IKS

Yungblud – „Yungblud” [Recenzja], dystr. Universal Music Polska

yungblud-yungblud-recenzja

Dominic Harrison, bardziej znany jako Yungblud, to idol wielu niedawnych gimnazjalistów, chociaż na pewno znajdą się wśród jego fanów również osoby z innych grup wiekowych. Ten bezkompromisowy artysta, poruszający się w estetyce popowego alt-rocka, wydał właśnie swój trzeci album zatytułowany po prostu „Yungblud”. Może nie jest to nazbyt odkrywcza muzyka, niemniej nie można zarzucić jej braku przebojowości i pozytywnej energii. Jego poprzednie krążki – „21st Century Liability” oraz szczególnie „Weird!” – odniosły gigantyczny sukces komercyjny. Z najnowszym zapewne będzie podobnie.

Yungblud uwielbia mieszać gatunki. W jego wcześniejszej twórczości można było już usłyszeć pop, indie, sky, punka (oczywiście tej odmiany przyjemnej dla rozgłośni radiowych). Podobnie jest na najnowszym albumie. Całość otwiera mega przebojowy „The Funeral”, ale niech nie myli was tytuł. To na pewno nie jest pieśń żałobna. Ten żywiołowy kawałek jest skrzyżowaniem twórczości Billy’ego Idola z Blondie. To chyba też najmocniejszy punkt „Yungblud”. Muszę przyznać, że słuchając jego refrenu mam ochotę skakać i śpiewać tekst, w którym podmiot liryczny rozlicza się ze swoimi słabościami, ale przy tym wszystkim również namawia do celebrowania życia.

 

Dalsza część recenzji pod teledyskiem

 

Harrison w przeszłości często był oskarżany przez media o pozerstwo i robienie wokół siebie szumu jedynie dla świateł reflektorów. Chodziło przede wszystkim o wynurzenia artysty odnośnie do jego orientacji seksualnej. Wielu artystów na takie zaczepki odpowiedziałoby albumem pełnym wyrzutów, żali i pretensji do otoczenia. On jednak w inny sposób pokazał krytykom środkowy palec. Postawił na… miłość, szczerość oraz wrażliwość. I takie są utwory na tej płycie. Muzycznie bardzo radosne, w większości energetyczne i cholernie przebojowe, jednak tekstowo Yungblud opowiada w nich o śmierci, depresji czy też toksycznej męskości. Ale tak jak wspomniałem wcześniej – nie jest to jedynie wypłakiwanie się do poduchy, tylko forma terapii i namawianie do przezwyciężania problemów. A może to kolejna zgrabna zagrywka pod publiczkę? Tutaj zdania zapewne znowu będą podzielone.

 

A jak prezentują się poszczególne utwory od strony muzycznej? „Tissues”? Hit. Do tego Dominic wykorzystał w nim sample „Close to Me” zespołu The Cure, przy pełen aprobacie Roberta Smitha. Kolejny „Memories” zaśpiewany wspólnie z Willow ma na Spotify już kilka milionów odsłuchów. Niedługo zapewne ta liczba urośnie do kilkudziesięciu milionów. Nie da się ukryć, że ta płyta to typowy marketingowy produkt. Nie spodziewajcie się żadnych ambitnych rozwiązań muzycznych. Tutaj nadal chodzi wyłącznie o rozrywkę ale i dobrą sprzedaż. Artysta doskonale zdaje sobie sprawę, kto jest targetem jego twórczości. Dlatego teksty często mają dodawać otuchy w obliczu egzystencjalnych trudności. Miód na uszy dla zagubionych nastolatków. Jakie inne utwory wyróżniłbym na płycie? Na pewno synthpopowy „Sex Not Violence”, króciutki sweet-punkowy „Don’t Feel Like Feeling Sad Today”, balladowy „Sweet Heroine” oraz zamykający całość, najdłuższy na płycie „The Boy In The Black Dress”, w którym słychać gdzieś dalekie odniesienia do tej bardziej radosnej twórczości wspomnianych już przeze mnie The Cure.

 

„Yungblud” jest płytą, która na pewno nie zrewolucjonizuje rynku muzycznego, chociaż ma spory komercyjny potencjał. Jak można było spodziewać się po albumie self-title, jest to najbardziej osobiste dzieło Harrisona. Wokalista zapewne chciał pokazać na niej bardziej dojrzałe oblicze. Czy się to udało? Połowicznie. Na pewno jest to najbardziej spójny materiał w jego dyskografii, niemniej nie oszukujmy się – nadal jest to produkt głównie dla dopiero dorastających słuchaczy.

Chętnie podrzucę ten album do posłuchania mojej nastoletnie córce, ale i wszystkim dojrzałym już osobom, którzy czują w sobie młodzieńczą energie, a na ich muzycznych składankach nieobcy są tacy twórcy jak wspomniana Willow czy Avril Lavigne (kolejna koleżanka Dominicka). Z drugiej strony gość ma uznanie takich legend rocka, jak Mick Jagger, Ozzy Osbourne, Steve Jones i Dave Grohl, więc może i dla dziadersów jest szansa, że proponowane przez niego dźwięki porwą ich do szaleńczego tańca, na środku salonu, z suszarką w ręku.

 

Ocena (w skali od 1 do 10) 7 zbuntowanych nastolatków

🙍🙍🙍🙍🙍🙍🙍

 

Mariusz Jagiełło

Lista utworów:

 

The Funeral
Tissues
Memories
Cruel Kids
Mad
I Cry
Sweet Heroine
Sex Not Violence
Don’t Go
Don’t Feel Like Feeling Sad Today
Die For A Night
The Boy In The Black Dress

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz