IKS

Paweł “Gładky” Gładysz oraz Rajmund “Mund” Borek (Transgresja) [Rozmowa]

transgresja-rozmowa

Transgresja to relatywnie młody zespół, lecz nie można już go nazwać anonimowym. Niedawno wydał swoją drugą płytę długogrającą “Goliat”, która już teraz spotyka się z ciepłym przyjęciem ze strony fanów. Co stanowi o jej sile? Czy różni się od debiutanckiego “Braku Równowagi”? Odpowiedzi na te i inne pytania udzielili mi wokalista –  Paweł “Gładky” Gładysz i basista – Rajmund “Mund” Borek.

Grzegorz Cyga: Na początku chciałbym zapytać Pawła jak obecnie wygląda sytuacja z Twoim zdrowiem, gdyż wiem, że zacząłeś występować ze stabilizatorem kolana?

Paweł Gładysz: Mimo iż do sytuacji doszło podczas naszego, marcowego koncertu we Wrocławiu, gdzie niefortunnie podskoczyłem i naderwałem mięsień, to nie jest źle. Oczywiście, nadal muszę na siebie uważać i udać się na kilka badań, ale myślę, że niedługo wrócę do pełnej formy.

 

GC: Czy nie obawialiście się, że koncertowanie może być zbyt dużym wysiłkiem dla chorej nogi i rozważaliście przełożenie koncertów promujących “Goliata”?

PG: Nie, ponieważ lekarz zapewnił mnie, że mając założony stabilizator, mogę występować na scenie.

 

Rajmund Borek: Warto też dodać, że mieliśmy już sporo przypadków gdzie któryś z nas grał z kontuzją, pochorowany lub z innymi dolegliwościami. Mamy taki charakter, że nie bawimy się w półśrodki i choćby się waliło i paliło, to my znajdziemy sposób, aby zagrać.

 

GC: Co Waszym zdaniem spowodowało, że Transgresja jest już na scenie szósty rok?

RB: Na pewno to, że przez tych 6 lat się nie rozpadliśmy i funkcjonujemy dalej. A tak bardziej poważnie to w zespole nikt nie stara się nikogo zdominować. Każdy z nas ma swoje zadania do wykonania i na nich się skupia, aczkolwiek jesteśmy otwarci na różne pomysły i inspirujemy się wzajemnie. Oczywiście, są sytuacje, w których nie zawsze się ze sobą zgadzamy, ale nie kłócimy się i nie obrażamy na siebie, tylko rozmawiamy ze sobą, niekiedy długimi godzinami ale zawsze traktujemy się z szacunkiem. Jesteśmy dla siebie jak rodzina i nawet kiedy po weekendowych koncertach rozjeżdżamy się do swoich domów, nadal jesteśmy w kontakcie. Do tego mamy wspólne zainteresowania co jeszcze bardziej nas spaja ze sobą.

 

PG: Zgadza się, szanujemy się wzajemnie, przyjaźnimy ze sobą i podobnie podchodzimy do naszych fanów, których nazywamy Watahą. Myślę też, że także to trochę kwestia tego, że natrafiliśmy na odpowiednie osoby, takie jak nasz menedżer Marcin Koćmierowski, realizator „Goliata” – Tomasz Zed Zalewski, który starał się wydobyć 200% z naszych możliwości i emocji, czy członkowie Łydki Grubasa, z którymi co jakiś czas występujemy, uważamy za swoich starszych braci, od których sporo się nauczyliśmy.

 

RB: Dlatego chcielibyśmy z całego serca podziękować muzykom Łydki za to, że podchodzą do drugiego człowieka z sercem, szczerą uczciwością i chęcią pomocy innym, jeśli zajdzie taka potrzeba, czego się początkowo absolutnie nie spodziewaliśmy.

GC: Czy jest coś, dzięki czemu można powiedzieć, że Transgresja jest innym zespołem niż na początku działalności?

RB: Myślę, że właśnie to, że jesteśmy zgodni ze sobą, wiemy do czego dążymy, kto za co odpowiada, i mamy już wypracowany styl pracy.

 

PG: Dokładnie, chcieliśmy, aby Transgresja była profesjonalnym zespołem, a nie jedynie “zabawą w muzyków”. Dlatego równość między nami i umiejętność podejmowania działań, które będą dobre dla wszystkich, jest czymś, co nas dziś cechuje i dzięki czemu przetrwaliśmy tyle czasu w niezmienionym składzie.

 

RB: Otóż to, w tym zespole gramy do jednej bramki – nieważne który z nas strzeli gola, z każdego cieszymy się tak samo. Ta alegoria najbardziej pasuje do naszego podejścia, bo my tak funkcjonujemy.

GC: Kto wpadł na pomysł, aby na koncertach, a także na “Goliacie”, pojawiły się dodatkowe wokale Rajmunda?

PG: Wszyscy, ponieważ kiedy graliśmy “Brak Równowagi” to zauważyliśmy, że dzięki temu ten album lepiej brzmi. Co więcej, dostrzegliśmy, że gdy śpiewamy tak zwane górki, to wówczas nasze wokale są bardzo do siebie podobne i tworzą ścianę dźwięku, co teraz świadomie wykorzystujemy. To także pozwala nam na pewną swobodę, ponieważ jeśli kiedyś któryś z nas nie będzie w najlepszej dyspozycji wokalnej, to drugi może zastąpić go w tych krzyczących partiach.

 

RB: Warto czasem pokombinować z więcej niż jednym wokalem i w naszym przypadku to się sprawdza. Staramy się rozwijać też w tym kierunku i nawet nasz perkusista Marcin “Bulion” Bula powoli przyłącza się do chórków. Niemniej jesteśmy świadomi tego, że dodatkowe partie muszą być odpowiednio zaaranżowane, aby wzbogaciły kompozycję i jej emocjonalny wydźwięk. Nie staramy się konkurować ze sobą, tylko uzupełniać i rozwijać swoje możliwości, a przy okazji dobrze bawić. Dlatego coraz częściej próbujemy harmonizować nasze głosy i pisać linie na więcej wokali, co daje interesujące efekty.

 

PG: Co ciekawe, ten zabieg zapożyczyliśmy od wcześniej wspomnianego zespołu Łydka Grubasa, bo od dłuższego czasu ich obserwowaliśmy, słuchaliśmy podczas jazdy samochodem i zachwycaliśmy się tym, jak to robią.

 

GC: Podobno “Goliat” był gotowy już w 2019 roku. Czy kiedy pandemia się rozpoczęła i wpłynęła na wszystko, to myśleliście aby stworzyć choćby zdalnie nowy, bardziej aktualny materiał, a “Goliata” wydać w późniejszym terminie?

PG: W 2019 r. były gotowe szkice utworów, ponieważ cały czas mamy jakieś pomysły i na samego “Goliata” mieliśmy ich około 40. Jednak muzyka jest dojrzewającym tworem, więc potem zrobiliśmy selekcję, nad którymi rzeczami chcemy popracować będąc w ZED Studio, do którego weszliśmy w 2020 roku z 22 piosenkami. Dlatego nadal mamy rzeczy, które być może wykorzystamy w przyszłości. Jednak staramy się tworzyć na bieżąco, ponieważ nie zamierzamy patrzeć na to, co było i żałować co nie udało się zrealizować, tylko wzbogacamy kolejne kompozycje o te nowe pomysły.

 

GC: Z tego co wiem “Goliat” został nagrany w ZED Studio na przełomie 2020/2021 roku. Jednak czy całą pracę wykonano w studiu czy jednak zrobiliście coś zdalnie?

RB: Nie, wszystko było rejestrowane w studiu. Jedynie partie elektroniczne, które pisze Tomasz “Wąski” Wącirz były tworzone i przesyłane. Lecz to zasługa tego, że składają się z wielu warstw, które trzeba odpowiednio zaaranżować. Na szczęście teraz jest łatwiej, bo już w trakcie pisania utworów na album, robimy przestrzeń dla poszczególnych instrumentów i innych elementów, jak dodatkowe wokale. Dlatego finalnie każdy musi być w studiu, aby zarejestrować swoje partie.

 

GC: Czy w Waszym przypadku możliwość home recordingu pozwoliłaby Wam więcej i częściej nagrywać i wydawać nowe materiały?

PG: Nie, ponieważ uważamy, że nie byłoby to takiej jakości, jaką uzyskujemy w profesjonalnym studiu. Jasne, nagrania na domowym sprzęcie można zmiksować tak, aby dobrze brzmiały i nawet są gatunki muzyczne, w których takie rozwiązanie się sprawdza. Jednak mimo wszystko, różnica między takimi nagraniami jest kolosalna.

 

RB: To też zasługa wiedzy, którą posiada osoba realizująca nagranie. Dlatego mimo iż mamy sprzęt pozwalający nam nagrać demówki na własny użytek, chcemy współpracować z producentami takimi jak Tomasz Zed Zalewski, bo od takich osób można się także wiele nauczyć.

 

GC: Teksty zostały napisane według jakiegoś motywu przewodniego czy nie są ze sobą ściśle powiązane?

PG: Tak, motywem przewodnim była walka z Goliatami życia codziennego, czyli rzeczami, na które wydawałoby się, że nie mamy wpływu lub na pierwszy rzut oka jesteśmy na straconej pozycji, ale finalnie da się znaleźć sposób, by wyjść z tej walki zwycięsko. Dlatego utwory są związane z kwestiami społecznymi, z osobistymi problemami, ale też odnoszą się do panującej rzeczywistości i czasów, w jakich przyszło nam żyć.

 

RB: Dla nas jest to album, poprzez który staramy się przekazać emocje związane z wewnętrznymi walkami, toczonymi przez każdego z nas. Czasami pewne rzeczy dla jednych są proste do pokonania, ale trudne dla drugich, o czym mówi chociażby utwór “Nie ulegnę”. Z kolei “Zgubiony w tłumie” dotyczy tego, że każdy z nas jest indywidualnością, ale nie zawsze dostrzegalną dla innych, z czym trzeba się pogodzić. I taki był nasz cel, aby przekazać, że te wewnętrzne pojedynki można wygrać, bez względu na to, w jaki sposób.

 

GC: Paweł, jako autor tekstów poruszasz w nich tematy trudne, często prywatne, o których zapewne trudno się mówi, a Tobie przychodzi o tym śpiewać. Dlatego czy pisząc teksty przelewasz wyłącznie swoje emocje i przeżycia czy też zastanawiasz się co słuchacze chcieliby usłyszeć, aby mogli się z nimi utożsamić?

PG: Niewątpliwie czuję tę odpowiedzialność, bo jednak ludzie przychodzą i płacą za nasze koncerty w dobie rosnącej inflacji, wojny na Ukrainie oraz ogólnej niepewności, jaka powstała po pandemii, więc jako artysta czuję, że muszę im dać coś więcej niż tylko muzykę. Dlatego poświęcam fanom czas przed i po koncercie, nawet prywatnie, kiedy istnieje taka potrzeba. Jednak kiedy piszę teksty to nie myślę o tym, co ludzie chcieliby usłyszeć, chociażby dlatego, że nie jestem zwolennikiem takiego podejścia, aby tworzyć muzykę, która ma być tylko i wyłącznie odpowiedzią na obecne trendy. Tym bardziej nie chciałbym być postrzegany jako artysta, który umoralnia i poucza innych – po prostu potrzebuje wyrzucić swoje emocje i myśli drzemiące w mojej głowie. Oczywiście, wspólnie chcemy, aby każdy mógł odnaleźć w naszej twórczości coś dla siebie i są rzeczy, które łatwiej jest wyrażać poprzez muzykę czy tajemnicze metafory, aniżeli rozmawiać. Jednak pomijając „Goliata”, który był ważnym dla nas apelem, to interpretacja nie jest odgórnie narzucona i każdy może te utwory odbierać po swojemu.

 

RB: To prawda, Paweł potrafi w tekstach przekazać emocje, które są związane z nami podczas tworzenia muzyki. Jednak filtrowanie treści jest już sprawą stricte zespołową, ponieważ wszyscy się pod tym podpisujemy. Nawet jeśli tekst podoba się nam wszystkim, to nierzadko musimy dopasować słowa do konstrukcji piosenki, bo mogą nie pasować na przykład do linii melodycznej i wspólnie myślimy jak je zastąpić, aby zgrywały się z muzyką, ale nie traciły sensu. Dlatego ostatecznie nad tekstem pracuje cały zespół.

 

GC: Jakie są Wasze odczucia po wydaniu drugiego albumu długogrającego? Czy różnią się czymś, od emocji towarzyszących Wam przy pierwszej płycie “Brak Równowagi”?

PG: “Brak Równowagi” jest ważnym dla nas albumem, chociażby ze względu na to, że jest naszym pełnoprawnym debiutem. Jednak „Goliata” zaczęliśmy tworzyć po tym, jak trochę ochłonęliśmy po jego wydaniu i go sobie przeanalizowaliśmy, ponieważ chcieliśmy nową płytę oddzielić wyraźną kreską. Oczywiście, w przypadku niektórych utworów jak “Pragnę Więcej” czy tytułowy “Goliat” przeczuwaliśmy, że mogą się spodobać ludziom, ale moment, w którym kilkaset gardeł śpiewa słowa zawarte w “Mediów szturm” czy “Iluzja ograniczenia” (co do której mieliśmy pewne wątpliwości, gdy była wybierana do promocji) nas zaskoczył, bo to utwory o zupełnie innym charakterze. Jednak jak się okazało, ta różnorodność, jaką wprowadziliśmy zarówno pod względem tematycznym, jak i muzycznym, została doceniona przez wszystkich, także przez krytyków w recenzjach i wywiadach. Naszym zdaniem to, że te płyty są od siebie różne, jest ich największą zaletą.

 

GC: W nawiązaniu do nazwy i profilu portalu, chciałbym zapytać czy są jakieś filmy, seriale lub płyty innych artystów, które inspirowały Was podczas prac nad „Goliatem” i mogłyby pomóc słuchaczom lepiej zrozumieć, co autor miał na myśli lub uzyskać odpowiedni nastrój?

RB: Chociaż każdy z nas czasami zaczął tworzyć coś, bo zobaczył jakiś film, posłuchał płyty czy zagrał w grę wideo to nigdy nie było sytuacji, w której jeden z nas by krzyknął “Ej, posłuchajcie tego” i nawoływał do nagrania czegoś podobnego. Nas inspirują przede wszystkim nasze przeżycia, odczucia, a czasem motyw zanucony przez jednego z nas.

 

PG: Zazwyczaj to są pojedyncze kwestie, rzeczy czy myśli, które popychają nas do napisania takiego czy innego utworu. Przykładowo, jestem fanem gier RPG i zauważyłem, że w grach z uniwersum “Kult” jest zawarta idea, że wszystko tam jest iluzją, nawet pewne normy społeczne, których zostaliśmy nauczeni. To skojarzyło mi się z pojęciem transgresji, czyli przekraczaniem różnych granic, horrorami klasy B z lat 80-tych oraz znaną maksymą Terencjusza “Nic co ludzkie nie jest mi obce” i finalnie przekształciło w “Iluzję ograniczenia”.

 

GC: Rozumiem, a czy jesteście w stanie potwierdzić, że inspiracją dla teledysku do “Pragnę więcej” w jakimś stopniu był film “Kingsajz”? 

PG: Teledyski to już jest inna bajka, bo często obraz jest wizją kogoś innego. W tym przypadku autorem scenariusza był Aleksander Kopruch Kozłowski i wyobraził sobie nas jako chomiki, które są trybikami w maszynie, co w tym przypadku jest metaforą branży muzycznej, ale i ogólnie show biznesu. Oczywiście, nasze skojarzenia momentalnie powędrowały w stronę wspomnianego “Kingsajza” tyle, że w mroczniejszej odsłonie, ale to nie był pomysł, który wyszedł od nas.

 

GC: Z uwagi na ostatnie zmiany w obostrzeniach, macie już plany na następne miesiące czy jeszcze ostrożnie podchodzicie do organizacji swoich koncertów?

PG: Oczywiście, mamy już zaplanowane koncerty plenerowe, o czym można się przekonać wchodząc na naszego Facebooka lub stronę internetową, jak i mamy wstępne pomysły na jesienny okres. Od początku pandemii zależało nam na tym, aby jak najwięcej grać, nawet w ograniczonych warunkach i to się nie zmieniło. Jednak ta sytuacja nauczyła nas, aby na bieżąco weryfikować swoje założenia, więc nie mówimy hop, dopóki nie będziemy pewni, że nie oddamy skoku.

 

Rozmowę przeprowadził Grzegorz Cyga

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉  bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz