Jako korespondent nadzwyczaj trudnej sceny jaką jest Trójmiasto, zaprosiłem do rozmowy muzyka, który zna ją dosyć dobrze, więc mam ogromną nadzieję, że pomoże mi rozgryźć kilka zagadek i zdradzi parę szczegółów na temat muzyki, którą współtworzy. Jest niemal człowiekiem renesansu. Gra na perkusji, fortepianie, pianinie, syntezatorach i większości pozostałych instrumentów klawiszowych. Jest absolwentem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy na kierunkach Wibrafon Jazzowy i Fortepian Jazzowy, a ponadto studiuje Kompozycję i Aranżację na Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku. Członek zespołu Klawo, w którym aktualnie operuje na klawiszach, ale bywało, że obsługiwał talerze i pałeczki.
Oskar Cieślicki (OC): Skoro więc jesteśmy przy pałeczkach i talerzach, to warto wspomnieć o debiutanckiej płycie Klawo i singlu, który zapowiadał album, czyli o utworze „Tom Kha”. Wiem, że to nie Ty skomponowałeś wasz flagowy numer, ale czy mógłbyś zdradzić czytelnikom Sztukmix, dlaczego ten funkowo-jazzowy utwór nosi nazwę tajskiej zupy?
Tomasz Rafalski (TR): Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia! Wydaje mi się, że nie trzeba dopatrywać się w tytule drugiego dna, biorąc pod uwagę zamiłowanie Kostka (autora „Tom Kha”) do nadawania swoim kompozycjom jedzeniowych nazw (np. „Pani Grzanka” z jego solowej producenckiej „Flądry”). Mogę zaprzeczyć domysłom, że tytuł singla jest związany z moim imieniem! A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo… Gdybym miał wskazać jakieś wspólne cechy między naszą „Tom Kha” a tajską zupą Tom Kha, to obie te rzeczy są gęste, gorące i… smaczniutkie. Chociaż ostatnie jest oczywiście kwestią gustu!
OC: We wstępie napisałem, że Trójmiasto jest dosyć trudną sceną. Można zaryzykować stwierdzenie, że nawet trudnym rynkiem z punktu widzenia muzyków. Czy zgodzisz się z tą tezą? Co o tym sądzisz?
TR: Ciężko jest mi to ocenić. Nie miałem do czynienia z innymi rynkami. Można śmiało powiedzieć, że zaczynałem (albo zaczynam) w Gdańsku. Z mojego punktu widzenia jest to scena niesamowicie bogata, różnorodna, kolorowa i bardzo otwarta. Wszyscy się znamy, nowe składy wyrastają jak grzyby po deszczu, ludzie tutaj chcą robić muzykę. Dla nas (w Klawo) komercyjny sukces jest sprawą drugorzędną w stosunku do wspólnego hangowanka, jakości naszej muzyki i – przede wszystkim – frajdy z grania jej. I bardzo chcielibyśmy, żeby tak pozostało!
OC: Których polskich muzyków cenisz sobie najbardziej i za co?
TR: Dozgonnym respektem darzę naszych „starszych” kolegów po fachu, Immortal Onion. Ziemo, Tomir i Wojtek są dla mnie ucieleśnieniem tego, jak powinien wyglądać zawód profesjonalnego muzyka. Chłopaki zbudowali niesamowitą, rozpoznawalną markę grając muzę, którą kochają, nie idąc na jakiekolwiek kompromisy. Wiem, ile pracy włożyli w ten band i jak przemyślana, i zdyscyplinowana była ta praca. Dostaliśmy od nich mnóstwo naprawdę konstruktywnego feedbacku, na podstawie którego spokojnie można byłoby napisać książkę. Poza tym, cała trójka realizuje równie dobre poboczne projekty w innych składach. Wielki shout-out dla Nieśmiertelnej Cebuli.
OC: Zespół Klawo tworzą ludzie z różnych biegunów muzycznych. Basista Artur Szalsza to poza Klawo członek zespołu uchodzącego za metalowy, a flecistka Alicja Sobstyl niedawno zadebiutowała płytą alternatywną z pogranicza muzyki elektronicznej i jazzu eksperymentalnego. Jak wpływa to na cały zespół i jak Ty odnajdujesz się w tym kalejdoskopie?
TR: Tak się złożyło, że gram w obu wymienionych zespołach! To znaczy gram w Artificialice, a w Aleph bardziej „grywam” – nagrałem partie klawiszowe na debiutancki „Kairos” i gościnnie wystąpiłem w lajwowym wykonaniu utworu „Whale”. Wracając do tematu, ten kalejdoskop dla muzyki Klawo jest wręcz niezbędny. Każdy z nas ma zupełnie inny muzyczny background, dorastaliśmy słuchając innej muzy. Jara nas ta różnorodność, próby łączenia tych wszystkich wpływów: funku, hip-hopu, jazzu, rocka, elektroniki, itd… Wiem, jak to brzmi; strzelam, że połowa młodych bandów mówi o swojej muzyce dokładnie to samo, ha ha ha!
Dalsza część rozmowy pod teledyskiem
OC: Wiem, że jeszcze do niedawna uczyłeś niektóre osoby gry na instrumentach. Wiem również, że szczególny nacisk kładziesz wówczas na pokazywanie swoim uczniom, jak czerpać z grania maksimum frajdy. Dlaczego to według Ciebie tak ważne?
TR: To prawda, uczyłem i planuję uczyć dalej! Moim zdaniem granie to powinna być przede wszystkim frajda. Ja tej frajdy przez długie lata miałem niedużo, bo w szkole muzycznej rzadko grałem to, na co miałem ochotę. Chyba dopiero na studiach odkryłem, że mogę wykonywać muzykę, której sam chciałbym słuchać. Dlatego nacisk na ten fun jest dla mnie taki ważny, bo wejście w granie od strony technicznej może zrazić nawet największych zajawkowiczów.
OC: A czy wśród artystów, którzy Ciebie inspirują, jest miejsce dla tych, którzy za nadrzędny cel w muzyce uważają warsztat, a nie flow?
TR: Nie wiem, czy są muzycy, którzy w swojej twórczości stawiają warsztat za nadrzędny cel… Umiejętności techniczne są oczywiście istotnym elementem, dzięki nim możemy swobodnie wyrażać się w graniu. Dobry warsztat to dla mnie taki, który cię nie ogranicza, wystarczający, by zagrać to, co chcesz zagrać. Z drugiej strony są też oczywiście muzycy o zdolnościach technicznych na tak genialnym poziomie, że wpływa to siłą rzeczy na sposób ich gry czy komponowania, i to też bywa świetne, taka ekwilibrystyka, muzyczne karate. Ale to się nie może wykluczać z artystyczną jakością. Od jakiegoś czasu jestem absolutnie zakochany w płytce „Projekt Drums Vol. 1” Pettera Eldha i to jest dla mnie doskonały przykład połączenia pozaziemskiego poziomu technicznego z najwyższą wartością artystyczną.
OC: Każdy z nas chciałby czasami powiedzieć coś trudnego, poruszyć jakiś potrzebny, ale drażliwy temat, ale nie zawsze mamy taką możliwość. Czy jest coś, czego nie powiedziałbyś komuś albo o czymś prosto w oczy, ale korzystając z okazji, napiszesz tutaj?
TR: Kocham oglądać let’s playe z Minecrafta…
OC: Ha ha ha! Na koniec chcę Ciebie zapytać o to, gdzie widzisz dla siebie miejsce we współczesnym świecie, branży muzycznej obecnie i przyszłości, i co niej sądzisz?
TR: Nie mam żadnych oczekiwań, a przynajmniej staram się nie mieć. Jestem ciekaw, jak potoczą się dalsze losy Klawo!
Rozmawiał Oskar Cieślicki
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1