IKS

Agnes Obel, Stary Maneż, Gdańsk, 22.08.2022 [Relacja], org. Charm Music Poland

agnes-obel-koncert

Mieszkająca obecnie w Berlinie, a pochodząca z Danii Agnes Obel zbudowała swoje niezwykłe muzyczne uniwersum na bardzo specyficznym, intymnym połączeniu kontrastujących ze sobą, melancholijnych i dodających otuchy dźwiękach. Pełna klasycznej elegancji twórczość Dunki jest z jednej strony niekiedy dość mroczna, z drugiej strony ma w sobie coś niesamowicie kojącego. Z dwuletnim opóźnieniem, ale w końcu, gdański koncert doszedł do skutku i ten mistyczny świat przełożony został na deski Starego Maneża.

Pierwsze dźwięki wyznaczył krótki, instrumentalny „Red Virgin Soil”, by chwilę później ustąpić miejsca wyciszającemu „Dorian”. Już od pierwszych dźwięków Dunka zachwycała barwą swojego niezwykłego głosu, zupełnie naturalnie łączącą się z wygrywanymi przez nią dźwiękami pianina. Było w tym coś hipnotyzującego, każdy kolejny utwór wyciszał publikę przy pierwszych akordach, czyniąc atmosferę pełną przestrzeni dla dość ascetycznych i subtelnych przecież kompozycji. Trzy odziane na biało instrumentalistki tworzyły doskonale funkcjonujący i zgrany muzyczny organizm, ubogacając płynącą ze sceny muzykę świetnie rozpisanymi, pełnowymiarowymi chórkami. Obel fantastycznie dopracowała koncertowe aranżacje swoich utworów. Rozpisane w oparciu o dwie wiolonczele i pianino wydawały się jeszcze głębsze i bardziej wielowymiarowe od studyjnych bliźniaków. Tajemniczy nastrój jej ostatnich dwóch wydawnictw oczarowywał na scenie. Intrygujące fragmenty „Citizen of Glass” i promowanej obecnie, wydanej w 2020 roku „Myopii”, na które czekałem najbardziej, przebiły moje oczekiwania. Każdy z nich zatapiał w sobie widownię, zupełnie odcinając od rzeczywistości.

 

Przekrojowy set zawarł w sobie zresztą proporcjonalne reprezentacje każdej płyty artystki. Niezbyt długi, bo niespełna półtoragodzinny koncert oparty został na mocnych pozycjach i usłyszałem niemal wszystkich swoich faworytów. Zachwycały genialne, zyskujące nowy wymiar na żywo tajemnicze „Trojan Horses” i „Island of Doom”, chwytały za serce niezwykłe „It’s Happening Again” czy „Myopia”. Energiczne oklaski wywołały „hitowe” „Riverside” oraz „Familiar”.

 

Sama Agnes Obel była jak jej muzyka. Oszczędna w ekspresji, statyczna, a jednak zdawała się być epicentrum emocji budowanych na scenie. Wplatając pomiędzy kompozycje oszczędne anegdoty i pozdrowienia nie sprawiała jednak wrażenia zimnej, a zaskakująco życzliwej i naturalnej. Jej głęboki, ściskający wnętrzności głos czarował w każdej minucie, w każdym utworze, sprawiając, że publika wydawała się być kompletnie zahipnotyzowana. W tle, na wielkim ekranie, pulsowały psychodeliczne, płynące wizualizacje. Pojawiały się i znikały zniekształcane, czasami zwielokrotnione ujęcia muzyków, kreując niezwykły, odrealniony klimat. Kształtujące się z tyłu sceny obrazy trafnie eksponowały unikalną, dryfującą niespiesznie muzykę.

Nie zawiodło nagłośnienie. Przy niewielkiej ilości niskich i ciężkich tonów sporo przestrzeni pozostawało dla delikatnego instrumentarium i złożonych chórków, które miały okazję zabrzmieć bardzo przejrzyście. Występ Agnes Obel był jednym z tych dowodzących, że aby stworzyć na scenie przejmujace widowisko, nie trzeba na niej wielkiej ekspresji i trzymających tempo utworów. Wybiegająca poza mainstreamowy schemat twórczość Obel ujmuje nietuzinkowym nastrojem. Jej koncerty to angażująca, wprowadzająca słuchacza w letarg podróż, z którego z międzyczasie wybijają jedynie gromkie brawa oczarowanej widowni.

 

Relację napisał: Damian Wilk

Setlista:

Red Virgin Soil
Dorian
Camera’s Rolling
Run Cried the Crawling
Trojan Horses
Island of Doom
Stretch Your Eyes
Familiar
Myopia
Riverside
Philharmonics
The Curse

 

Bisy:
Won’t You Call Me
It’s Happening Again
On Powdered Ground

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Marcin

    Zgadzam się w 100% z autorem. Koncert był zjawiskowy! Zresztą koncert to słowo, które tu nawet nie do końca pasuje. To było pełnokrwiste show i uczta dla zmysłów 🙂 Muzyka, wokal, wizualizacje i niesamowity kontakt z widownią (ale także wpływ na nią) – to wszystko sprawiło, że warto było przejechać pół Polski aby tego doświadczyć.

Dodaj komentarz