Warszawskie Quiet Sirens działa od kilku lat. Mimo, że określani są mianem zespołu art-rockowego, ich brzmienie momentami kompletnie się z tym mija – znacznie więcej w tym rocka i… swingu. Grupa co jakiś czas daje o sobie znać kolejnymi kompozycjami, a najnowsza to „Get The Hell Out”. O funkcjonowaniu zespołu, kolejnych pomysłach i dalszych planach opowiedział mi gitarzysta Tomasz Remiszewski.
Maciej Majewski: Dołączyłeś do Quiet Sirens jako ostatni. Na jakim etapie znajdował się wówczas zespół?
Tomasz Remiszewski: Dołączyłem do dojrzałego projektu, który miał już w dorobku realizacje studyjne i doświadczenie koncertowe. Zadanie było proste i jednocześnie bardzo wymagające – gitara była instrumentem pobocznym i teraz trzeba było sprawić, żeby „zaistniała”.
MM: No właśnie – sam masz dosyć różnorakie doświadczenia jako gitarzysta – od black metalu po ska. Jaki zatem był Twój pomysł na użycie gitary w Quiet Sirens?
TR: Tak, te doświadczenia są dosyć szerokie. Jednak zadanie było trudne, bo realizacje studyjne Quiet Sirens są nafaszerowane elektroniką. Po pierwsze, trzeba było znaleźć miejsce na gitarę, a potem tak ułożyć partie, by nie zdominować kompozycji i zostawić przestrzeń dla wokali Andy’ego. I z perspektywy czasu widzę, że to się sprawdza.
MM: Mam raczej odwrotne wrażenie – gitary jest dużo – jest ona jedynie momentami bardzo przetworzona.
TR: Taki był zamysł studyjny. Na żywo gitary jest dużo więcej – współpracuje z sekcją rytmiczną, pojawia się wah-wah. Utwory zyskują bardziej rockowo-funkowy charakter. Przykładem jest „Get The Hell Out”, w którym już słychać, to, o co mi chodzi.
MM: „Get The Hell Out” wydaje mi się dość oszczędny jak na wasz zespół.
TR: Tutaj bardziej nas interesują emocje, które się rozwijają w trakcie trwania utworu. Na początku jest oszczędnie, intrygująco. To zaciekawia słuchacza, by potem rozwinąć się w refrenach – jest spójność między warstwą muzyczna i tekstową.
MM: Z utworu na utwór wasze brzmienie nie tyle ewoluuje, co te elementy inaczej się układają. Wychodzicie od melodii, czy od groove’u?
TR: To zależy od sytuacji. Nie mamy jednego ‘patternu’ na komponowanie. Wspomniane „Get The Hell Out” zaczęło się od melodii z założeniem, jaki ma być groove. Idealny wzór nie istnieje. Jednak jakby zważyć proporcje, to jednak melodia ma większy udział.
MM: Od 2021 roku publikujecie utwory w pewnych odstępach czasowych. To prowadzi do jakiejś większej formy?
TR: Początkowo chodziło o to, by zespół po prostu zaistniał. Z czasem, gdy skład personalny się skrystalizował, apetyty wzrosły i czujemy, że to najwyższy czas, by wyprodukować płytę.
MM: Złożą się na nią te utwory, które już opublikowaliście?
TR: Pracujemy intensywnie nad nowym materiałem. W zależności od tego, co stworzymy w najbliższych miesiącach, zadecydujemy, czy starsze utwory włączymy do albumu.
MM: Płyta będzie jakimś konceptem?
TR: Dokładnie tak. To będzie artystyczny koncept. Chcemy żeby to była historia, którą muzycznie opowiemy. Jest kilka pomysłów, czas pokaże, co z tego wyjdzie.
MM: Rozumiem, że współpraca z Hasselhoff studio również będzie częścią tego procesu?
TR: Zdecydowanie! Paweł Cieślak ‘na Producenta’! Mamy do Pawła stuprocentowe zaufanie. Dobrze się rozumiemy i dobrze nam się razem pracuje.
MM: Zagracie gdzieś tego lata?
TR: Tegoroczny sezon letni Quiet Sirens spędza na pisaniu nowego materiału na płytę. Aktywność koncertowa to już jesień – zapraszamy serdecznie 23.09 do toruńskiego Kombinatu Kultury i 25 listopada do Miejskiego Domu Kultury w Mińsku Mazowieckim. Dogrywamy też termin koncertu w Warszawie – obserwujcie nasz profil na FB – tam będziemy zamieszczać aktualne informacje.
Rozmawiał: Maciej Majewski
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1