Krośnieńska formacja progrockowa Ciryam powraca po kilku latach z nową płytą, noszącą dość enigmatyczny tytuł „Zamyślony zapach”. O tym, co zanim się kryje i o procesie powstawania tej produkcji w niełatwych czasach okołopandemicznych, opowiedział mi gitarzysta grupy – Robert Węgrzyn.
Maciej Majewski: Tytuł „Zamyślony zapach” wziął z potrzeby myśli, czy zapachów?
Robert Węgrzyn: Tytuł nowego krążka Ciryam, jak każdy poprzedni tytuł, jest swego rodzaju anaforą, przenośnią z szerszym zapleczem jego tłumaczenia. Jestem dużym fanem takich zastosowań, każdy może interpretować tytuł jak czuje… Czy z potrzeby myśli, czy zapachów… Zapewne jedno i drugie odegrało swoją rolę na zestawienie takiego właśnie tytułu. Zapach może być takim, jakim go postrzegamy. Czy zapach nie może być zbiorem myśli, które w codziennym życiu nas otaczają, przenikają naszą świadomość? Nawet w śnie potrafimy myśleć, wyobrażać sobie smak czy zapach. Coś, czego nie dotkniemy – może kłuć. Coś, czego nie widzimy, ma swój zapach itd. Jaki może być sam zapach: ostry, kwaśny, intensywny, przyjemny, i zamyślony czyli niezdefiniowany jednoznacznie, oscylujący wokół pewnego stanu zatrzymania, zadumy, analizowania sytuacji, miejsca, czasu otoczenia. To tytuł, który jest niejednoznaczny, który prowokuje pytanie…
MM: To inaczej: jakie zapachy was otaczały, czy zainspirowały taki proces muzyczny?
RW: Inspiracja; nie mamy recepty na zapachy, jakie nas zaintrygowały. To rzeczywistość jest jedynym bodźcem, na który reagujemy, tworząc muzykę czy teksty. Zapewne ważne role odegrały nastroje jakie w nas były w danym czasie, chwili. Od zawsze reagowaliśmy na otoczenie. Na to, co nas otacza, co nas boli, złości, czy cieszy. Osobiście stany najbardziej skrajne wyzwalają najwięcej emocji i chęci przelania na papier słów czy dźwięków.
MM: A muzycznie? Bo rock miesza się u was na różne sposoby.
RW: I to właśnie jest pozytywną domeną Ciryam. Niejednorodność stylistyczna, pewna nieprzewidywalność, rock w różnych zestawieniach, bardziej balladowo, melancholijnie, czy hard, prog rockowo, a nawet metalowo. To chyba nasza cecha „charakteru” – niejednoznaczność stylistyczna, łatwość mieszania, łączenia… Na tej płycie jest dużo elektroniki. Taki był zamysł, na współczesny zapach sampli, loopów, połączenia syntetyków z ciepłem i mocą lamp. Muzycznie to nasza własna hybryda, która jest do końca nieoczywista, co znaczy ciekawa.
MM: Wokale Moniki też się wpisują w to spectrum. Pogubiłem się trochę w ilości barw, które prezentuje na tej płycie.
RW: (śmiech) Tak to prawda, wokale Moniki, ich różnorodność, stylistyka i barwa, dodają znaczącego kolorytu całej produkcji. Uważam je za bardzo poważny atut tej produkcji. Wokale to bezpośredni łącznik z odbiorcą. Głosy, ich barwa, technika śpiewu, jakie zaprezentowała Monika na płycie „Zamyślony zapach”, pokazuje jak wiele nieodkrytych wcześniej możliwości posiada. Każda jej stylizacja do różnych piosenek, idealnie harmonizuje się z całością. Mocne, zadziorne wokale, a z drugiej strony subtelne, delikatne, liryczne uniesienia świetnie pokazują emocje, które trafiają do odbiorcy.
MM: I chyba też długo nad nią pracowaliście, zwłaszcza, że od poprzedniej minęło 7 lat?
RW: Muzyka była gotowa dużo wcześniej. To okres pandemii, czyli brak sensownego czasu na promocje live itd. był niemożliwy. Potem wojna, która zdominowała wszelkie wydarzenia i to jest zrozumiałe. To nie sprzyjało podzieleniu się muzyką i jej normalnemu promowaniu. Wyznaję zasadę „co się odwlecze to nie uciecze”. Teraz przyszedł czas na „Zamyślonego zapachu”. Zanim zaczęliśmy realną fizyczną pracę nad albumem, założyłem pewien koncept, pomysł na nią. W wielu przypadkach najpierw powstały teksty, a potem muzyka. Być może nietypowo, ale jednak tak było. Faktem jest, że to aż siedem lat od „Desires”. To mega dłuuuugo, co nie sprzyja niczemu. Mijający czas nie był pozytywem. To determinacja zwyciężyła.
MM: Zacząłem się nawet zastanawiać, czy dla Ciryam czas biegnie linearnie, bo wcześniej też nie nagrywaliście nadmiernie często.
RW: Hmm, nie mamy ciśnienia nagrywania w krótkich odstępach, chociaż trzy pierwsze albumy wydawane były w stosunkowo w regularnych okresach. Na nagranie nowego albumu składa się wiele składowych – przede wszystkim życie. Tworzymy bez świadomości presji czasu. Ale jakby nadażyła się sposobność kontraktu 3 płyty w 3 lata? Czemu nie, lubimy wyzwania (śmiech).
MM: Jakie zatem macie plany w związku z tą płytą, bo ona też wydaje się wyzwaniem – zwłaszcza koncertowym?
RW: Co masz na myśli: wyzwaniem koncertowym?
MM: Domyślam się, że opanowanie tak długiego i w gruncie rzeczy momentami złożonego materiału nie jest proste.
RW: A i owszem… Czy każdy numer znajdzie się w secie koncertowym? Być może. Jak wspomniałem – lubimy wyzwania i zawsze stawialiśmy sobie poprzeczkę oprócz środka. Sensem tego, co robimy była jakość, estetyka, profesjonalizm. Dbamy o to, by koncerty były odwzorowaniem tego, czego słuchacz może dotknąć podczas odtwarzania płyty. Premiera już 8 marca. Chcemy by jak największa liczba osób ją poznała, dlatego koncertować chcemy jak tylko czas nam pozwoli. Zagramy wszędzie, gdzie to będzie możliwe. To przestrzeń live, poza tym sieć, Facebook i inne dobrodziejstwa XXI wieku. Do tego wszystkiego kilka wisienek w postaci nowych teledysków – zatem kolejne single promujące nasz album. Od zawsze udawało nam się odzwierciedlać to, co nagraliśmy z dużym sukcesem.
MM: Teledyski do których utworów pojawią się więc jako pierwsze i gdzie będzie można usłyszeć was w najbliższym czasie na żywo?
RW: Nie wiem, czy chciałbym odpowiadać na to pytanie, by nie zapeszać zarówno klipów, jak i dat… Już za kilka chwil poznacie kolejne daty koncertowe. Zapraszam na nasze oficjalne profile… To samo tyczy się klipów. Mamy już sprecyzowane które, ale jeszcze ich nie zdradzę. Aktualnie w sieci hula od kilku dni obraz do utworu „Migotanie” – zapraszam więc do zapoznania się.
Rozmawiał: Maciej Majewski
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1