IKS

Triumph of Death – „Resurrection of the flesh” [Recenzja]

Triumph-Of-Death-Resurrection-Of-The-Flesh-recenzja

Z czym nam kojarzy się Szwajcaria? Jedni powiedzą zegarki, drudzy banki, a inni czekolada, ale dla sporej grupy fanów muzyki metalowej pierwsze skojarzenie związane z tym niewielkim górskim krajem będzie Tom Warrior i szereg zespołów, które stworzył i grał w nich przez ostatnie cztery dekady. Thomas Gabriel Fischer, bo tak brzmi jego prawdziwe imię i nazwisko, to dla metalowego świata człowiek legenda. Celtic Frost, jego okręt flagowy, dzięki któremu zyskał uznanie publiczności , odcisnął piętno na twórczości całej rzeszy kapel, stając się jednym z bardziej wpływowych zespołów ekstremalnego grania lat 80-tych.

Aby jednak w pełni zrozumieć fenomen Toma Warriora, musimy cofnąć się o kilka lat wcześniej od wydania legendarnego „To Mega Therion”. Celtic Frost powstało bowiem na zgliszczach wcześniejszego projektu Warriora o nazwie Hellhammer, zespołu który przez lata pozostawał w cieniu jego kolejnych wcieleń. I chociaż dziś wśród wielu fanów ciężkiego grania Hellhammer  posiada status kultowego i uważany jest jako jeden z punktów wyjściowych dla black metalu, w dwóch krótkich latach działalności spotkał się z falą krytyki i mało pochlebnych opinii. Tom Warrior postanowił przywrócić pamięć o swoich korzeniach i wskrzesić ducha i muzykę formacji, czego efektem jest album  „Resurrection of the Flesh”, który właśnie trafił w ręce słuchaczy.

 

Tom Warrior od razu jasno określił swoje intencje. Nie było mowy o żadnej reaktywacji po latach czy nowych utworach studyjnych. Projekt o nazwie Triumph of Death powstał, by pokazać starym fanom twórczość Hellhammer w wersji na żywo i przy odrobinie szczęścia trafić też do nowych odbiorców.  Nazwa  grupy została zaczerpnięta z utworu o takim samym tytule. W wersji live z 2023 zamykającej „Resurrection of the Flesh”, został on rozbudowany do monumentalnej 13 minutowej kompozycji, która od samego początku miażdży słuchaczy powolnym riffem i stanowi idealny pomost z twórczością Celtic Frost.

 

 

 

W czasie działalności Hellhammer w lata 1982 i 1983 , Tom Warrior wraz z kolegami byli bandą nastolatków z gitarami w rękach i masą pomysłów w głowie. Martin Eric Ain i Bruce Daynie (wspólnie z Warriorem tworzący ostatni skład przed rozwiązaniem) nie byli nawet pełnoletni. Tą młodzieńczą wściekłość i nieokrzesaną prymitywną energię, słychać niemal w każdym kawałku formacji. Tom Warrior podczas tworzenia oryginalnego materiału inspirował się crustem i punkiem  spod szyldu Discharge, co wyraźnie przełożyło się na samą muzykę Hellhammer.  W moim odczuciu największym atutem „Resurrection of the Flesh”,  jest to, że pomimo upływu 4 dekad materiał został zagrany tak, że nie taci nic ze swojej młodzieńczej wściekłości. Wystarczy posłuchać kawałków takich, jak „Maniac” , „Decapitator”,   czy „Messiah”  by zdać sobie sprawę, że mimo 40 lat na karku, nadal mają ogromny potencjał, a ta autentyczna energia nie zestarzała się nawet o minutę.  I w tym kontekście, fakt, że muzycznie wersje wykonane przez Triumph of Death są dużo bardziej dopracowane w stosunku do swoich pierwowzorów,  można traktować wyłącznie jako atut.

 

Słuchając płyty, przede wszystkim możemy poczuć, że nic tu nie jest zrobione na siłę.  Tom chciał grać dla siebie i grupy zapaleńców i tak właśnie zrobił.  „Resurrection of the flesh” jest wszystkim tym, czego fani Hellhammer potrzebowali, i nieważne czy podejdziemy do tego wydawnictwa, jak do klasycznej koncertówki,  tribute albumu , czy nawet w pewnym sensie próby pokazania jak mógłby wyglądać pełnoprawny debiut Hellhammer, który nigdy nie miał okazji ujrzeć światła dziennego.  Niezależnie do podejścia, przede wszystkim dostajemy płytę nagraną od serca i to co najważniejsze, zawierającą kluczowe utwory z dorobku formacji w naprawdę dobrej jakości , o której wcześniej można było tylko pomarzyć.

 

Właściwa dyskografia formacji składa się z zaledwie trzech demówek i jednej EP. Część materiału do tej pory nigdy nie była grana na żywo. Ja osobiście traktuję  „Resurrection of the Flesh”  jak przysłowiowe wydanie drugie, poprawione dla materiału źródłowego  powstałego na początku lat 80. Na krążku znajdziemy 12 kompozycji zarejestrowanych na trzech koncertach z połowy tego roku. Mowa tu o występach w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Portugalii. Ja miałem okazję usłyszeć Triumph of Death na Mystic Festival 2022 , gdzie Tom Warrior prezentował projekt obrazujący całe jego dziedzictwo od Hellhamer przez Celtic Frost na Triptikon skończywszy. Wydaje mi się, że dla mnie, ale też dla każdego kto miał okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu, płyta będzie doskonałą pamiątką. Zestaw utworów tamtego czerwcowego wieczoru w Stoczni Gdańskiej, był niemal identyczny do tego z „Resurrection of the Flesh”. A kiedy uważnie przyjrzymy się załączonej książeczce ,zobaczymy że liczna część zdjęć pochodzi właśnie z gdańskiego występu, co na pewno stanowi jeszcze większą atrakcję nie tylko dla fanów dokonań Toma Warriora, ale też każdego bywalca tej imprezy.

 

Ocena: 4,5/6

Grzegorz Bohosiewicz

Lista utworów: The Third Of The Storms (Evoked Damnation); Massacra; Maniac; Blood Insanity; Decapitator; Crucifixion; Reaper; Horus/Aggressor; Revelations Of Doom; Messiah; Visions Of Mortality; Triumph Of Death; Bonus 7” song (Super deluxe edition only); Decapitator (Live In Houston)

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz