IKS

Wardruna – „Kvitravn”

Wardruna - Kvitravn recenzja sztukmix

Są zespoły, które grają w swojej własnej lidze. Niepowtarzalne, oryginalne, jedyne w swoim rodzaju. Niewątpliwie takim właśnie jest norweska Wardruna. Na swojej piątej płycie „Kvitravn” idzie utartymi przez siebie szlakami, chociaż momentami wprowadza nowe elementy.

„Kvitravn” to oczywiście nadal jest nordycki folk, pełną gębą czerpiący z mitologii wikingów. Za główne instrumentarium nadal odpowiadają bębny, skrzypce, kravik lira, tagelharpha, róg czy flet, ale właśnie to brzmienie czyni ten band niepowtarzalnym.

Na swojej najnowszej płycie lider Einar Selvik i jego załoga postanowili oddać hołd naturze. Selvik tak mówi o nowym albumie: „Każdy może skopiować i odtworzyć przeszłość, ale to, żeby naprawdę pojąć starodawne myśli, narzędzia i metody działania– i zrozumieć jak mogą one być wykorzystane w procesie twórczym jest niezwykłym wyzwaniem i moim głównym celem. Choć tytuł płyty to moje totemiczne imię, w tym kontekście nie ma ono ze mną tak dużo wspólnego – odnosi się bardziej do symboliki legendarnych białych zwierząt Skandynawii, jak i innych obszarów świata. Tym wybranym zwierzętom – krukowi, niedźwiedziowi, łosiowi, jeleniowi, słoniowi czy lwu – tradycyjnie przydaje się rolę proroczą. Są one postrzegane jako wysłańcy niosący wiadomości i budujący mosty między światami.”

„Kvitravn” po staronorwesku oznacza „biały kruk” – więc już tytuł w oczywisty sposób daje nam sygnał czego dotyczyć będzie tematyka utworów. Czy można sobie wyobrazić bardziej uprawniony band do oddania hołdu naturze. Ich szamańskie, pogańskie dźwięki wprost stworzone są, aby zaprosić słuchacza do nordyckiej głuszy.

Już otwierający płytę „Synkverv” wprowadza nas w niepowtarzalny, fascynujący nastrój mroku i niepokoju, a my słuchacze chcemy poddawać się tej pierwotnej energii, którą tylko Wardruna potrafi wytwarzać. Tak! To jest właśnie taka muzyka, przy dźwiękach której wiele osób chciałoby nago tańczyć przy ognisku i świetle księżyca. Kolejny na płycie utwór to tytułowy „Kvitravn”. W mojej opinii najlepszy moment tego albumu. Pełen mistycyzmu i na swój sposób przebojowości. Nie ma sensu omawiać wszystkich utworów. Jest ich na płycie jedenaście i każdy podany został w „wardrunowym” folkowym stylu.

Pora wspomnieć o nowościach. Gościnnie wystąpił tradycyjny kobiecy chór nordycki, co nie miało miejsca na poprzednich wydawnictwach. Zespół zaprosił również znanych norweskich artystów ludowych jak np. Kirsten Bråten Berg. W większym stopniu pojawiają się również instrumenty dęte, które dodają do muzyki zespołu dodatkowej grozy oraz dramatyzmu.

Wokalnie Einara wspiera ponownie współpracująca z nim od 2003 roku Lindy-Fay Hella. To ona w większości odpowiada za wokalizy, podczas gdy Selvik niczym średniowieczny bard opowiada nam te wszystkie pradawne historie (używając oczywiście języka staronorweskiego, więc i tłumacz google nie bardzo pomoże nam w ich zrozumieniu).

Wyróżniłem utwór tytułowy, ale prawda jest taka, że cała płyta to rzecz absolutnie skończona. Lider zespołu zapewne zaprzedał duszę Lokiemu albo Odynowi. To kolejne genialne dzieło, które może łączyć zarówno pasjonatów folku jak i najcięższych gatunków muzycznych. Większość black metalowych wykonawców mogłoby się uczyć od Selvika, jak powinien „wyglądać” mrok w muzyce.

Album „Kvitravn” to nordycka perła z zastrzeżeniem, że jesteśmy otwarci na brak gitar i innych współczesnych instrumentów. Nie wiem jak wy, ale ja pędzę do lasu rozpalać ognisko.

Ocena (w skali od 1 do 10) 10 płomieni

🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥

Mariusz Jagiełło

Tracklista:
1. Synkverv
2. Kvitravn
3. Skugge
4. Grá
5. Fylgjutal
6. Munin
7. Kvit hjort
8. Viseveiding
9. Ni
10. Vindavlarljod
11. Andvevarljod

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz