IKS

“Top Gun: Maverick”, reż. Joseph Kosinski, film [Recenzja]

top-gun-maverick-recenzja

Po ponad 20 latach służby Pete „Maverick” Mitchell zostaje ponownie wezwany do legendarnej szkoły pilotów wojskowych amerykańskiej marynarki wojennej pod nazwą “Top Gun”. Ma za zadanie wyszkolić teoretycznie najlepszych pilotów do trudnej i wręcz samobójczej misji. Jest to punkt wyjścia fabuły nowej wersji hitu z roku 1986 wyreżyserowanej wówczas przez Tony’ego Scotta, mistrza filmów sensacyjnych, nieżyjącego już brata Ridley’a Scott’a. Tony Scott brany był również pod uwagę pod kątem nakręcenia najnowszej wersji “Top Gun” jednak popełnił samobójstwo krótko przed spotkaniem z Tomem Cruisem. Hit z ‘86 roku był typowym dla swoich czasów filmem akcji z elementami romansu, eksponującym brawurę, odwagę, ale również epatującym sporą dawką amerykańskiego patosu.

Jakim cudem można powtórzyć sukces takiego kina w 2022 roku? Otóż moda na retro dotyka wszelkich zjawisk pop-kultury, również filmu. Do tego dodajmy element nostalgii w przypadku takich boomerów jak ja, który mimo, że urodzony rok po premierze “Top Gun”, wyrósł na podobnych amerykańskich produkcjach. Niespotykane w dzisiejszych czasach już dawki testosteronu błyskotliwie zastąpiono dbałością o zdjęcia, dźwięk czy prostą, ale w miarę sensowną fabułą. Honor, odwaga, braterstwo to wartości na tyle uniwersalne, że sprawdzają się równie dobrze i w dzisiejszych czasach. Ponadto uniknięto tego, czego obawiałem się najbardziej, śmieszności. Może to zasługa zespołu producenckiego, może samego Tom’a Cruise’a, który znany jest z bardzo profesjonalnego podejścia do realizowanych przez siebie produkcji. Na pewno niemały wpływ na efekt końcowy miał reżyser Joseph Kosinski. Kosinsky zmagał się już zarówno z tematyką retro (“Tron: Dziedzictwo”) jak i spektakularnymi filmami akcji ( “Niepamięć”).

 

Skompletowano świetną obsadę poczynając od Eda Harrisa, Jona Hamma, Jennifer Connely, kończąc na Milesie Tennerze obsadzonym w roli Roostera, syna tragicznie zmarłego przyjaciela Maverick’a. Między Petem a „młodym kogutem” przez cały czas iskrzy. Dialogi są skrojone precyzyjnie, aż do przesady, wprowadzając w klimat elitarnej jednostki młodych pilotów gotowych w każdej chwili na przechwałki, ale finalnie i tak podporządkowanych doświadczeniu i brawurze głównego bohatera.

 

Tom Cruise mimo upływu lat wciąż czaruje uśmiechem, zawstydza młodszych od siebie aktorów formą i pozostaje niekwestionowaną gwiazdą. Grany przez niego Maverick ucieka odpowiedzialności, śmierci i wszelkim próbom uziemienia go. Jest kowbojem przestworzy, za nic ma pagony, ambicje dotyczące kariery i mimo nieustannego igrania z losem, ku irytacji przełożonych, wciąż pozostaje przy życiu. Przyjmuje jednak odpowiedzialność wyszkolenia młodych adeptów nie tylko pod kątem wykonania misji, ale i bezpiecznego powrotu do domu.

Wiele momentów tej produkcji wciska w fotel z uwagi na niesamowite zdjęcia, montaż, które pogodziły dynamikę podniebnej akcji, eksponowaniu niesamowitych krajobrazów w tle czy emocji aktorów w graniu przez siebie ról pilotów. Twórcy filmu zadbali również o zdrową dawkę poczucia humoru. Dla mnie osobiście jest niezapomniany utrzymany w klimacie retro przewodni motyw muzyczny. Wychodziłem z kina uskrzydlony i zalecam uwagę przy wsiadaniu do auta, żeby w trakcie jazdy nie pomylić trzynastoletniego Citroena z F-18.

 

Ocena (w skali od 1 do 10) 7 samolotów

✈️ ✈️ ✈️ ✈️ ✈️✈️ ✈️

 

Paweł Zajączkowski

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉  bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz