Jeffrey Dahmer był amerykańskim seryjnym mordercą, gwałcicielem, kanibalem, człowiekiem tak mocno skrzywionym psychicznie, iż wręcz niewyobrażalnym jest fakt, że przez ponad 30 lat normalnie funkcjonował w społeczeństwie. O Dahmerze powstało kilka filmów fabularnych (np. całkiem udany „Mój Przyjaciel Dahmer”), dokumentalnych (np. Rozmowy z mordercą: Taśmy Jeffreya Dahmera), utworów muzycznych (np. „213” grupy Slayer), jak też sporo publikacji książkowych. Tym razem Netflix pokusił się o stworzenie serialu opowiadającego historię jego poczynań i ich wpływu na wielu ludzi. „Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” to produkcja brutalna, mroczna, zdecydowanie nie dla ludzi o słabych nerwach, ale też… nadspodziewanie dobra.
Przyznam się, że historię działań Dahmera poznałem już wiele lat temu, niemniej serial odsłania kilka wątków, które nawet i mnie zszokowały. W połowie serii zacząłem się jednak zastanawiać, po co została nakręcona? Czy warto kręcić biografię gościa, który właściwie był całkowitym życiowym „przegrywem”, a jedyne z czego „zasłynął” to brutalne morderstwa i ekstremalne bezczeszczenie zwłok? Czy tacy ludzie nie powinni lądować na „śmietniku historii”? Naprawdę miałem sporo wątpliwości. Na szczęście od połowy serial przestaje opowiadać jedynie o historii życia tego zwyrodnialca, a skupia się na przybliżeniu ofiar, ich rodzin, bezpośrednich świadków wydarzeń i wręcz trudnych do zrozumienia niekompetencji i zaniedbań policji. I to druga część serialu w mojej ocenie jest lepsza. Twórcy ( Ian Brennan, Ryan Murphy) starają się również dać pewne wskazówki, dlaczego człowiek może stać się takim potworem jak Dahmer. Mocno wyeksponowany jest wątek jego dorastania oraz relacji z najbliższą rodziną. Za ogromny plus scenariusza traktuję fakt, że nie stara się jasno pokazać czy rodzina była winna. Tutaj ocena należy do widza.
Na pewno wiele zaniedbań było po stronie policji. I w tym kontekście dobrze oddano przyczyny takiej indolencji. Po pierwsze Dahmer był gejem i mordował jedynie młodych mężczyzn. Po drugie byli to w przeważającej ilości ludzie o ciemnym kolorze skóry, imigranci. Po trzecie mordował w swoim mieszkaniu, a mieszkał w biednej dzielnicy, głównie zamieszkałej przez ludzi niekoniecznie o białym kolorze skóry. Policja w Stanach Zjednoczonych, w wielu miastach, takie społeczności traktowała jako osoby drugiej kategorii. Ignorowała zgłoszenia, nie angażowała się w szukanie zaginionych osób, a co najgorsze, z założenia wierzyła białemu mężczyźnie, nawet jeśli wystarczyło delikatnie podrążyć, aby odkryć makabrę, która miała miejsce w jego mieszkaniu. To w mojej ocenie jeden z najważniejszych powodów dlaczego Netflix stworzył ten serial. Pokazać jak ogromne nierówności panowały w tamtym okresie. Co jak wiadomo nadal niestety ma miejsce w wielu amerykańskich miastach.
Drugim powodem było oddanie sprawiedliwości ofiarom. Twórcy, w tego typu opowieściach, często skupiają się jedynie na oprawcach. Zapominając o tych, którzy najbardziej ucierpieli i którym najbardziej należy się głos. A takich w tej historii było wielu. Oczywiście same zamordowane osoby, ale i ich rodziny, sąsiedzi Dahmera, świadkowie jego zbrodni, a nawet jego rodzice. Wszyscy oni przeszli niesamowitą traumę. I na nich skupia się naprawdę spora część opowieści.
Ogromne pochwały należą się osobom odpowiadającym za casting. Rolę życia zagrał Evan Peters. Jego Dahmer oczywiście przeraża, ale też potrafimy zrozumieć dlaczego młodzi mężczyźni mu ufali i właściwie bez żadnych obiekcji, z własnej woli, szli do jego mieszkania. Dahmer miał bardzo skomplikowana osobowość, w przeciągu chwili potrafił ze spokojnego faceta stać się bestią. Był ciapowaty, zakompleksiony, zamknięty w sobie, można rzecz aspołeczny, był też alkoholikiem, a po alkoholu miał zdecydowanie większą śmiałość w kontaktach międzyludzkich przez co potrafił być nawet uroczy. Peters doskonale wykreował tę postać. Oj posypią się nagrody. Równie przekonująco wypadają aktorzy grający jego rodziców. Tutaj szczególne brawa dla Richarda Jenkinsa wcielającego się w postać Lionela Dahmera. Taka sama sytuacja odnosi się do Niecy Nash, wcielającą się w Glendę Cleveland – sąsiadkę mordercy. Oni w doskonały sposób oddali traumę osób, którzy musieli żyć z pytaniem – czy mogli zrobić coś więcej, aby nie doszło do tylu morderstw?
Brawo również dla Jasona McCormicka za zdjęcia. Jako przykład podam oświetlenie mieszkania Dahmera, które wywołuje w człowieku ciarki. Widz czuje się, jakby wraz z ofiarami przekraczał wrota piekła. Bo mieszkanie Dahmera takim piekłem dla jego ofiar było. Nie chcę skupiać się na szczegółach zbrodni, powtórzę jednak, iż ludzie o słabych nerwach powinni omijać ten serial szerokim łukiem. Bardzo szczegółowo zostały takżę odwzorowane wszystkie elementy tego mieszkania. Również nienarzucająca się muzyka w doskonały sposób buduje klimat grozy.
Ten serial oczywiście ma i będzie miał też swoich przeciwników. Są osoby zbulwersowane chociażby faktem pokazania bardzo żywiołowej reakcji, w czasie procesu, osoby z grona najbliższych jednej z zamordowanych osób. Podnoszony jest zarzut ponownej traumatyzacji żyjących ofiar. I trudno faktycznie z tym zarzutem dyskutować. Mam też pewne wątpliwości co do ukazania epizodów z życia innych psychopatycznych morderców: Eda Geina i Johna Wayne’a Gacy’ego. Szczególnie scena, w której ten drugi ukazany jest w czasie popełniania morderstwa w stroju klauna. Nigdy czegoś takiego nie dowiedziono. Gdyby też skrócić produkcję do ośmiu odcinków, pomijając niektóre watki z życia samego Dahmera, również wyszłoby to serialowi na dobre.
Pomimo minusów „Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” to jedna z najlepszych tegorocznych produkcji na Netfliksie. Jeśli nie obawiacie się krwawych, mrocznych i brutalnych historii ten serial nie powinien was rozczarować. Twórca Ryan Murphy odpowiedzialny jest za takie serie jak „American Horror Story”, „American Crime Story”, które mają duże grono wielbicieli oraz serial „Ratched”, który w mojej opinii akurat nie do końca mu się udał. Historia zbrodni Jeffa Dahmera została jednak zrealizowana oraz zagrana bardzo dobrze i w moim przypadku spowodowała zarwaną nockę. A to pomimo oglądanych przeze mnie wielu seriali, zdarza mi się bardzo rzadko. Mocna rzecz, ale i diabelsko wciągająca!
Ocena (w skali od 1 do 10) 8 szalonych blondynów
👱♂️👱♂️👱♂️👱♂️👱♂️👱♂️👱♂️👱♂️
Mariusz Jagiełło
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1