mniejszych nazw, takich jak The Linda Lindas, Charly Bliss, norweskie Sløtface czy właśnie Beach Bunny. Zespół z Kalifornii bardzo szybko odniósł sukces w serwisach streamingowych za sprawą swojej pierwszej EP-ki „Prom Queen”. Rok później zespół poszedł za ciosem i wypuścił debiutancki album „Honeymoon” na którym piosence „Cloud 9” gościnnie udzielił się popularny amerykański duet Tegan and Sara. Album odniósł spory sukces i został doceniony przez krytyków. Mamy rok 2022, a Beach Bunny wydało swój drugi album „Emotional Creature”.

Recenzję możnaby zamknąć tak naprawdę w jednym zdaniu: to bardzo dobry album pop-punkowy. Skoro jednak album jest bardzo dobry, to warto trochę tę myśl rozwinąć. „Emotional Creature” to zbiór dwunastu piosenek. Mamy tu punkowe gitary, melodyjny wokal Lili Trifilio, okazjonalne solówki gitarowe, a przed wszystkim bardzo dobrą produkcję i brzmienie. Całość łatwo wpada w ucho i bardzo przyjemnie buja. Otwierające album „Entropy” spokojnie wprowadza nas w klimat albumu. Jest melodyjnie i gitarowo. Wokalistka śpiewa o swoich niespełnionych uczuciach, „I wanna kiss you when everyone’s watching”. Czy jej marzenie się spełni? Myślę że tak.

 

Następne w kolejce mamy „Oxygen”, które jest już zdecydowanie szybsze od poprzednika, a jednocześnie bardziej radosne. W refrenach Lili powtarza „baby, you’re my oxygen”. Muzyka „plażowego zajączka” jest radosna i daje dużo „tlenu”, takie kawałki tylko to potwierdzają. Kolejne „Deadweight” to moim zdaniem najlepsza kompozycja na „Emotional Creature”. Przez większość czasu jest to szybki numer z fantastycznym refrenem przypominającym trochę utwory zespołu Best Coast. Pod koniec spowalnia on i pojawia się coś na kształt krótkiego jammowania. „Gone” to jeszcze jedna szybka piosenka z mocniejszymi, bardziej punkowymi akcentami oraz kilkoma krótkimi solówkami gitarowymi. To kolejny znakomity energetyczny utwór, który zamyka pewną część płyty.

 

„Eventually” oparte jest na brzmieniu gitary akustycznej, jednak tempo utworu nadal jest żwawe. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, jednak pasuje do całości albumu. Kolejny utwór, „Fire Escape” jest utrzymany w podobnym tempie. Charakteryzują go częste wstawki gitary prowadzącej. Zwieńczony jest krótką i melodyjną solówką gitarową. Singlowe „Weeds” to jedna z bardziej rozbudowanych kompozycji na albumie. Mamy tutaj kilka zmian tempa oraz melodii, coś co w pop-punku nie jest zbyt często spotykane. Szczególną uwagę zwraca tutaj outro piosenki z nakładającymi się na siebie wokalami, co daje wrażenie chóru. W szczególności jeśli dodamy do tego charakterystyczne brzmienie organów Hammonda w tle.

Ósma piosenka to mała niespodzianka, czyli półtoraminutowy elektroniczny przerywnik „Gravity”. Wprowadza on nas do ballady „Scream” okraszonej brzmieniem syntezatorów. Polecam posłuchać na słuchawkach i zwrócić uwagę na grę perkusji, która nadaje kolorów temu utworowi. Co mamy dalej? Niespodzianka, kolejna miniaturka. Trwający minutę akustyczny „Infinity Room” daje nam chwilę wytchnienia przed nadchodzącym finałem albumu.

 

„Karaoke” to powrót do klasycznego gitarowego brzmienia. Osobiście kojarzy mi się z klimatami jangle pop. W połowie trwania utwór przyspiesza i pojawia się solo gitarowe oraz wokalizy Lili. Finałowe „Love Song” składa się z dwóch części. W pierwszej z nich mamy do czynienia z klasycznym utworem w stylu Beach Bunny. Jest melodyjnie i gitarowo, a tekst jest odą do miłości. W połowie utworu następuje zmiana i pojawia się swoiste podsumowanie płyty. Zespół gra wymieszane ze sobą fragmenty trzech poprzednich utworów, „Eventually”, „Entropy” oraz „Fire Escape” i łączy je w spójną całość. To dość fajny efekt, którego nie spotyka sie za często na innych albumach. Złośliwi mogą powiedzieć, że to wina tego, że wszystkie utwory są „na jedno kopyto”. Nie ma sensu się nimi przejmować.

 

Beach Bunny nie odkrywają niczego nowego na „Emotional Creature”. To solidny, bardzo dobry album pop-punkowy. Zespół uczynił spory progres w stosunku do swojego debiutu pod względem instrumentalnym oraz technicznym. Album brzmi zdecydowanie lepiej. Jeżeli ktoś nie jest fanem tego podgatunku muzyki, to raczej nie zostanie fanem Beach Bunny. Jednak jeśli lubicie radosne i melodyjne gitarowe kawałki, „Emotional Creature” to dla Was pozycja obowiązkowa.

 

Ocena (w skali od 1 do 10) 7 króliczków

🐇🐇🐇🐇 🐇🐇🐇

 

Michał Kłosowski

Lista utworów:

 

1. Entropy
2. Oxygen
3. Deadweight
4. Gone
5. Eventually
6. Fire Escape
7. Weeds
8. Gravity
9. Scream
10. Infinity Room
11. Karaoke
12. Love Song

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz