„Life is for living / Any way you want / Live it till it’s gone.”
Tymi słowami wybrzmiewa refren „Life Is for Living”, jednego z kluczowych utworów na nowej, solowej płycie Toma Smitha „There Is Nothing in the Dark That Isn’t There in the Light”. Trudno o lepszy punkt wyjścia do opowiedzenia o tym albumie, bo ten prosty wers idealnie oddaje jego sens, emocjonalny ciężar i dojrzałość. Do takich konstatacji zwykle dochodzą ludzie, którzy swoje już przeszli – wiedzą, co życie potrafi zabrać, a co niespodziewanie oddać.
Na płycie wyraźnie przeważają brzmienia akustyczne, co naturalnie kieruje uwagę słuchacza na głos i słowa Smitha. Znika charakterystyczna dla Editors monumentalność, a w jej miejsce pojawia się intymność i przestrzeń. W takich warunkach wokal Smitha wybrzmiewa najmocniej – to album, który nie próbuje imponować rozmachem, lecz celnie trafia prostotą przekazu i skupieniem na emocjach.

Dobrym przykładem tej oszczędnej, ale przemyślanej formy jest „Lights of New York City”. Subtelna trąbka pojawia się tu nie po to, by dominować, lecz by dodać całości szlachetności i lekko filmowego charakteru. To detal, który delikatnie podbija emocje, nadaje utworowi głębi i sprawia, że piosenka unosi się gdzieś pomiędzy melancholią a ciepłym wspomnieniem.
„Deep Dive” to kolejny przykład utworu z inspirującym, podnoszącym na duchu tekstem. Smith nie ucieka tu od trudnych emocji, ale zamiast je pogłębiać, próbuje nadać im sens i kierunek. You are not alone when you’re lonely / We all get left behind – te proste linijki brzmią jak ciche zapewnienie, że samotność jest doświadczeniem wspólnym, a nie indywidualną porażką. Albo jak mantra: powracające wersy „There is nothing in the dark that isn’t there in the light”. Słowa zaśpiewane z czułością i spokojem, które nie pouczają, lecz zapraszają do rozmowy.
Sam Smith przyznaje, że trzymanie w ręku płyty, na której widnieje wyłącznie jego imię i twarz, jest doświadczeniem jednocześnie dziwnym i oczyszczającym. To świadoma decyzja, by nagrać album w pełni osobisty i pozbawiony kompromisów – coś swojego, bez zespołowej dynamiki i współpracy.
W przyszłym roku Tom Smith rusza w akustyczną trasę koncertową i trudno nie czuć ekscytacji na myśl o tym, jak ten materiał zabrzmi na żywo 23 marca w warszawskim Palladium, przestrzeni idealnej dla takich intymnych występów. Jeśli te piosenki na płycie potrafią poruszyć dzięki prostocie i emocjom, to w koncertowym, akustycznym wydaniu mogą wybrzmieć jeszcze mocniej.

A to wcale nie musi być koniec dobrych wiadomości. Editors kończą właśnie pracę nad nowym albumem i niewykluczone, że latem wrócą również jako zespół koncertowy. Jeśli tak się stanie, najbliższy czas zapowiada się wyjątkowo intensywnie – zarówno dla tych, którzy doceniają solowe, bardziej intymne oblicze Smitha, jak i dla fanów Editors czekających na kolejny rozdział historii grupy. Osobiście nie mogę się doczekać tego co przyniesie przyszłość, biorąc pod uwagę jakość materiału zawartego na albumie „There is nothing in the dark that isn’t there in the light”.
Adam Stankiewicz
Zachęcamy też do przeczytania:
– naszego wywiadu z Tomem Smithem (TUTAJ)
– recenzji płyty Editors „EBM” (TUTAJ)
Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek.